Mogę umrzeć starym przegrywem incelem ale ja osobiście nie wyobrażam sobie być z laską, która nie patrzy we mnie zakochanym wzrokiem. Tymczasem nie widzę tego kompletnie wśród par na ulicy, w swoim otoczeniu lub gdziekolwiek nie pójdę. U młodych par to widać i nawet zbytnio się z tym obnoszą. U takich par 25+ ale bliżej 30, gdzie już są po zaręczynach/ślubie/z dzieckiem nie widzę pary tylko dwoje ludzi w relacji obok siebie. Prędzej patrzą przed siebie niż na siebie a ich rozmowa brzmi jak polecenia czy komendy. Najgorzej jak mają dziecko to wtedy ich rozmowa to lista komend i licytowania się kto ma co zrobić. Nawet bez dziecka prędzej sprawdzają co w telefonie niż rozmawiają ze sobą czy patrzą na siebie. Patrzę na ich partnerki i widzę niezadbane kobiety, w jakiś wypranych dresach, bithc face, nadwaga. Ktoś powie że miłość przecież tak wygląda! Serio xD? Bo to wygląda jak umowa cywilnoprawna do opieki nad dzieckiem i wsparcia finansowego. Stabilizacja w związku i przypisywanie zauroczenia tylko nastolatkom brzmi jak niezłe usprawiedliwienie. Ja widzę dwoje obcych ludzi, których wiąże przeszłość (poznali się kiedyś i wtedy było fajnie) i przyszłość (porobili dzieci, budują już dom, mają kredyt) ale nie ma tu nic z miłości. Być może w pewnym wieku byli dla siebie ostatnimi partnerami bez szans na kogoś lepszego w przyszłości i wzięli ślub. Być może byli dla siebie przypadkowymi partnerami ale forma zalana no i tak wyszło. Nie piszę tego jak blackpillowiec ale jako osoba, która chciałaby jak najlepiej dla ludzi. #milosc #blackpill #zwiazki #slub #relacje #przegryw #stulejacontent #przemyslenia #milosc #malzenstwo #psychologia #tinder
Opublikowane
clsotyouh00do0mwjz9ygxfeq
Klucz publiczny:
clsotyouh00do0mwjz9ygxfeq
Dodane: 16 lutego 2024 - 16:54:27
Opublikowane
Autor był widzianyponad rok temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
zakochany wzrok to narkotyczny wzrok, uzależniony wzrok i jest w pierwsze 2 lata związku. Później musi zniknąć, bo nie można chcieć być 24h na dobę z drugą osobą.
✉️
Opublikowane
Mylisz miłość ze szczenięcym zakochaniem. Jak jesteś z kimś +10 lat, widujecie się non stop, widzieliście się w najgorszych możliwych fizycznych stanach, to po co macie non stop sobie spijać z dziubków i gapić się w siebie jak w malowane wrota? Jeśli związek jest udany to w pewnym momencie orientujesz się, że jednak fajnie jest mieć przy sobie tę 40-letnią siwiejącą Gochę/40-letniego Józia z nadwagą, z którymi znacie się jak łyse konie i dopingowali cię i wspierali w najgorszych momentach życia i to jest po prostu kolejny etap długoletniej relacji. Która ma momenty monotonne i nużące, jak życie, ale jest też oparta na spędzonych wspólnie latach i zbudowanych fundamentach. Z dziunią, którą znasz dwa tygodnie pewnie jest więcej emocji i funu, pytanie czy każdy całe życie szuka tylko tego w relacjach.
Zupełnie też wypierasz, że widzisz tylko wycinek życia tych ludzi, w danym momencie skupiony na przykład na tym, żeby dziecko uspokoić i trzeba na nim skupić 100% uwagi, a nie widzisz tych ludzi jak wieczorem po położeniu dziecka siedzą razem na kanapie i cisną bekę z inside joke'ów.

