Co jakiś czas ktoś tu na tagu #alkoholizm piszę o plusach zaprzestania picia, że jest lepiej, więcej energii, są chęci, brak rozleniwienia. Dochodzi do stwierdzeń, że ludzie żałują lat w których piły. I to czasem już po miesiącu czy dwóch abstynencji. A u mnie jest odwrotnie. Nie piję już z półtora roku, a od 2 lat mocno już ograniczyłem. Było to spowodowane właśnie tym, że wiecznie nic mi się nie chciało, brakiem ambicji, unikaniem odpowiedzialności. A piłem alko bo było po nim po prostu fajnie. Taki reset na zasadzie byle przemęczyć się do weekendu, a w weekend nagroda w postaci alkoholu, imprezy, jakiegoś śmieciowego żarcia, czasem jakiegoś przelotnego seksu. Niby dobrze mi z tym było ale wiem, że takie życie to droga donikąd. Tak też rzuciłem alko, a przy okazji inne rzeczy jak fajki, przelotny seks, sociale i śledzenie jakiś strimów, śmieciowe jedzenie. No i wychodzi na to, że moje życie to pustka, mimo, że próbuje cały czas organizować sobie ten czas. Ale każda czynność, każdy trening czy każda przeczytana książka to zmuszanie się porównywalne do wsadzania ręki w ogień. Nic w tym przyjemnego nie czuję. Nie mam żadnej satysfakcji z jakiś wyników na siłowni, z medalu na maratonie. Mam jakieś tam towarzystwo znajomych właśnie poznanych w związku z tymi aktywnościami ale traktuje ich jak dziwaków. Jak widzę te twarze to mnie łapie aż taki wstyd z kim ja się witam, takie żenujące uczucie. A kobiety są kompletnie aseksualne. Zawsze sobie powtarzam przed takim spotkaniem aby tylko się nie odpalić i to wytrzymać. I odliczam czas do końca. No po prostu robię wszystko wbrew sobie. Czy tak powinni wyglądać to szczęśliwe życie bez alko gdzie każdy chce osiągnąć jak najwięcej? A pieniądze mnie nie motywują też do niczego. Mam jakąś tam pracę, od wielu lat na tym samym stanowisku bo odmawiałem awansów, stoję w miejscu i mimo niskich zarobków to mam wrażenie, że nie mam co z tą kasą robić. Już uzbierało mi się dużo tego. Kiedyś to wydawałem to na używki i imprezy, a teraz to wgl. Jak mam mieć chęci na awans jak nie mam co z tą kasą robić? A niczego sobie nie żałuję, kupuje jakieś buty do biegania po paręset złotych, jakieś tam smartwatche co roku nowy telefon, książki, jakościowe jedzenie. Nie mam jedynie zobowiązać jak dzieci/alimenty oraz kredyty, mam własnościowe mieszkanie, auto. Mam też ponad 40 lat więc do tego wieku zapewniłem sobie wszystkie potrzeby. Byłem u psychiatry kiedyś, przez 8-9 miesięcy brałem wenlafaksynę, ale depresji mi nie zdiagnozowano. Wizyty mogę streścić do zalecenia "weź się w garść". #gorzkiezale #zalesie
Opublikowane
h4rksyzf4v30isotq2zp376w
Jak życie bez alkoholu zmienia perspektywy?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
h4rksyzf4v30isotq2zp376w
Dodane: 9 lutego 2025 - 15:32:21
Opublikowane
Autor był widziany3 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
aktywny-obserwator-60 pisze:
Alkohol to emulator wielu rzeczy, jak masz duże braki i zaniedbania to nic dziwnego że po nim czujesz sens i spełnienie, nic ci nie da rzucenie alko jeżeli masz rozjebane życie przy 40 rż. takie bajki to często kobiety wciskają każdemu żeby samemu się nie smucić, żebyś nadrobił wszystkie zaległości to przede wszystkim musiałbyś mieć odczucia jak małolat w trakcie dorastania, a teraz jedyne co ci da możliwość przeżycia młodości jeszcze raz to narkotyki, leki, albo inne używki, a i tak nie masz gwarancji że twoja świadomość nie zablokuje i nie zniszczy takiej terapii. Oszukali ciebie jak i całą resztę ludzi że sumienie nie jest ważne skoro jest tyle do roboty i wszystko można zrobić potem i kupić za pieniądze, zmarnowali najważniejsza rzecz czyli czas ogromnej liczbie ludzi której pociąg odjechał dawno temu...
✉️
Opublikowane
@drakan8: Nie muszę pić. I nie biorę pod uwagę powrotu. Nie miałem nawet takiej myśli i nikt mi tego nawet nie wmówi.
I jak piłem też nie było fajnie, dlatego przestałem bo liczyłem, że pewnie będzie lepiej. Tyle pozytywów tu się naczytałem i troszkę rozczarowanie.
✉️
Opublikowane
@drakan8: A jaki jest większy wysiłek skoro nie bawią mnie wyniki wyciskania na klatę, w martwym i w przysiadzie, rekord na 10km, półmaraton, maraton i krata na brzuchu? Bo żadna z tych rzeczy mnie nie kręci. Mam to gdzieś. Robię to bo tak kazali u lekarza, tak kazali na wykopie. Mam jeszcze zrobić dziecko dla zasady? Bo mogę. Ale to już nie dotyka bezpośrednio tylko mnie ale też innej osoby. Nie wiem czy to dobry pomysł. A chętnych mam kilka.
Jeszcze mam w planie ironmana, ale z góry domyślam się, że jak i tak go odhaczę to będzie dla mnie tyle to znaczyło, że nic. A nawet inaczej, będę zły, że robię z siebie pajaca. Tak samo teraz nawet nie zwracam uwagi na te czasy biegania itp bo aż by mi było wstyd komuś o tym powiedzieć.
Ale chętnie poznam inne jeszcze sposoby tego mitycznego wysiłku.
@1964: No spoko, to mam się cieszyć z wracania po pracy do domu, leżenia w łóżku i przeglądania tiktoka? To są dla mnie małe rzeczy i spoko. Będę sie cieszył, że nie robię z siebie pajaca na treningach w pogoni za jakimś kaloryferem na brzuchu którego się wręcz wstydzę. No i te małe rzeczy na pewno nie popychają mnie w stronę np. zmiany pracy bo obecna mi wystarcza na wszystko. Ale jednak inni by stanęli na łokciach tylko aby dostać (szybciej) ten awans, które ja już wielokrotnie olałem.
Podróże też mam w swoim repertuarze. Póki co jedna wycieczka zagraniczna i kilka krajowych, przy okazji jakiś tam innych aktywności. Czy mnie bawią jakoś bardzo? No nie.
✉️
Opublikowane
@EvilRogue: Ja trochę inaczej to odbieram. Może się nie przedłuża, leci tak samo tylko nie jest odpowiednio zaakcentowany na tle innych dni. Jak piłem to czas jakby spowalniał. Wszystkie bodźce były bardziej wyraźne. Czerpałem z tego weekendu ile się da aby kolejny tydzień nudnej pracy przeżyć i byle do kolejnego weekendu.
Dziś ugotowałem obiad, byłem na siłowni, potem spacer i już jest 18 prawie, zaraz się biorę za kolację.
✉️
Opublikowane
@heniek_8: Czy jak wiem? Jestem raczej osobą ekstrawertyczną, zawsze było wokół mnie sporo ludzi, nie stroniłem od nich. Często przy okazji picia coś się działo, a to impreza, a to ognisko, a to kajaki albo mecz w piłkę po 5 piwach każdy ( ͡° ͜ʖ ͡°) Wyjazdy wakacyjne, dyskoteki i tak dalej. Inicjatyw było dużo. Tylko w wieku lat 40~ zostało już raczej specyficzne towarzystwo najbardziej zaprawionych. Reszta się ogarnęła, oczywiście czasem wyszli na piwo ale to na zasadzie kilku wyjść z roku. Niektórym starczyło parę piw, inni zachowywali się jak zerwani z łańcucha kończąc pod stołem.
Ale zdarzało się piwkować samemu pod monitor. Ale też nie jakoś mocno depresyjnie ale np. oglądając jakieś strimy i będąc aktywnym na czacie, na wykopie pod tagiem. Czasem przychodził do mnie kolega i we dwoje tak się gapiliśmy w monitory, on pisał z telefonu, a ja z komputera.
No opisałem co wprowadziłem do swojego życia po tym zaprzestaniu picia ale tak, nie wypełniło to pustki.
A pić przestałem bo boje się jednak tego stocznia. Zostali zaprawieni, wielu z nich pije mimo długów, rozwalonego zdrowia, porozstawali się, potracili prawko. Wiem jak zgubny jest alkohol, zbliżyłem się do granicy. A granica jest blisko jak masz np. pieniądze.
Nie chlałem dzień w dzień, ale zdarzało się w ostatnim czasie pić po te 30 piw weekendowo, gdzie zaczynałem już w czwartek od czteropaka, a w piątek po pracy był ogień.
Samo rzucenie picia nie było trudne. Niby na początku był pomysł tylko ograniczenia np. aby pić z raz w miesiącu ale tak łatwo to przyszło, że postanowiłem całkiem przestać.
✉️
Opublikowane
@fakty_i_faktury: No dbam o siebie, szczególnie teraz. Choć jak piłem to też nie żyłem jak szczur, nie miałem jakiejś nadwagi, sport też czasem jakiś uprawiałem od czasu do czasu.
W skrócie: gotuje sam, raczej jakościowe jedzenie, bez gotowców, fastfoodów, słodyczy. Są warzywa, owoce, ryby, orzechy, kiszonki. Sport jest, siłowania + bieganie i rower, czasem basen, uprawiam tez sporty zespołowe m.in. nożna i ręczna. Oczyściłem łeb z używek ale też sociali, itp. Gram w planszówki, czytam książki, rozwiązuje krzyżówki.
Badania ok, wszystko jest w widełkach i nawet zaraz po rzuceniu picia wszystko było. Badałem chyba wszystko co jest istotne od morfologii, wątroby, trzustki, nerek, lipidogramu, wszystkich hormonów jak tarczyca, przysadka, testosteron, wszystkie te wapnia, sody, potasy, witaminy D, metylacja, itp. Usg ok. Wykluczono insulinooporność, sibo, celiakię, h. pylori. Suplementuje w okresie zimowym wit. D tak jak mi kazał lekarz choć nie było niedoboru. Próbowałem różnych ashwagandha, żeńszenia, yerby itp.
Nie mówię, że jak piłem było ok. Było tak samo tylko bardziej komfortowo się czułem w towarzystwie pijących piotrusiów panów. Nie zmuszałem się do tego. Teraz jest inne towarzystwo, inne zajęcia, właśnie tak jak mówisz, takie miałem zalecenia aby zmienić środowisko i tam żyć i się realizować.
Co do awansu, to ja dawno temu odmówiłem. Pewnie jakbym chciał teraz to bym go dostał. Tylko nie mam do tego motywacji bo po co? Nowe obowiązki, uczenie się nowych rzeczy, nowi ludzie (choć u mnie też się regularnie zmieniają)

