Opublikowane

Czy terapia psychologiczna naprawdę działa?

Czy aby skończyć kurs na psychoterapeutę lub psychiatrię wymagane jest posiadanie żółtych papierów? Czy istnieją ludzie z tych profesji nie mający mocno poprzestawiane w głowach? Pierwszy psychiatra u jakiego byłem prawie krzyczał na mnie, że jestem nienormalny, upośledzony, mam najczystszą postać depresji i żebym przestał mędrkować tylko zaczął brać tabletki – po wizycie pierwszy raz od czasów szkolnych zacząłem myśleć żeby ze sobą skończyć. W drodze do akademika zostałem zgarnięty przez kolegów z kierunku na posiadówę u ich znajomego (2 razy w czasie całych studiów brałem w czymś takim udział). Idąc powiedziałem im że wracam od psychiatry z diagnozą depresji – roześmiali się, stwierdzili, że ich wkręcam, że ktoś taki jak ja nie może mieć depresji. Po czym jeden dodał, że jakbym miał problemy, to zawsze może pogadać. To plus późniejszy kontakt z większą grupą ludzi jakoś potrafił mnie podnieść na duchu, pozostawiając tylko traumatyczne przeżycie, które kołatało w mojej głowie jeszcze przez kilka dni. Później spróbowałem znowu – psychiatra która zapytała, czy wolę SSRI czy benzo a gdy powiedziałem, że na problemy ze zdolnościami kognitywnymi to raczej concerta: powiedziała, że nie może mi przepisać, ale mogę iść na psychoterapię. Po roku oczekiwania (NFZ rulez) pani terapeutka stała się bardzo niemiła, gdy nie miałem zamiaru opowiadać o swoim dzieciństwie w związku z problemami które pojawiły się po 20 roku życia. Podniesiony głos, „dlaczego nie chcesz się przede mną otworzyć!” (co słyszałem też u psychiatry nr 1), „jesteś nienormalny”. Jakieś 2 lata później trafiłem do endokrynologa, który zdiagnozował u mnie zaburzenia gospodarki elektrolitowej. Po leczeniu problemy przeszły a pan doktor powiedział mi, żeby nigdy nie iść do psychiatrów i terapeutów bo to jest pseudonaukowe kuglarstwo i oni nigdy, nikogo z niczego nie wyleczyli. Jedyne co potrafią, to losowo aplikować leki otępiające lub gadać od rzeczy na terapiach, bo większość z nich ma problemy z głową. Wiodłem więc sobie życie klasycznego przegrywa (czy jak widzę w obecnej nomenklaturze to raczej lekkiego przegrywa). W międzyczasie poznałem MGTOW co do tej pory było chyba najlepszą terapią/światopoglądem. Przestałem sobie robić nadzieje przy kontaktach z kobietami, przestałem się rozczarowywać. Zacząłem za to odczuwać satysfakcję, gdy koledzy (jestem inżynierem, więc kobiet mało) zabiegali o projekt z kobietą, po to, by później za nią dodatkowo j3bać i zbierać op13rdol, że robota się opóźnia. Gdy jakaś dziewczyna w pracy przy pierwszym kontakcie była żywo zainteresowana rozmową i mną a później nawet cześć nie mówiła – przestałem analizować czy coś powiedziałem nie tak, czy źle się zachowałem, czułem satysfakcję, że mam spokój i wszystkie dramy i krzywe akcje mogłem sobie obserwować z bezpiecznej odległości. Miałem też tutaj konto – ludzie, którzy podawali się za terapeutów za każdym razem sprawiali wrażenie bądź to upośledzonych, bądź psychicznych. Nawet lekarze, których szczerze nienawidzę – tu na wykopie raczej byli psychopatami lub burakami, ale w najgorszym wypadku o przynajmniej przeciętnym poziomie inteligencji a z niektórymi miałem nawet spoko rozmowy. W przypadku psychiatrów i psychologów nie zdarzyło mi się nigdy. Ani na tym portalu, ani spotkanych prywatnie. Do czasu gdy w związku z problemami neurologicznymi zostałem skierowany na diagnostykę psychologiczną. Diagnoza nie miała sensu, pani psycholog powiedziała, że mogę się nie zgadzać (pierwszy raz usłyszałem takie słowa od osoby z wykształceniem psychologicznym) ale ona mówi jak uważa i radzi mi uwierzyć, bo to ona jest profesjonalistką. Gdy diagnozę zobaczył neurolog, śmiał się przez dłuższy czas, po czym stwierdził, że zawsze zabawne jest czytać te „psychobzdury” i wdrożył leczenie, które po kilku miesiącach pomogło. Niemniej wizyta u pani psycholog zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, bo mimo że była skrajnie niekompetentna, nie była psychiczna. Normalnie dało się z nią porozmawiać jak z człowiekiem, który ma po prostu odmienne opinie (na każdy temat). Na pytania o uzasadnienie swoich twierdzeń po prostu odpowiadała zamiast podnosić głos i mówić coś o zaufaniu. Postanowiłem więc, że jeszcze raz spróbuję terapii, bo może ten endokrynolog co mi pomógł po prostu często spotykał się ofiarami tych gorszych specjalistów a ci spotkani w Internecie nie reprezentują całości… Pierwszy terapeuta jeszcze kiedy jeszcze byłem na początku leczenia neurologicznego – psychiatra, psychoterapeuta, seksuolog. Jak się dowiedział, że nie mam dziewczyny, to stwierdził, że wszystkie moje problemy zdrowotne (do życiowych nie zdążyłem dojść) wynikają z nieruchania po czym zaczął prawić jak ważne jest to w życiu. Nie chciało mi się nawet go informować, że jestem 30+ prawiczkiem wyznającym MGTOW tylko słuchałem wykładu do końca wizyty. Na koniec wizyty tylko przytaknąłem, że zainstaluję tindera i ruszę na „świniobicie”. Po wyjściu stwierdziłem, że nigdy nie pójdę do terapeuty, który ma cokolwiek związanego z seksuologią. Drugi terapeuta – drugie pytanie jakie zadał (po pierwszym – z czym mam problem) było „jak mam panu pomóc?”. Myślę sobie – „powaliło czy co? To ja mam wiedzieć co robić, żeby sobie pomóc?” Jakoś dyplomatycznie odpowiedziałem w stylu, no że nie wiem i miałem nadzieję, że on mi pomoże. Paręnaście minut później zwróciłem uwagę, że to co powiedział zaprzecza całkowicie temu, co powiedział 5 minut wcześniej. No i powrót do starych przebojów (tego uczą na studiach, czy na kursie na psychoterapeutę?): z podniesionym głosem pytał; z czym mam problem, dlaczego mu nie ufam, dlaczego nie chcę się otworzyć, że bez otwartości i zaufania nie ma terapii na co ja odpowiadałem pytając z czym on ma problem. Ostatecznie na pożegnanie powiedział mi, że nigdy żadna terapia mi nie pomoże i nie nadaję się na pacjenta. Tak – obydwoje byli certyfikowani, tak, terapia behawioralna, kilkaset ocen na znanym lekarzu, średnia 5.0. I co w takim wypadku mam zrobić? Kolejny terapeuta spełnia raczej definicję szaleństwa przez oczekiwanie odmiennych rezultatów przy ciągłym podejmowaniu tego samego działania. Słyszałem opinie ludzi, którym pomogła rozmowa z księdzem. Z prywatnych obserwacji mniej niż połowa jest psychiczna – ci których pamiętam ze szkoły byli spoko, można było prowadzić ciekawe dyskusje. Tylko, że wtedy byłem katolem a teraz jestem ateistą/antyteistą – zakładam, że raczej nie ma siły wyższej, a jeżeli jest, jest to zła siła. O samym KK też nie mam dobrej opinii. Nie sądzę, by jakiś ksiądz chciał rozmawiać z kimś o takich przekonaniach. Zresztą – terapii jako takiej nie oferują, do konfesjonału nie klęknę a jakieś dni młodzieży czy inne pielgrzymki to nie moje klimaty... Nie wierzę w to, że terapia jako taka działa – bo nie ma na to naukowych dowodów, by terapia organizowana przez specjalistów działała lepiej, niż przez studentów psychologii, gdzie sami studenci psychologii to już mocno specyficzne jednostki. Nie prowadzi się badań porównawczych do terapii prowadzonych przez ludzi z ulicy, gdyż nawet testy ze studentami psychologii budzą „wątpliwości etyczne” że ludzie nie otrzymają „profesjonalnej” pomocy. Której skuteczność nie została udowodniona a przesłanki wskazują, że nie istnieje. Ale nie wolno tego badać. Bo psychoterapia działa tak jak Słowacki wielkim poetą był i jego poezja wszystkich zachwyca. Z tego może wynikać skuteczność terapii behawioralnej – tych terapeutów jest najwięcej, więc jeżeli robią dużo badań, to wyjdzie kilkadziesiąt wykazujących pozytywne działanie. Na kilka(dziesiąt) tysięcy tego nie pokazujących. Wierzę natomiast w rozmowę z drugim człowiekiem. Poza wspomnianymi kolegami, którzy na dobrą sprawę leczyli mnie z zaburzeń wywołanych „leczeniem” psychiatrycznym, dwa razy w życiu zdarzyło mi się porozmawiać z kimś właściwie obcym o swoich problemach i nowe spojrzenie pozwoliło mnie zmienić swoje życie w tych aspektach na lepsze. No ale studia się skończyły i prawdopodobieństwo znalezienia się w takiej sytuacji jest praktycznie zerowe, więc koncepcja psychoterapeuty jako takiego „przyjaciela za pieniądze” wydawała się jedynym możliwym rozwiązaniem. Po prostu rozmowa z kimś, kto miał normalne dzieciństwo, normalne relacje z rodzicami czy w szkole, kto wysłucha, powie co myśli i nie wykorzysta później moich problemów przeciwko mnie. Niestety… „My expectations were low and I'm still disappointed”… #przegryw #psychologia #psychiatria #psychoterapia #terapia

Dołączone mediagrafika

9msbpz
9msbpz

Akcje

Otwórz wpis na wykop.pl
Klucz publiczny:

jzpbc6c2yw72x5anw62zzx1p

Dodane: 9 marca 2025 - 19:13:19
Opublikowane

Autor był widziany3 miesiące temu

Anonimowe odpowiedzi

Opublikowane
@kossok. Ale jakie książki? Czytałem 3. Jak obudzić w sobie olbrzyma - grafomańskie wypociny, po kilkunastu stronach sobie odpuściłem. Jakiś poradnik do związków dla kobiet (współlokatorka mi dała do przeczytania) - "you go girl, stawiaj wymagania a facet ma się dostosować. Jak się słucha a jest na tyle atrakcyjny, że może mieć inne opcje, to czasem możesz go pogłaskać po główce". Wzmocniło to tylko moje MGTOW. No i najlepsza (nieironicznie) do tej pory - "dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" - całą książkę można skrócić do "masz swoje życie i nie żyj dla tych, co ciebie nie szanują". Nie było tam nic, do czego nie doszedłbym sam wcześniej. Autorka stwierdza, że najtrudniejsze jest odkrycie, że twój rodzic nie jest normalny i to wystarczy, żeby sobie poradzić. No chyba nie... A i jeszcze blogi pana Króla Artura - talent nie istnieje! Co prawda zaprzeczałoby to całej naszej wiedzy o genetyce a także obserwacjom tak prywatnym jak i naukowym, ale „trust me bro – skończyłem filologię freudowską więc wiem co mówię”. @ratty - dzięki, ale właśnie piszę o tym "flow", bo z żadną terapią nigdy nie miałem do czynienia, - od razu na pierwszej wizycie wchodziły pyskówki, które to ja musiałem deeskalować. Mam problemy w kontaktach z ludźmi, no ale od tych typów jedyny gorszy przypadek rozmowy jaki miałem to jak dostałem w zęby od jakiegoś sebka bo nie miałem papierosa. Żaden egzamin, żadna rozmowa kwalifikacyjna nie sprawiała mi takich problemów komunikacyjnych i nie mam z nich tak trwałych, negatywnych wspomnień. Nie ma mowy, żebym miał próbować losowo jeszcze raz tak samo, tylko inny nurt – pierwsza psycholog była chyba z Gestaltu właśnie a psychiatrzy poza ostatnim terapeutą – nie byli terapeutami, więc nie mieli żadnego nurtu.
Moderator mkarweta
Autor anonima