Relacja ojciec-babka: Jak ten się napije, to gada mądrości, jaka jego matka była wspaniała czy "nosiła go pod sercem". Wiecznie ją próbował zadowalać wszelkim kosztem (dzieliło ich 50 km). Przykładem są zakupy. Zamiast odhaczyć listę, to jak nie mógł czegoś znaleźć, to robił gonitwę po sklepach i ryneczkach. Więc zakupy zamiast 1 godziny trwały 3 godziny. Była akcje z poszukiwań jabłek Cortland na mieście albo wycofali jakieś pieczywo chrupkie Chaber i była gonitwa po mieście. Oczywiście mamusia nie chciała odwiedzać lekarzy czy miała dietę, to tutaj ojciec nie potrafił się jej postawić. Albo babka miała wizję rodziny wielopokoleniowej, że ktoś zostanie z rodzicami. Wiadomo było, że to nie wyjdzie już w czasie studiów, ale ojciec uciekał się do wszystkiego, żeby zadowolić mamusię - kłamał, że wnusio siedzi w wielkim mieście tylko z powodu pracy, często przyjeżdża do domu na weekendy, strasznie tęskni i ogólnie jest ideałem. Naturalnie jak nie chciało mi się przyjechać grać teatrzyk, to proszono mnie o telefon do babci, że pracuję w weekend, jestem chory albo jestem u rodziców, ale nie damy rady przyjechać. Bywało tak, że jechałem tylko do niej i z powrotem, a jak raz się wygadałem, że od razu wracam do miasta, bo nudzi mnie weekend na wiosce czy innym razem po pytany o samopoczucie i odpowiedzi "dobrze, ale jestem na kacu", to ojciec miał stan przedzawałowy i po wizycie mówił mi, że nie wolno jej martwić (a znam kolegów, co sobie pili na wesoło z dziadkami). I wiecznie mnie prosił, żebym jeździł 100 km i jak nie do domu na weekend, to chociaż do niej, żeby starowinka miała trochę radości. Relacja ja-matka: Z biegiem lat przestałem udawać, jaka nasza rodzina jest wspaniała i cudowna. Kiedy chorowała, to pozwoliłem jej nocować u siebie jak miała badania i leczenie, ale jak dowiedziałem się, że rodzeństwo jest faworyzowane i obdarowywane, a mi za bardzo nie chciano pomóc kupić mieszkanie, to przestałem ją nocować mówiąc, że chyba stać ich na noclegi w dużym mieście. Oczywiście zignorowałem tłumaczenia, że ona nie jest osobą decyzyjną w kwestiach finansowych. No i przyznam się, że jej regularne wizyty mnie męczyły i miałem konkretne pretensje, o czym nie omieszkałem się powiedzieć. Jak mnie prosiła o przyjazd, to moją reakcją nie było "ale fajnie, chętnie przyjadę" tylko "czego chcecie, byłem niedawno". Mówiłem jej, że jest głupia i uległa przy rodzinnych problemach, a nie udawałem jak ojciec wobec babki, że jest bardzo mądra. I wprost powiedziałem, że ja nie mam takich pokładów empatii i cierpliwości jak ojciec w stosunku do babki i nie będę dla niej chodził na 3-godzinne zakupy. Od kilku lat zacząłem okazywać niezadowolenie i nie mam potrzeby częstych kontaktów. Czy ja jestem żle wychowanym socjopatą, czy to z moim ojcem jest coś nie tak? I zanim coś napiszecie, jak babcia żyła to mniej więcej jeździłem co miesiąc. Bardziej z poczucia obowiązku niż szczerego przywiązania. Teraz widuje się raz, może dwa razy w roku. #psychologia #rodzina #zycie
Opublikowane
z4fq5hnh2b852ds4id23k9v8
Relacje rodzinne: Jak obowiązki wpływają na nasze życie?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
z4fq5hnh2b852ds4id23k9v8
Dodane: 10 lutego 2025 - 20:27:35
Opublikowane
Autor był widziany3 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
@eugeniusz_geniusz: I tutaj właśnie ciekawa rzecz, której ja niby socjopata nie mogę pojąć. Babka zostawiła jakiś majątek, ale ojciec jest jedynakiem i tego podlizywania się rodem z filmu "Sknerus" nie jestem w stanie zrozumieć.
@JonaszSynGrazyny Matkę karam za to, że zawsze w konfliktach rodzinnych była po stronie ojca. I to nie dlatego, że była przekonana o jego racji, ale po prostu chciała mieć święty spokój czyimś kosztem. Nie mam cierpliwości do końca ich życia udawać, że są wspaniałymi rodzicami i darzę ich szacunkiem.

