Kojarzycie ostatnio taką dramę w sieci, że różowa dla swojego faceta robiła do pracy kilka pojemników z jedzeniem, jakieś tam przyozdobione nawet, różne dania i tak dalej. Wstawiła to na ig i wylał się na nią hejt, że głupia, że ten facet nic nie robi w pracy tylko to je. No i ja niestety mam taką różową. Niestety bo mi to jej jedzenie nie smakuje, a ona na siłę to wciska. Od zawsze praktycznie wszystko rozdaje w robocie, albo wywalam. W domu jak jej nie ma to wszystko leci w śmieci. A jak jest w domu to muszę się zmuszać i to wciskać w siebie. Potrafię nawet na szybko wsadzić kotleta w torbę i wrzucić do szafy jak wyjdzie na chwilę do kuchni czy innego pokoju bo tak nie mam ochoty tego jeść. I tu nie chodzi o to, że gotuje źle, bo w pracy wszyscy się tym zajadają, wręcz dochodzi do licytacji o to jedzenie. Ja mam wypaczone kubki smakowe. Wolę zjeść hotdoga, kanapkę czy panini z żabki niż 90% tego co ona zrobi. Wczoraj był temat o #mcdonalds na głównej i jestem w szoku ile osób piszę, że jest to dla nich niejadalne. Albo że drogie. Jakby dali cenę 5x tyle to dalej bym to jadł. Oczywiście nie ograniczam się tylko do takich rzeczy ale ogólnie żarcie z knajp jest x10 lepsze niż to co robi różowa. Nawet zwykły schabowy jest w kilku knajpach zjadliwy, a ten mojej różowej nie. Burger, chinol, hindus, sushi, pizza, makarony. No wszystko jest lepsze jak się to zamówi. A jeszcze jakbym miał to sam gotować to bym się chyba powiesił, nie wiem co trzeba mieć w głowie aby stac w kuchni i to robić. Różowa chyba to lubi. Próbowałem coś tam sugerować to tylko wymyśla inne rzeczy, a pakuje to wszystko na siłę. Ale nie jest to problem który powstał teraz. Za dzieciaka też tak miałem. Nie chciałem jeść tego co matka zrobiła. Kanapki oddawałem w szkole, jak znajomi przychodzili do mnie i matka dała nam obiad to ja swój talerz oddawałem im, a im się aż uszy trzęsły. Miałem wrażenie, że przychodzą nie do mnie tylko się najeść. Na studia matka też robiła wałówki które po drodze do domu oddawałem znajomym, nawet bez zaglądania co tam jest. Nie mam problemu z nadwagą, jestem szczupły bo nie jem tego gówna od różowej, a zamawiam jednak rzadko. Da się coś z tym zrobić? #dieta #zdrowie #jedzenie
Opublikowane
usbr6rfki0a05mgbmja3k8d3
Jak poradzić sobie z jedzeniem od partnerki?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
usbr6rfki0a05mgbmja3k8d3
Dodane: 16 lutego 2025 - 13:17:26
Opublikowane
Autor był widziany3 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
@nilmerg: Ok ale już jestem po 40tce.
Lubię ale nie znaczy, że tak jem cały czas. Walczę ze sobą, głoduje, zmuszam się do tych obiadków w domu, zapycham się półproduktami jak np. owoce, twarogi, serki, jogurty, itp. Oczywiście, kilka razy w tygodniu wpadnie coś z restauracji, fastfooda czy żabki ale raczej nie jest to "większość". A patrząc po np. ludziach w pracy to ja jem tego mało.
Są dni gdy nie jem nic sensownego nawet kilka dni z rządu, ale po takiej głodówce dalej mi nie smakuje. Na studiach nie było kasy, ale była wałówka od matki w lodówce i co? I jadłem bułki z masłem i keczupem xD Nie smakowało, zmuszałem się ale łatwiej się do tego zmusić niż tego mielonego i pomidorówki co stały w lodówce.
✉️
Opublikowane
@visez: Ale ja sobie samemu też próbowałem gotować i też mi nie smakowało, szło do lodówki, a po 5 dniach do śmieci. A jak się zmuszałem to najadałem się 3 widelcami i ten sam schemat.
Czasem jestem głodny, zrobię sobie kanapkę i tak leży obok mnie na talerzu i... przestaje by głodny. Już mnie sam zapach drażni. Setki razy zaglądam do lodówki i ochota na jedzenie przechodzi albo zabijam ją jakimś owocem.
I to jest pewnie przyczyna tego, ze nie jestem ulany. Bo jakbym sobie tak pozwalał zamawiać kiedy tylko mam ochotę to bym się szybko ulał.
✉️
Opublikowane
@Inozythol: Hmm. Tak szczerze to naleśniki to wole nawet te z paczki z biedronki xD Serio. Ten serek jest dużo smaczniejszy. Co do ciast to zależy jakie. Różowa piecze jakieś takie suche ciasta co słabo wyrastają i są kiepskie np. jakieś z rabarbarem czy szarlotka (w sklepie są dużo lepsze np. z bezą jeszcze), ale jakieś tam bardziej taki torty, z galaretką czy karapta, a nawet i klasyczny sernik to jest ok. Nie lubię za to wynalazków bez cukru, jakieś fit z ciastem ze zmielonych płatków owsianych, jakiś wege serników z kaszy manny to takie coś jest wręcz obrzydliwe. Ostatnio właśnie taki wege sernik wpakowałem sobie do buzi, ugniotłem i poszedłem do łazienki wypluć i spuścić w kiblu.
Ale tak, połowę z jej wypieków jem i nie oddaje.
✉️
Opublikowane
kreatywny-innowator-62 pisze:
Widziałeś kiedyś kuchenne rewolucje? Wiesz jaki syf jest w większości z tych knajp? Wiesz jakie oszczędności można zrobić na półproduktach: gotowe sosy z tłuszczem palmowym i chemią, najtańsze makarony i gotowa garmażerka. Weźmy sery w pizzerii, jak myślisz ile pizzerii kupuje mozarellę za 40zł/kg skoro może kupić np. "Granulki serpodobne mozzarella" za 15zł/kg. Skład granulek: MLEKO pasteryzowane, tłuszcz roślinny palmowy nieutwardzony, sól, kultury mleczarskie, podpuszczka mikrobiologiczna.
Ja staram się jeść na mieście w ostateczności.
✉️
Opublikowane
@Cadfael: No widzisz. A dla mnie odwrotnie, wolałym to panini nawet jakby stówę kosztowało, a obiad od różowej był za darmo.
✉️
Opublikowane
@Zepsutetagi: Nie mam serca powiedzieć różowej, co z tym robię. Potem to ona się obwinie i nie rozumie, bo przecież jej i innym smakuje. No i oddaje innym, czasem uda się i ktoś np. kupi mi czekoladę w żabce za to xd
Tak samo jak studiowałem i matce mówiłem wprost, że ma nie dawać bo w śmieciach to ląduje to i tak i tak dawała.
Oczywiście coś tam z tej wałówki od żony to coś zjem, jakieś owoce, czasem sałatę, jajka na twardo, orzechy, jogurt.
✉️
Opublikowane
punktualny-mędrzec-59 pisze:
Jest dużo możliwości, jedna z nich jest taka że to na tle psychicznym, psy się tak tresuje żeby nie jadły w okreslonych warunkach, możesz tez mieć rozjechane receptory smakowe i węchowe od jakiejś choroby, albo szczepionki, jeżeli do tej pory nie jesteś w stanie wskazać chociażby jednej rzeczy dlaczego nie smakuje ci to jest coś grubszego.
✉️
Opublikowane
@Mekeos: Tak, masz racje, może to po prostu moje nastawienie i dlatego tak na to reaguje.
Ja sam sobie też próbowałem gotować i też mi nigdy nie smakowało, a inni się zajadali. Po prostu zaciskał mi się żołądek. Dziesiątki razy coś ugotowałem i po prostu zostawiałem to w lodówce albo po zjedzeniu 2-3 łyżek miałem wrażenie, że jestem pełny.
Ale są knajpy z jakimiś schabowymi gdzie tak samo reaguje. Jak np. bywałem w delegacji i był obiad gwarantowany to nie jadłem go bo nie smakowało.
Ciebie też wołam @Saly bo nie odniosłem się do gotowania samemu.
✉️
Opublikowane
@Saly: No właśnie nie wiem, bo inni się zabijają o jedzenie mojej różowej, czy to znajomi w pracy którym oddaje to, czy po prostu jak ktoś do nas przyjdzie i ona coś przygotuje. No i u mnie w domu to samo, jak po świętach matka pakuje jedzenie to różowa się zajada, a ja nie.
A co zamawiam? Tak jak pisałem: pizza, kebab, burgery, wszystkie rzeczy związane z bbq jak żeberka, pastrami, itp., włoskie makarony, chińczyk, hindus, sushi. A z przekąsek to gotowce z żabki jak panini czy kanapki. Dla mnie zupełnie inna liga niż to co zjem w domu, nawet te same dania. I to dania jak np. pizza gdzie różowa kręci te ciasta 3 dni wcześniej, a potem piecze je w jakimś piecyku za parę kafli. Dla mnie to wychodzi marna podróbka takiej pizzy z włoskiej knajpy. Oczywiście nie ma co porównywać tego do pizza hut bo tam też bym nie jadał nawet jakby za darmo dawali.
O msg już napisałem wyżej.
@Mekeos: Częściowo odpowiedziałem wyżej. Nie, różowa gotuje raczej klasycznie. Głównie to robi jakieś bardziej dania polskie jak schabowy, gulasz, devolaje, mielone, potrawki z kurczaka, placki, naleśniki i tak dalej. Ale też makarony czy jakąś chińszczyznę.
No to jest moja żona więc ciężko się rozstać ( ͡° ͜ʖ ͡°) I mam tak od dobrych 10 lat.
✉️
Opublikowane
@markhausen: różowa używała msg do np. dań chińskich, ja też próbowałem sobie doprawić tym np. zupę, no zmienia smak ale dalej nie na tyle aby to smakowało
Rodzice właśnie w domu zawsze gotowali ale ja byłem niejadkiem, musiałem się zmuszać bo więcej niż 3 widelce jedzenia to była katorga, dobijałem się owocami bo te mi smakują aby nie być głodnym, a jak odkryłem zapiekanki czy inne wynalazki to każdą kasę na to przeznaczałem. Dla mnie wyzwaniem była nawet wigilia bo po łyżce każdego dania zjadłem i koniec.

