Rynek prawniczy to ściek i prosta droga do depresji. Rzeczywistość rynku prawniczego jest taka, że mogliby zamknąć wydziały prawa na 10 lat, a i tak byłby nadmiar prawników. Mam 27 lat, jestem świeżo po egzaminie radcowskim, aktualnie szukam pracy, bo od marca znajdowałem się na bezrobociu - przygotowywałem się do egzaminu zawodowego (radcowskiego) w kwietniu, a w maju miałem jeszcze egzamin pisemny na doradcę podatkowego + ogarniałem formalności związane z dofinansowaniem otwarcia jednoosobowej działalności gospodarczej. Teraz ślę masowo CV, aby załapać się do pracy w kancelarii i rezultat? na ponad 30 CV tylko 2 rozmowy, przy czym na jednej jak zaproponowałem widełki 8.5 - 10k netto na fv, to wspólniczka kancelarii powiedziała mi, że wysoko się cenie, natomiast na tej drugiej rozmowie pewnie feedbacku nie będzie, bo jak się okazało była to kancelaria stricte podatkowa, gdzie ja praktycznego doświadczenia z podatkami nie mam. Sceny odbywają się w mieście wojewódzkim 500k+ Świetnie uczyłem się w liceum, na studiach również, nigdy żadnej poprawki, egzamin wstępny na aplikację radcowską - jeden z najwyższych wyników w izbie, ponad 130 pkt na 150. W międzyczasie studia podyplomowe - podatki i doradztwo podatkowe, a następnie własność intelektualna. Same studia i podyplomówki robione na top wydziałach (UAM/UEP/UJ), aby finalnie zdać egzamin radcowski i mieć problemy z zatrudnieniem. Pracowałem w kancelariach od 3 roku studiów, praktycznie na pełen etat, dobre doświadczenie w spółkach handlowych i wszystko na nic. Wybór studiów prawniczych to niesamowity błąd życiowy, gdzie nie mam innego pomysłu na siebie - kancelarii nie otworzę bo nie mam bazy klientów, poza tym nie czuje się zbyt pewnie jeszcze aby startować na swoim. Nie miałem nigdy wyobrażeń, że życie zawodowe jest jak z Suits czy Chyłki, ale żeby nie znaleźć w ogóle teraz pracy, to nigdy bym nie przypuszczał... tym bardziej, że zawsze należałem do grona tych bardziej kumatych. Płakać mi się po prostu chce. #prawo #prawnik #praca #zawod #studia #studbaza #uniwersytet #aplikacja #adwokat #radcaprawny
Mirki pijcie ze mno kompot i pomóżcie bo to co się zara odjebie to ludzkie pojęcie przechodzi. tl;dr Szukam #papuga #adwokat #radcaprawny koksa we #wroclaw co ogarnia dobrze powództwo cywilne i spory sąsiedzkie. Od 5 lat mieszkam sobie z różową w jednym z tych nowoczesnych kurników deweloperskich z wolnym wybiegiem (szereg z ogródkiem). Żyjemy sobie własnym życiem i jak do tej pory myślałem nie przeszkadzamy innym. Z sąsiadami z za płotu nie kolegujemy się zbytnio bo niestety nie przypadli nam do gustu ale że ja dobry chłopak jestem to zawsze dzień dobry mówię. To praktycznie jedyne konwersacje poza nic niewnoszącym "lampa jak skurcz syn" lub "ale paruwa, mogło by popadać" jakie miałem z rzeczonymi somsiadami. Ostatnio skitrany za żywopłotem grzebiąc sobie w ziemi usłyszałem jak moja somsiadka chwali się kolejnej sąsiadce z szeregu, że załozyła nam sprawę. Nie jedną a nawet więcej. Ot tak "wiesz Jolu byłam wczoraj na pazach i tak przy okazji wpadłam do sądu założyć tym ch**** z za płotu sprawę o ....". Do mnie ani be a ni me ani kukuryku wcześniej żeby jej coś (oprócz mojej egzystencji za płotem) przeszkadzało. Fajnie tak strzelać do wróbla z działa przeciwlotniczego ziemia powietrze ZU-23-2 kalibru 23 mm Dlatego zwracam się do was o poradę gdzie się udać, z kim pogadać jak się przygotować. W mojej opinii osobniki za płotem też mają swoje za uszami więc wolę mieć co przedstawić już na samym starcie. Nie chce narazie pisać co zauważyłem i co mi przeszkadza w zachowaniu po drugiej stronie płotu bo zbyt łatwo można by zidentyfikować mnie lub mój kurnik Tak wiem mógłbym najpierw iść do somsiada i zapytać "czemó" ale ja oficjalnie jeszcze nic nie wiem więc nie chce psuć niespodzianki. #prawo #somsiad #szescdziesiona
Zna się ktoś tu na #prokuratura ? Jeden babie pierdołowatą krzywdę zrobiłem(Nawet udowodnić tego sie nie da), policja olała ją to jej znajomej znajomy dochodzeniowiec powiedział, żeby zgłosiła do prokuratury. Tak zrobiła, widziałem pismo z czerwona pieczątkę "Brak śladów przestępstwa" czy coś takiego. To się gdzieś zapisuje w mojej historii na bagietach/prokuraturze? #policja #prawo #adwokat
Orientujecie się może jak wygląda kwestia zarobków adwokatów i radców prawnych? Wiem, rynek jest dość mocno przesycony specjalistami, jednakże adwokaci raczej bezrobotni nie są. Pytam z czystej ciekawości. Chodzi mi zarówno o mniejsze kancelarie jak i większe korporacje. Jak plasują się widełki? #prawo #prawnicy #zarobki #adwokat #radcaprawny #korpo #praca
#adwokat #prawokarne #sady #prawnik Czy to normalne w tej branży, że adwokat pobiera miesięczne honorarium w wysokości 3k mimo, że od roku w sprawie nic się nie dzieje? Jestem podejrzany w sprawie karnej przeciwko ochronie informacji, od czasu postanowienia o przedstawieniu zarzutów dwa razy byłem dodatkowo przesłuchiwany na policji i adwokat brał udział w tej czynności siedząc na telefonie. Oprócz tego dwa razy napisał wnioski (które i tak zostały odrzucone przez prokuratora) przy czym strasznie to odwlekał w czasie. Zastanawiam się więc czy to patologia w tej branży czy adwokat (starej daty, 50+) robi na mnie skok na kasę żerując na tym, że człowiek w potrzebie. Wydaje mi się, że słuszne jest pobieranie opłat za jakieś czynności (przesłuchanie, udział w rozprawie, dojazd itp) a nie odgórne honorarium. Oczywiście nie mam umowy z nim i faktur ani rachunków też nie wystawia. Wiem, że jestem idiotą ale dopiero po roku otrząsam się w tej sprawie i zaczynam trzeźwo myśleć i ta sytuacja mi nie daje spokoju. Pytałem ostatnio losowych dwóch innych adwokatów (stricte z tej specjalizacji z której mam zarzut) i oni gdybym przekazał im sprawę pobierają jednorazową opłatę 3500 zł a potem tylko za określone czynności , nie ma miesięcznej opłaty. Podpisują też umowy (przynajmniej tak twierdzą)
Mircy, ale numer. Taka przedziwna sytuacja, że aż muszę zrobić #zalesie i #kiciochpyta, aż się czuje jak w #prl albo latach 90-tych. TD:DR; wydaje mi się, że #adwokat mnie ograł na łyso. Wziął kasę, właściwie za nic i jeszcze nie chce FV wystawić. Nie wiem czy olać i mieć spokój od wariata czy coś z tym robić. **Do rzeczy:** Potrzebowaliśmy z różowym #prawnik, różowy zrobił rozeznanie, teść jej siostry pracuje w sądzie w nieprawniczym zawodzie, więc polecił jakiegoś ponoć świetnego który tam przestępców reprezentuje, wyciąga z aresztu różnych. Wiem, że raz był nawet zawieszony jako adwokat, ale nie wiem za co. No ale dobra, polecił to idę, bo z różnych przyczyn potrzebuję serio dobrego człowieka i to na stałe. Wysłałem mu na maila jakieś szczegóły sprawy i konkretnie co trzeba zwrobić. Sprawa niby błahostka - kwestia wysłania jednej odpowiedzi na półstronnicowe "wezwanie", nawet bez przedstawiania wielu argumentów, głównie żeby profesjonalista odpowiedział na wezwania, żeby czepiający się powód się od nas odczepił. Sam nie mam czasu na głupoty, zresztą wolę zlecić profesjonaliście. Pierwsze spotkanie ogólnie w miarę spoko, co prawda z ponad godziny o sprawie to może z 15 min poruszyliśmy, a w międzyczasie zarzucał mnie jakimiś historiami i małymi redflagami na które jednak nie zwracałem zbytnio uwagi. A to, że nienawidzi żydków i chciał nawet, żebym zdjął spodnie, żeby zweryfikować czy ja nie żymian, a to że jest zatwardziałym konfederatą z poglądów politycznym. W międzyczasie typ wychodził z 8 razy do kibla na przeciwko swojego pokoiku w podrzędnym biurowcu. Był też jakiś koleś z gotówką, więc sporo wychodził. Zapisałem co i jak, miałem mu dostarczyć więcej materiałów, no i ogólnie spotkanie osobiste w miarę spoko się zakończyło, ale powiedział, że jedzie gdzieś na urlop, więc odpowie po powrocie, ale na pewno się wyrobimy. Ja zapytałem ile płacę (mówił, że nic) i ogólnie ile to będzie kosztować - też nie przedstawił szczegółów. No to mówię dobry koleś, z polecenia to może i będzie jakoś atrakcyjnie cenowo. No ale dobra, w międzyczasie dostałem więcej różnych wezwań (na maila), coś tam mu dosłałem na maila, on do mnie tam ze 2 razy zadzwonił i podyktował nawet przez telefon co mam odpisać na tego maila przed jego powrotem z urlopu (mniej więcej sprowadzało się to do stewierdzenia - czekaj wuju, odpowiem ci w terminie). Jeszcze z ostatniego dnia wakacji do mnie dzwonil i potwierdzał: zrobimy, zrobimy". Oczywiście nie odpowiedzieliśmy w terminie, bo on po powrocie raz nie mógł, później ja nie mogłem i tak to się przeciągnęło. Więc wysłałem mu po kolejnych paru dniach przypominajkę mailowo z informacją jakbym to widział dalej i prośbą, żeby wysłał tą odpowiedź na której wysłanie się umawialiśmy ponad tydzień temu. Jest to agent typowo wokalnie rozmowny, ani razu nic mi mailowo nie wysłal, choć widzę, że wszystko czyta. No więc w końcu się zdzwoniliśmy i mówi przez telefon, że musimy się spotkać, bo on bierze zawsze góry i mi przedstawi ofertę albo zaakceptujęi działamy albo nie. Oho, myślę sobie - niezły odpał, no ale jadę, bo mnie też czas ciśnie i trzeba działać. Wolałbym to mieć z głowy. No więc przedwczoraj pojechałem do jego kancelarii znowu, otworzył mi w okularach przeciwsłonecznych, jakby jakieś limo chował za nimi ii po paru minutach kurtuazji w stylu: kawki, herbatki typ mi mówi 5 tys zł. Ja na to - no srogo milordzie, no ale dobra, co dokładnie mi za to zrobisz, co wchodzi w zakres tych 5 tys i kiedy. On mówi, że za 3 dni robocze ma wolny dzień i mi to zrobi, on bierze 400 zł/h, więc to będzie 12.5 godziny i on mi napisze takie pismo, jakiego nigdy nie widziałem. No myślę sobie - jakoś sporo jak za jedno pismo, w błahej sprawie, no ale przede wszystkim jakoś dziwnie długo. Sam bym to zrobił myślę, że 4h spokojnie zapoznając się z tym od zera, myślę z przerwą na obiad i jogging. W końcu do ewentualnej sprawy sądowej czy coś jeszcze daleko. Więc drążę dalej: no czy to pismo to Pan będzie na pewno pisał 12.5h czy coś innego też tam się kryje czego nie rozumiem, jakieś negocjacje, czy wezwania też, czy w ogóle jakiś pozew do sądu, czy może tylko ta jedna odpowiedź na pismo. Co jest w zakresie tej wyceny? Bo ja właściwie to jeszcze nie widziałem co on potrafi, nigdy mi nawet na maila nie odpowiedział. Nic konkretnego mi tu nie powiedział niestety, ale jakoś wewnętrznie ciągle miałem ochotę skorzystać, szczególnie, że to sprawa mocno też dla różowego ważna i ta polecajka, że taki dobry to #prawnik. On mówi, że go nie słucham i a w ogóle niech nie uczę szewca robić butów. No to pytam czy może jakoś etapami, żebym może mógł mieć lepszą kontrolę. On, że nie , tylko całość od razu, a w ogóle jakbym wrócił później albo etapami to będzie już 800 zł/h. On jeszcze mówi, że tylko gotówka. Pytam czy mi proformę wystawi, bo chce fakturę mam przy sobie tylko 2 tys. Resztę bym przelał. Nie, tylko gotówka, tylko całość, z góry - 5k, idź se do bankomatu = jest za rogiem. A jak faktura to ceny netto, a w ogóle to on pokwitowanie wystawi. A w ogóle to on nie będzie ścigał nikogo za swoje pieniądze i chodził z bejsbolem, dlatego bierze z góry i tylko gotówkę. No tu już jakoś kolejny redflag mi się zapalił i właściwie to już od tych redflagów widziałem na czerwono. Cały czas się biję z myślami, bo se tak myślę, że w qrwę drogo, tak mając w głowie nawet jakieś porównania z rynkowymi stakami (w moich okolicach przeważają 300-350 zł/h, ale jedno pismo, taki bardziej mailik niż pismo to myślę spokojnie do zrobienia w te 2-3 godziny ze wszystkim. No ale mam też to parcie na załatwienie tematu. No więc dobra, mówię - pan czeka, ja idę do bankomatu, choć będąc w lekkim szoku dzwonię od razu do różowego się naradzić i oboje stwierdzamy, że to jednak jakaś dziwnie duża kwota. Mówię, że kurdę zapłacę mu tam za dotychczasowo poświęcony czas i się rozstaniemy. Wracam więc do typa, przed wejście słyszę jeszcze jak coś gada przez telefon "no 5 tys, właśnie czekam aż zapłaci" i wchodzę. Mówię Panie Areczku, no skontaktowałem się z różowym i podjęliśmy decyzję, że skorzystamy z pana usług jak już sprawa zostanie skierowana do sądu, a narazie się wstrzymamy. Jak mu nie odpierdoliło coś momentalnie. Typ mówi do mnie: masz ty jaja w ogóle? Nie możesz sam podjąć decyzji? Ja cały czas trzymam się za język, żeby się nie odpalić... a ten dalej - ty polaczku, typowy polaczek, kasę przecież masz, co, nie stać cię? Dalej o tym szewcu, żeby mu nie mówić jak buty robić. Normalnie drze na mnie japę. Dosłownie jakbym mu matkę zabił. Ja tam jestem odporny na wariatów i to wszustko miałem w myślach, żeby zachować powagę i się nie odpalić (nic trudnego). Jeszcze jakieś tam joby puszcza wiązanką, ale ja ciągle zafixowany na celu pytam: "ile w takim razie". On mówi **1.5k.** Z tego wszystkiego (teraz wiem, że źle) - wziąłem i mu zapłaciłem te 1.5k, gotówką. Niby trochę złagodniał, coś tam jeszcze naściemniałem, że wezmę go jak z tego się zrobi sprawa sądowa, on coś mówił, że bankowo będzie sprawa, ja że raczej nie, więc nawet się założyliśmy o dobrego szampana. Coś tam mówił u mnie coś kupi też, no i się rozstaliśmy. Ale tego samego dnia wieczorem wysłałem mu NIP do faktury i mówię, żeby przysłał na maila, a ten do mnie później wydzwaniał cały następny dzień (nie odebrałem). Jeszcze tarabanił z innego numeru i zostawił SMS: "proszę o kontakt". Jestem w 98% przekonany, że po to, żeby albo znowu coś mi doyebać albo żeby powiedzieć, że nie wystawi faktury, albo zaprzeczyć, że mu dałem kasę (dopiero tak analizując na spokojnie zdałem sobie z tego sprawę). W ogóle ja lubię kontakty pisemne, a nie audio, dlatego też myślałem czy mu nie odpowiedzieć mailem. Generalnie z jednej strony cieszę się, że nie skorzystałem z jego usług, z drugiej to nawet przez myśl mi nie przechodzi, że w dzisiejszych czasach ktoś poważny może brać gotówę nie wystawić FV. Myślałem, że jednak #adwokat wpisany do rejestru to zawód zaufania społecznego i nie ma tam takich grubych psycholi. A tu taki wurwa mindfuck, że łeb zrywa. #oszukujo #oszustwo #prawo #sprawiedliwosc #poradyprawne #poradyprawne #prawakonsumenta #kasta
Witam Mirki, czeka mnie podjęcie ważnej życiowej decyzji, dlatego chciałem zapytać się tych z was, którzy są po #prawo i pracują jako #prawnik o kilka ważnych kwestii. Zbliżam się do końca swoich studiów prawniczych na UW w #warszawa, następnym krokiem jaki planuję poczynić to dostać się na #aplikacja radcowska. Na studiach pracowałem w jednej z dużych międzynarodowych kancelarii. Zastanawiam się co robić dalej, bo z jednej strony Warszawa jako miasto mnie nie porywa - dalekie dojazdy i korki, drogie #nieruchomości, ale z drugiej strony widać, że jest praca i można robić #kariera i #pieniadze. U mnie (pochodzę z Polski zachodniej)wydaje się być spokojniej. Dlatego myślę nad powrotem w rodzinne strony do #poznan albo #szczecin. Obawiam się jednak, że ciężej mi będzie tam coś osiągnąć w tym zawodzie (większość międzynarodowych korpo ma siedzibę w stolicy). Za powrotem przemiawia, że mój #rozowypasek jest z tego regionu co ja(póki co mieszkamy w wwa), a także bliskość rodziców. Jeżeli mielibyśmy zostać w Warszawie to tylko dla perspektyw, kariery i wysokich zarobków. Żadne z nas nie ma #mieszkanie od rodziców, żyjemy na najmie(mamy łącznie zaoszczedzone jakies 150k, ale nie jest to duzo przy tych cenach mieszkań). Moje zdolności językowe to angielski B2/C1 a niemiecki B1/B2. Mam w związku z tym pare pytań. 1) Ile około zarabia na rękę taki aplikant radcowski w Warszawie? Czy jest to dużo więcej niż w takim Poznaniu lub Szczecinie? 2) Jakie są perspektywy rozwoju w takiej Warszawie w ciągu pierwszych 10 lat pracy? Dużo większe niż w pozostałych miastach? Chodzi mi głównie o korpo albo założenie własnej kancelarii. Ile wyciąga średnio taki prawnik w wwa w wieku 35 lat? 3) Czy z warszawskim dyplomem i CV miałbym łatwiej ze znalezieniem dobrej pracy w pozostałych miastach? 4) Jeżeli byłbym dobry w tym co robię, to zostając w Warszawie miałbym z czasem szansę na zasiadanie w jakiejś spólce skarbu państwa? Chodzi mi o bycie ekspertem, bez znajomości politycznych 5) Mam jeszcze trzeci pomysł - wyjazd do #niemcy a konkretniej to do #berlin i tam poszukać pracy z moim wykształceniem. Czy ma to wgl sens? Myślałem nad obsługą tam Polaków albo niemieckich firm, które chcą wejść na polski rynek. Koszty najmu w porównaniu do wwa podobne, tylko średnie zarobki dwa razy wyższe. 6) Która z tych opcji wydaje się wam najrozsądniejsza? #praca #pytanie #pytaniedoeksperta #radca #adwokat
Witam! Jestem studentem #prawo i już za niespełna 2 lata czeka mnie aplikacja. Na chwilę obecną zainteresowałem się aplikacją adwokacką oraz sędziowską. Nasłuchałem się wiele historii od roczników wyżej. Chciałbym jednak skonfrontować się z rzeczywistością, dlatego swoje pytania kieruję nie tylko do absolwentów prawa, ale i aplikantów czy też już domorosłych specjalistów; 1. Czy na aplikację adwokacką ciężko się dostać? Chodzi o same egzaminy wstępne. Jak wygląda kwestiach ich zdawalności? Czy egzamin wstępny składa się wyłącznie z zadań zamkniętych? Czy studia jakkolwiek was do wstępnych przygotowały, czy może, jak to piszą niektórzy, zaczęliście czytać kodeksy na ostatnią chwilę? 2. Jak wyglądają wstępne na aplikacji sędziowskiej? O niej wiem zdecydowanie za mało, ponieważ zainteresowałem się nią całkiem niedawno. Czy w jej przypadku także mamy do czynienia z wstępnymi o charakterze zbioru zadań zamkniętych? Co ze zdawalnością? Trudno się dostać? Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego! #prawnicy #studia #studentprawa #prawnik #adwokat #sedzia #kssip
Mam pytanie do #prawnicy #adwokat o #prawo #prawokarne czy #prawocywilne. Powiedzmy ze ukradne samochód z Niemiec i przejadę nim do polski. Co za taka kradzież grozi? #policja