Ze względu na problemu zdrowotne (atak rwy kulszowej) musiałem odwołać wesele w dniu dzisiejszym. Ślub się odbędzie ale w warunkach takich, że mam transport medyczny do kościoła. Muszę zapłacić wszystkie koszty w 100% za sale, jedzenie mogą mi oddać. Mam się zgodzić czy coś idzie ugrać jeszcze? Wszystko mi jedno ale rodzina kręci dym bo to oni cześć finansowali. #wesele #gorzkiezale #prawo
#gorzkiezale #zalesie #psychiatra #psycholog #przegryw #nerwica Jezus Maria, jeszcze chwila, a przez błachostkę wykituję psychicznie. Parę miesięcy temu, przed przeprowadzką pisałem z pytaniem z Anonima o pewne miasto w Polsce, jak się mieszka, jak wygląda życie towarzyskie, jak z pracą. Żeby nikogo nie urazić nie napiszę wprost, zrobię Wam zabawę o zgadujcie jak chcecie. Po paru miesiącach mieszkania mam własną, wypracowaną odpowiedź - ch&^owo. Nawet nie wiedziałem, że tak bardzo potrzebuję /big citi lajf/. Czuję, że tracę rok czasu z mojego życia mieszkając w tym mieście. Złoszczę się, bo skoro i tak tu utknęliśmy do grudnia to chociaż mogliśmy utknąć w Poznaniu, dopiero po 30 latach mojego życia odkryłem to miasto i jak zaje&*%ie ono wygląda. Albo mogliśmy siedzieć w takim Gdańsku i wychodzić sobie na plażę w niedziele albo zwiedzać park trójmiejski. Wyprowadziliśmy się z różową o jakieś 200 km od naszego wcześniejszego miejsca zamieszkania. Niby niedużo, ludzie przez pół Europy jeżdżą, ale no nie wiem. Totalnie nie siadła mi ta wyprowadzka. Kuuurr%$wa, naprawdę, ja już nie chcę, już mam dosyć, wracajmy. Gdyby nie umowa o mieszkanie, którą mamy do końca roku to pakowałbym się i wyjeżdżał jeszcze dzisiaj. Szukaliśmy miejsca, w którym nie będzie betonozy i będzie zielono. Mamy zielono, ale nie w tej formie jakiej chcieliśmy. Zamiast czegoś w stylu park - osiedle - uliczka - rządek drzew - chodnik - trawka i kwiatuszki (jestem oczami wyobraźni w Poznaniu) to mamy coś na zasadzie osiedle - dziki las, niedostępny dla pieszych - rów w którym chowa się tir - autostrada - drugi rów - metalowa siatka - rów - węzeł drogowy - dziki las, nosz kurna!!! No jest zielono, ale nie na to się umawialiśmy! Aaa! Opisałem rubieże miasta, bo w samym mieście jest betonowo jak sam c&uj. W ogóle, miasto średniej wielkości, będące częścią większej aglomeracji, a tak się tu nudzimy, nic się tutaj totalnie nie dzieje. Gorzej jak w powiatowym, bo powiatowe można przynajmniej obskoczyć w 10 minut pieszo, a nie kisić się między blokami. Jeżdżenie 40 km do miasta obok to też nie jest sposób, co mi po tym jak nie mogę wrócić uberkiem, a jeszcze chciałem skorzystać z życia i się wybawić, a tymczasem od początku roku, poza wyjściem na pizzę i piwo, to nigdzie nie wyszliśmy.
Właśnie się dokopałem na KRS do uchwały spółki w której pracuje dotyczącej podziału zysku za 2024. Okazało się, że 4 partnerów mających po 300 akcji każdy podzieliło sobie równo cały zysk zeszłoroczny i wyszło po 2mln na głowę, gdzie pensje pracowników oscylują w firmie na poziomie 5-7k brutto XD Aż się chce pracować... #gorzkiezale
#gorzkiezale #janusze #alkoholizm #patologiazmiasta #polska #prawo #wybory Wczoraj po pracy wpadliśmy na grilla do jednego z kumpli z roboty. Wszystko git, miła atmosfera, kiełbaski, piwko, aż jeden z naszych (ten co zawsze za dużo wypije i myśli, że jest najmądrzejszy) się zalał i - klasycznie - zaczęła się polityka. No i typ się odpalił. Zaczął jechać po Polakach, że "polactwo", że "ciemnogród", a potem pojechał po wyborcach Karola Nawrockiego, że to "idioci bez szkoły" i inne tego typu teksty. Kilka razy mu spokojnie mówiłem, żeby przestał, żeby nie psuł atmosfery, ale nie - musiał być najmądrzejszy. W końcu zaczął mnie prowokować personalnie. Nie wytrzymałem i dałem mu raz w pysk. Tyle. Żadnej bijatyki, żadnej jatki - jeden cios i koniec. Gość nawet się nie przewrócił. Zamówiłem Ubera i pojechałem do domu, żeby nie eskalować dalej. Dzisiaj się dowiaduję, że ten koleżka poszedł na L4 i zgłosił pobicie na policję. Twierdzi, że ma połamane żebra i jest cały potłuczony XD Mam świadków, że dostał tylko raz. Nie wiem, jakim cudem miałbym mu połamać żebra jednym ciosem bez nawet przewrócenia go. Teraz pytanie: czy to, że mnie prowokował i że to był tylko jeden cios, działa jakkolwiek na moją korzyść, jeśli sprawa faktycznie pójdzie dalej?
36 lat za mną. 36 lat. Mam wszystko i nic. Byłem kimś a jestem nikim. Co się zmieniło? Prawie nic, to ta zabawna część. Jestem wysoki, raczej duży ale nie tłusty. Dziewczyny lubiły mnie od zawsze, pewnie dlatego że mam 2m wzrostu. Nie narzekam na karierę, jestem specjalistą IT i wyciągam sobie po te 30-50k miesięcznie. Dobrze no, nie wliczając kręgosłupa w długość penisa to 20-30k do przewalenia co miesiąc. I to bez wykształcenia, pochodząc z wiochy, będąc wyrzuconym z domu na 18 urodziny i praktycznie nie mając rodziny. 10 lat temu jeszcze dużo imprezowałem i miałem dosłownie setki znajomych. Tak dużo że nawet wychodząc na zakupy ktoś podchodził zbić ze mną piątkę, a ja nawet nie pamiętałem gdzie się poznaliśmy bo byłem pijany 5-6 dni w tygodniu. Od rodziny na życiowy start dostałem przemoc w dzieciństwie, traumy, dramy, kopa w dupę i dużo nienawiści ukazywanej jako miłość. Siedzę teraz w 5-gwiazdkowym hotelu w Hiszpanii z wypożyczonym Audi S4, czekając aż da się wyjść na zewnątrz, popijając zimną sangrie i zastanawiam się które decyzje w moim życiu doprowadziły mnie do momentu, kiedy nie mam ani jednej osoby do której mógłbym się odezwać i powiedzieć jak mi smutno. Jeszcze tydzień temu miałem dziewczynę z którą mieszkaliśmy razem prawie 2 lata. Zerwałem z nią licząc że zrozumie wiadomość i wróci. Wiadomość którą zdaniem większości nie miała by sensu. Bo pewnie nie miała. No i nie wróciła, nie został mi nikt. Przyjaciół pogoniłem lata temu, nie mogłem wytrzymywać tego że żeby w ogóle móc się komunikować musieliśmy zawsze chlać. Zawsze. Chyba nigdy nie spotkaliśmy się trzeźwo. Zjada mnie depresja, nic mnie nie cieszy, nie widzę żadnej przyszłości dla siebie. Mimo pozornego przegrywu mam wszystko, ale to ani przegryw ani wygryw - to totalna pustka. Osiągnąłem więcej niż 98% ludzi na świecie, a nawet patrząc na wychudzone dzieci w Afryce myślę że są szczęśliwsze ode mnie. O co chodzi? Co to za błędy matrixa? Ta historia się nie klei, nie ma sensu, brzmi bzdurnie. Co ja mam zrobić? Gdzie szukać pomocy? Co mi w ogóle jest? To jakiś check engine w mózgu czy jestem już całkiem zepsuty i nadaje się tylko na szrot? Takie jest moje podejrzenie, że moja dusza umarła już dawno i zostało tylko nieszczęśliwe naczynie które wolno się rozkłada. #zalesie #depresja #feels #zwiazki #gorzkiezale #przegryw #urodziny #samotnosc #przemyslenia
Mam 23 lata. Nie jestem dziwny. Nie jestem słaby. Jestem po prostu produktem waszego systemu. W przedszkolu byłem łobuziakiem. Biegałem, krzyczałem, walczyłem o swoje. Ale wtedy po raz pierwszy usłyszałem: „Nie można.” „Nie wypada.” „Bądź grzeczny.” I wtedy się zaczęło. W domu? Zabiliście moją pewność siebie. Nie można się kłócić. Nie można się postawić. „Siedź cicho, to cię pochwalą.” Mama bała się, że skręcę sobie kostkę. Tata bał się, że coś powiem głośno. Oni mnie nie chronili. Oni mnie kastrowali – codziennie. Nie pytali, dlaczego się biłem – tylko czy przeprosiłem. W szkole? Zabiliście moją kreatywność. Nie było miejsca na pytania. Na emocje. Na bycie innym. Było tylko: nie oceniaj, nie przeszkadzaj, nie przeklinaj. Jak miałem coś do powiedzenia – byłem „problemowy”. Jak siedziałem cicho – byłem „grzeczny chłopiec”. I tak zaczęło się umieranie na raty. Potem przyszły one. Dziewczyny. Kobiety. Marzenia, fascynacje, te pierwsze motyle, co miały mnie ożywić. A co dostałem? Wyrok. Bo jestem nudny. Bo jestem zwyczajny. Bo nie mam tej iskry. Bo nie mam "tego czegoś". Niby ładny chłopak, inteligentny, ułożony – ale co ja mogę jej zaoferować, skoro weekend spędza na jachcie wartym więcej niż dom moich starych i sąsiadów z całej ulicy? Byłem tu i tam. Ale zawsze z kolegami. Z marzeniami, że coś wyrwiemy. Tylko co i jak, skoro wszędzie słyszałem: „Bądź sobą, nie musisz być twardy.” A potem? W filmach – osiłek ratuje świat. W życiu – one wybierają czarne charaktery, a jak wybierze takiego jak ja to dla "przystani" - z kim innym będzie jednak "pływała" Z resztą czarne nie tylko charaktery. Coraz częściej czarnych dosłownie. Z jajami. Silnych. Brutalnych. Więc pytam was: Po co robicie z nas miękkie faje, skoro potem mówicie, że nie mamy jaj? Żeby nas osrać? To jakaś zemsta za #dubajskaczekoladanaklate A potem przyjść i powiedzieć: – „Mój twardziel zdradził mnie z tą su*ą! Popuściła mu szpary...”? No fajnie. Wczoraj marzyłem, żeby taka jak ty mi popuściła. Dziś gardzę tobą i wszystkimi podobnymi. Polityka? Kiedyś mnie nie obchodziła. Dziś wiem – to ona od lat interesuje się mną. To wy, politycy, zrobiliście ze mnie niezaradnego, przestraszonego chłopczyka. Wy hodowaliście pokolenie bez pazura. I wmawialiście, że to nowoczesność. W niedzielę – podziękuję wam symbolicznie. Zagłosuję na czarny charakter. Na faceta, który potrafi przyjebać. Który coś przeżył. Może biedę. Może ból. Ale życie. Bo kto ma nas ratować? Wymuskany Oskarek z wyuczonymi gestami? Czy typ, który latał po lasach i potrafił się bić? Ja się biję co najwyżej z własnymi myślami. I mam dość. Patrzę dziś na moich starych. I wiem jedno: Wolałbym, żeby życia uczył mnie ktoś, kto zna życie. A nie oni. Bo oni mi to życie odebrali. 23 lata zabijaliście mnie powoli. Czasem delikatnie, czasem systemowo, czasem z uśmiechem. Ale skutecznie. Pierd*lę was. Bez miłości. Bez wdzięczności. Bez litości. Bo dziś wiem jedno: To tacy jak Dario wygrywają. Twardzi. Z zasadami. Albo bez – ale z jajami. Tacy, co nie pytają o zgodę, tylko biorą, co ich. I nie chodzi o to, że mamy być jak oni. Ale o to, że wy nie zostawiliście nam żadnej alternatywy. Bo nawet jak komuś pasuje rola miękkiego chłopca, wrażliwego, spokojnego – to system i tak nie ma dla niego miejsca. Zostaniesz zastąpiony. Przez silnego, czarnego chada. Albo przez diabła w dresie, który wie, czego chce. Albo przez kogokolwiek, kto ma jaja. Bo dziś nie chodzi o dobro. Nie chodzi o wrażliwość. Nie chodzi o emocje. Chodzi o siłę. A wy nas jej pozbawiliście. Media? Media już nie pytają. One programują. Każdy, kto mówi prawdę – to „faszysta”. Każdy, kto kocha swój kraj – to „ksenofob”. Każdy, kto widzi, że nas niszczycie – to „zagrożenie dla demokracji”. Patriota = faszysta. Prawda = mowa nienawiści. Odpowiedzialność = przemoc. Zasady = opresja. Zamachy, gangi, gw*łty, nark*oania – to teraz Zachód. Postępowa Europa. Otwarta. Na co, kurwa? Śmiej się ze mnie. Naśmiewaj się z moich frustracji. Mów, że jestem przegrywem. Ale ja otwieram oczy. A ty nadal siedzisz w tej swojej kapsule z Netflixem i propagandą. Więc zrób sobie selfie. Pochwal się tolerancją. Zamknij oczy i wierz, że nic się nie dzieje. A ja? Ja się już nie dam kastrować. I teraz powiedz mi, jak ja mam założyć rodzinę? Jak ja mam spłodzić potomka, skoro nie mam jaj? Nie tylko dosłownie – ale w sobie. Zabite. Wygaszone. Zdechłe od braku prób, wyzwań, zwycięstw. Jak mam być ojcem, skoro sam nigdy nie miałem ojca, tylko biernego współlokatora? Jak mam być mężem, skoro jedyne, co umiem, to nie przeszkadzać? I z kim mam to robić? Z dziewczyną, która mnie nie widzi, bo patrzy tylko na tych, co mają jaja? Z kobietą, która wrzuca stories z życia, którego nigdy nie osiągnę, bo nie jestem na liście zaproszonych? One wybierają instynktownie – tych z jajami. Nie tych z dyplomem. Więc nawet jeśli jesteś porządny, pracujesz, nie jesteś z biedy – to i tak jesteś za mało jakiś. Bo nie wzbudzasz emocji. Bo nie masz tej iskry. Bo jesteś chłopcem, nie mężczyzną. Mam żal do was wszystkich. Do rodziców – za to, że mnie chronili przed ogniem, zamiast pokazać, jak go ujarzmić. Dać się oparzyć. Do szkoły – za to, że zabiła we mnie ciekawość, kreatywność, siłę i chęć rywalizacji. Do mediów – za to, że zrobiły mi z mózgu papkę, promując wszystko, co słabe i nijakie. Do kobiet – za to, że mówiły jedno, a wybierały drugie. I do polityków – za to, że świadomie hodowali mnie jak cielaka bez rogów. Macie mnie. 23-letni kastrat. Produkt waszej nowoczesności. Ale już nie wasz. Nie teraz. Nie więcej. Bo dziś wiem, że tylko siła przyciąga życie. A wszystko inne to marketing dla przegrywów, żeby nie protestowali. I wiem jedno: Nie dam się więcej okłamywać. Nie dam się więcej wychowywać. Nie dam się więcej kastrować. Koniec. Albo nie. Jeszcze coś! I wiesz co mnie jeszcze rozwala? Ten z biedy. Z którego czasem się podśmiewałem z kolegami, jadąc na kolejną wycieczkę do Dubaju czy Monako. Ten, który nie miał fajnych ciuchów. Który nie znał marek. Który w liceum nie miał Insta, bo miał rozjebany ekran. Dziś on ma ciekawsze życie ode mnie. Nawet jeśli dalej mu się nie wiedzie, a morze widział Bałtyckie i ostatni raz 4 lata temu. Nawet jeśli nadal nie ma hajsu. To mam wrażenie, że każdego dnia przeżywa więcej niż ja przez rok. Bo on walczy. O każdy dzień. O siebie. O szacunek. O dziewczynę. O sens. A ja? Ja miałem wszystko podane. Ciepły dom. Zmywarkę. Prywatne korepetycje. I... nic z tego nie wynikło. Bo jego życie może i jest brudne, trudne, niepewne – ale jest życiem. A moje? Moje to tryb samolotowy. Na autopilocie. Zamknięty w klatce komfortu, która okazała się trumną bez gwoździ. I czasem myślę… Co by było, gdybym się z nim zamienił? I szczerze? Poszedłbym do Obi. Po linę. Bo jestem słaby. Zbyt miękki. Zbyt delikatny. Zbyt wyuczony, żeby przetrwać jego codzienność. Bo on wyrywa to, co jego. A ja uczę się... jak nie przeszkadzać. Jak nie naruszać przestrzeni. Jak być neutralnym. To mnie boli najbardziej. Nie to, że jestem przegrywem. Nie to, że one mnie nie chcą. Nie to, że system mnie oszukał. Tylko to, że nie potrafię żyć. I że nigdy mnie tego nie nauczono. I że gdyby mnie wrzucić do prawdziwego świata – nie walczyłbym. Nie przetrwałbym. Tylko zacisnąłbym pętlę, bo nie umiem zaciskać pięści. To jest wasze dzieło. Systemu. Rodziców. Szkół. Mediów. Polityków. I tak – nas samych też. Bo pozwoliliśmy, żeby nam to zabrano. Ale dziś, jeśli ktoś się jeszcze śmieje z chłopaka z biedy – to znaczy, że nadal śpi. Bo on jest żywy. A my jesteśmy tylko naładowanym smartfonem, który boi się sięgnąć po cokolwiek więcej niż kolejne story. #zycie #przegryw #polityka #media #bekazlewakow #rozowepaski #gorzkiezale
Uważam że zdecydowanie za słabo jebie się w przestrzeni generację X Boomerów, czyli tych którzy praktycznie całe swoje produktywne lata spędzili w komunie, jedzie się z prawej i lewej. Ale Xów, czyli pokolenie transformacji, z tą swoją 100% pewnością tego że wszystko w życiu zrobili najlepiej i nic im nie można zarzucić, a którzy przypierdalają się do każdego tylko nie do siebie, jakoś wszystko omija. Millenialsi serio wolą walić w boomerów, czyli pierwsze powojenne pokolenie które wychowywane było przez ludzi którzy przetrwali wojnę, niż w ludzi którzy na wszystko mają gotową odpowiedź, którzy wmówili im że studia dadzą stabilność, że w pracy trzeba się poświęcać, że dzieci można bez przerwy podrzucać dziadkom i że dobre dziecko to takie które się nie odzywa, nie płacze, nie ma potrzeb (a jak ma to wpierdol albo kara). W ogóle nie ciśniemy Iksów, którzy najpierw hehe obalili komunę, a potem dali SLD zrobić z Polski paragangsterski kraj. Nie jebiemy iksów, którzy nadal albo wierzą w mrzonki liberałów z PO, albo w zamordyzm PiS i od 20 lat polaryzują ten kraj. Nie jebiemy iksów dla których korzystanie z komputera było już standardem, a którzy nadal mają problem z wysłaniem maila z załącznikiem ale będą nakurwiać na młodszych że dwie lewe ręce. Napierdalamy w tym kraju nie to pokolenie które trzeba. #gorzkiezale
Najgorszy czas w roku sie zaczal, cieplo pelno ludzi w parkach, pary chodzace za reke, calujace sie. Czuje sie wykluczony spolecznie ale to ze mna jest problem. Cos poszlo nie tak z dopamina i nie potrafie zainteresowac sie ludzmi na dluzej. Byly partnerki, znajomi ale nie jestem w stanie ich sluchac dlugoterminowo. Jedynie medyczna marihuana pomaga o tym nie myslec i zaraz sie odurze i oddam sie temu co chociaz na dwie godziny pozwala mi nie myslec o mojej zalosnej, pustelniczej egzystencji - filmowi. Przepraszam ze tak napisalem. #zalesie #gorzkiezale #chcesiewyzalic
Ostatnio zdalem sobie sprawe, ze jestem glupi. Wszystkie rzeczy wymagajace myslenia wywoluja we mnie poczucie przykrego obowiazku. Zauwazylem ze podejmuje aktywnosci niewymagajace myslenia-sport, ksiazki fabularne, filmy akcji. Uwielbiam jezdzic na rowerze i potrzebuje wyregulowac przerzutki. Wiecie co? Oddam do serwisu bo mi sie nie chce uczyc z youtube jak to robic. Zreszta kiedys to robilem i udalo sie ale co sie zmeczylem psychicznie przy tym to moje. Jestem zwyklym fizolem umyslowym, leniwym prolem, ktorego jak sie nie zagoni do roboty to nic nie zrobi. Smieszy mnie to, ze w rodzine mnie gnebili ze jestem glupi wiec przeczytalem wiekszosc klasykow literatury, obejrzalem wiekszosc klasykow filmowych i wiecie co? To nie ma zadnego znaczenia. Madry gosc moze ogladsc ukryta prawde i widziec w tym wiecej niz ja czytajac dostojowskiego. Inteligentny gosc jak widzi przeszkodze w postaci rozregulowanych przerzutek w rowerze, to uczy sie i to rozwiazuje sam. Mysli o swojej przyszlosci zawodowej, rozumie podstawowe zasady ekonomii i polityki. A ja? Ja po prostu omijam takie przeszkody bo sprawiaja mi bol. Proces nauki byl dla mnie zawsze bolesny. Uczenie na pamiec przychodzilo mi latwo, bo mam swietna pamiec. Natomiast rozumienie otaczajacej rzeczywistosci i jej zlozonosci technicznej-jestem inwalida umyslowym co sam nic nie umie zrobic. Ostatnio chcialem mieszkanie pomalowac ale stwierdzilem, ze wezme fachowca bo sam zle zrobie xd Kumacie jakim trzeba byc debilem zeby nie umiec wyregulowac przerzutek w rowerze lub pomalowac mieszkania? #zalesie #chcesiewyzalic #gorzkiezale
Czuję się okropnie głupi i bardzo żałuję, że moja ścieżka edukacji skończyła się, tak jak się skończyła. Mocno na własne życzenie. W czasach szkolnych zawsze nauka szła mi super łatwo, podstawówka i gimnazjum to była dosłownie bułka z masłem, każdy przedmiot od humanistycznych po ścisłe (które były moimi ulubionymi) szły mi super łatwo, przez cały ten czas nie poświęciłem 5 minut na naukę poza obowiązkowymi zadaniami domowymi. I to nie tylko to, że babcia mi powtarzała, że jestem zdolny, więc w to uwierzyłem. Miałem tego mierzalne efekty w postaci wygrywania konkursów, albo przynajmniej bardzo wysokiego w nich miejsca. Wiecie, niby nic wielkiego, ale jednak. Potem przyszło liceum i pomimo że nadal byłem bardzo dobry, to zaczęły się schody i zacząłem zauważać, że inni (którzy faktycznie pracują nad sobą) zaczęli mnie doganiać i przeganiać — na początku liceum nie mieli do mnie podejścia, a na koniec byli równo ze mną, albo i mnie lekko wyprzedzali. Tylko wtedy nawet jak zaczynałem się uczyć, to po prostu tego nie umiałem. No nie umiem się uczyć. Tylko znowu, dalej byłem w "topce" więc to olałem. Aaaaaż przyszły studia. Dostałem się na (wtedy mi się tak wydawało) ciekawy kierunek techniczny, wybrałem elektronikę zamiast informatyki, bo się nasłuchałem, jak to każdy elektronik jest informatykiem, ale nie każdy informatyk jest elektronikiem. I mnie to zabiło. Po pół roku okazało się, że najciekawszymi kursami są te matematyczne i informatyczne (gdzie nadal miałem ten "błysk", ale już gasnący), a te typowo elektroniczne to moje największe przekleństwo. Doszła trochę bardziej zaawansowana fizyka, której ani trochę nie rozumiałem. Zabiło to we mnie wszelkie chęci czy aspiracje. Rzucić w cholerę tego nie mogłem, bo czekałby na mnie powrót do domu rodzinnego i co najwyżej zasuwanie na produkcji za minimalną, więc starałem się to ciągnąć. Przez kursy się prześlizgiwałem, a nie je zdawałem, większość zdałem wyłącznie dlatego, że prowadzący od lat stosowali te same zestawy pytań, totalnie nie rozumiałem co ja tam robię. Na 6 semestrze, już po wyborze tematu pracy inżynierskiej, dogadaniu z promotorem i tego typu tematami załamałem się psychicznie, po prostu nie mogłem o tym myśleć, od 3 lat tym dosłownie rzygałem, ale musiałem tam chodzić dzień w dzień. Rzuciłem te studia w cholerę, pomimo że wszyscy, od rodziny przez kolegów po własną dziewczynę mi to odradzali i kazali się przemęczyć. Olałem ich, nie dałbym po prostu rady psychicznie i skończyłbym na jakimś oddziale zamkniętym. Sam tego rzucania żałowałem, ale no trudno. Chociaż żałowałem głównie tego, że czułem się jak gówno i że nie rozumiałem, o czym do mnie mówią i nie umiałem się tego nauczyć. Na całe szczęście, udało mi się już wtedy cudem dostać staż w IT, więc miałem jakiś punkt zaczepienia i jakieś pieniądze (to było 10 lat temu, to nie było żadne 15k, a 2k netto). I tak minęło mi ostatnie prawie 10 lat. Mam fajną pracę w IT, ale nadal czuję się jak gówno, często nie rozumiejąc bardziej skomplikowanych rzeczy. W międzyczasie zrobiłem jakieś gównostudia dla papierka i bycia "inżynierem". Mój żal i problemy z nauką czy rozumowaniem zniknęły, bo w końcu nie byłem żadnym debilem, a nadal trochę więcej niż przeciętniakiem, otoczonym takimi samymi ludźmi. I ostatnio dostałem nową pracę i trafiłem do dość skomplikowanego projektu. I to wszystko wróciło. Mam w swoim zespole 3 osoby z doktoratami, ale nie takimi gównianymi, a z najlepszych europejskich uniwersytetów, którzy mają cytowania i realną i faktyczną wiedzę. Wróciło wszystko ze zdwojoną siłą. Wiem, że gdybym przez te wszystkie lata tego wszystkiego nie olał, to przy odrobinie szczęścia mógłbym być jak oni, albo przynajmniej bliżej nich. I codziennie wraca ten ból z czasów studiów, ale spowodowany czymś innym, to już nie jest rzyganie źle wybranym kierunkiem studiów. To wewnętrzne rzyganie tym, że muszę pracowac z ludźmi, którym się w życiu udało, mają super wiedzę i potrafią bardzo konkretnie i dogłębnie myśleć nad tematami, nad którymi pracują i co najważniejsze są w tym bardzo dobrzy. Uważam, że w pewnym stopniu (bo ogólnie uważam swoje życie za fajne i wygodne) zmarnowałem swoje życie, bo teraz to już jest dla mnie na to wszystko za późno i mądrzejszy już nie będę, ani nie rozwinę się na tyle, żeby móc się choć trochę zbliżyć do tego ich poziomu. #zalesie #studia #gorzkiezale #nauka #szkola
Jeżeli komuś z tagu #przegryw wpadnie do głowy pomysł by rzucić robotę i odpocząć psychicznie to... odradzam. Pięć miesięcy temu rzuciłem robotę i czuję. Myślałem, że w tym czasie jakoś się ogarnę. Pójdę do psychologa, ogarnę urologa. Terminy oczywiście na 2027 rok( ͡° ͜ʖ ͡°) Remont kuchni nie ogarnięty. Śpię do 9-10. Większość dnia spędzam na telefonie. Już nawet na wypok nie wchodzę... Czuję, że jedyne co mi się udało przez te pięć miesięcy to zmarnować 3600 godzin i stracić 27 tysięcy bo tyle mógłbym w tym czasie zarobić... #gorzkiezale
#pracbaza #praca #korposwiat #pracait #zalesie #gorzkiezale Jakie inne zawody, niezwiązane z IT mogą być dobrą szansą dla UX designera? Zaraz stuknie mi 5 lat jako UX/UI designer i czuję, że złapało mnie to mityczne "wypalenie zawodowe". Sama idea takiego zawodu bardzo mi się podoba, ale w tym czasie przerobiłam trzy różne firmy i w każdej wygląda to tak samo - ostatecznie zdanie i tak ma ktoś na górze i kończy się na tym, że wdrażane jest coś co działa jako tako, a wygląda jeszcze gorzej. Sama czuję i mówią mi to inni, że jestem zbyt ambitna do tej pracy, ale ja nie czuję się przez to spełniona co jest frustrujące. Ponadto, uświadomiłam sobie, że te ostatnie lata na pracy 100% zdalnie przeklikałam przed komputerem i strasznie zdziczałam przez ograniczenie kontaktu z innymi ludzmi. Nigdy nie byłam tak aktywna fizycznie, bo gdyby nie sport, to czuję, że umarłabym przed ekranem komputera. Muszę coś zmienić w swoim życiu, i najpierw muszę zacząć od pracy. Jednak zastanawiam się czy nie spróbować czegoś innego. Oczywiście trochę się obawiam zmiany i zaczynania wszystkiego od nowa, ale chciałabym się odkleić od komputera, być bardziej z ludzmi i w ruchu. Wiem, że może wiązać się to z zarobkami mniejszymi nawet o połowę, ale mam o tyle komfortową sytuację, że nie mam żadnych zobowiązań, a sytuację finansową mam nawet ogarniętą, więc jestem w stanie to zaakceptować. Mam kilka pomysłów na siebie, ale dalej zbieram inspirację.
Mam dość mojej toksycznej koleżanki i chcę się na niej zemścić. Poznałam na studiach typiarę, na początku wydawała się normalna i dobrze nam się gadało, myślałam że w końcu będę mieć przyjaciółkę. Niestety jakiś czas temu zerwała ze swoim chłopakiem - i od tego momentu zaczyna się festiwal spierdolenia. Zaczęła się spotykać z byle kim, jedyne o czym gada to faceci. Tu się spotkała z tym, tu z tym, oczywiście na każdym spotkaniu się z nimi rucha. Chodzą po uczelni na naszym kierunku pogłoski że jest szonem i teraz boję się, że o mnie też takie będą mimo że nawet mimo wieku to nigdy nie miałam chłopaka. W ramach szkolenia odbyliśmy wszyscy wyjazd na kilka dni do innej miejscowości. Tam odjebało jej jeszcze bardziej - nocami się wymykała i randkowała z typami bo już #tinder poszedł w ruch jak tylko wjechaliśmy autokarem do miasta gdzie te szkolenie się odbywało xD. To większe miasto niż nasze więc więcej możliwości, imprezy, bary, więcej studentów niż u nas. I pewnej nocy poszłam do takiego baru razem z nią. Miałyśmy być tylko we dwie ale oczywiście że same byłyśmy tylko z 30 minut bo potem wyczaiła jakiegoś typa i wiecie co zrobiła? Zostawiła mnie tam samą XD W obcym mieście XD. W środku jebanej nocy. Wróciła sobie nad ranem i rzecz jasna nawet nie przeprosiła - wręcz przeciwnie, zaczęła relacjonować swoje wczorajsze bzykanko. Ale dlaczego chcę się w ogóle na niej zemścić? Dziewczyna korzysta z życia a ja jestem przegrywem więc pewnie jej zazdroszczę? Otóż nie. Nie mogę dłużej słuchać jak ona traktuje tych chłopaków. Czasami spotyka się z młodszymi, którzy są w nią zapatrzeni jak w obrazek a ona tylko bawi się ich uczuciami lub naciąga żeby płacili za nią na randkach (ich rodzice płacą bo gówniarze siedzą w technikum albo piszą maturę). O żadnym z tych mężczyzn nie mówi pozytywnych słów ani nie pokazuje że chciałaby z nimi stworzyć coś poważnego. Oni są zainteresowani, ona potem robi sobie bekę z tego co jej mówią i pokazuje mi prywatne rozmowy gdzie wysyłają jej słodkie rzeczy lub planują coś na przyszłość. Urwałam z nią kontakt, powiedziałam że nie chcę mieć wokół siebie kogoś takiego. Pokłóciłyśmy się, zwyzywała mnie, zrobiło mi się przykro. Wytknęła mi wszystko to, co i tak obniża już moją samoocenę. Czuję się jak gówno. Czy wysłanie jej kościółkowemu staremu jej nudesów i screenów wiadomości to dobry pomysł? Niby dziecinada ale chcę żeby pożałowała tego jak traktuje ludzi. Stary jest takim katolem że kiedyś mówiła że wyjebałby ją z chaty gdyby się dowiedział że w wieku 20 lat ma bodycount prawie taki sam jak wiek xD co robić. #logikarozowychpaskow #gorzkiezale
Widzę że zaczyna się robić o tej sprawie głośno więc chyba muszę wyrzucić swoje #gorzkiezale a może też przy okazji więcej osób o tym usłyszy i laska mimo wszystko się znajdzie. W zdecydowanej wiekszosci przypadków zaginięcia czy samobóje ludzie przejmują się tylko kobietami, posty na fb jakieś marsze czy inne chuje muje. A jak dotyczy to chłopa to conajwyzej wspomni o tym ktoś i zaraz wszyscy zapomną. A najczęściej te kobiety to jakieś karyny albo inna #patologia a potem latami się to ciągnie i dramat na pół kraju. Policja jest jaka jest. Natomiast też się im nie dziwię jeśli mają ganiać jakieś młode pato gowniary. Pamietajcie ZAWSZE możecie zgłosić czyjeś zaginiecie jeśli macie co do tego obawy. Przechodząc natomiast do sedna w moim mieście zaginała teraz laska, młoda 16 lat ogólnie każdy na miejscu raczej kojarzy co to za środowisko. 4 dni temu przed 20 wyszła kawałek od domu spotkać się z kolega na pol godziny. Jej telefon logował się w jego domu albo kawałek dalej bo nie wiadomo, o 20 pisała do koleżanki o pilny kontakt a potem już zero odzewu i nikt nie wie gdzie jest, ten jej kolega którego znała i miała się z nim spotkać był przesłuchiwany, twierdzi że nic nie wie i jej nie widział. Jej rodzina zaczęła jej szukać, dzisiaj w miejscu gdzie ostatni raz logował się jej telefon była duża grupa policmajstrów między innymi z psami tropiacymi. Pojawiły się ogłoszenia na Onecie czy w kilku innych miejscach i na fb gdzie członkowie rodziny się udzielali i pojawił się wątek tego że mławska policja na początku zlała sprawę. Jak wcześniej wspominałem nie ma żadnego limitu 48 godzin a zaginiecie możecie zgłosić zawsze jeśli macie co do tego podstawy, natomiast w tym przypadku laska podobno nie pierwszy raz uciekła gdzieś z domu, chwaliła się też na relacjach na instagramie jak pije albo pali. Dalej ma chyba w wyróżnionych stories jedno zdjęcie gdzie trzyma jakiegoś e szluga czy coś takiego a przypominam że ma 16 lat więc jeśli ktoś jest chętny to może sam sprawdzić https://www.instagram.com/majkaaxaa?igsh=MW1panR1aDlvOGZtNw== Zresztą wstawiała tam kiedyś różne ciekawe rzeczy, sugerujące że ćpała albo softy. Temu gościowi też podobno kiedyś wysyłała nudesy, łączyła ich też jakaś dziwna relacją która określił bym jako toksyczna, kiedyś jak była u niego w domu to ten ziomek wypłacił jej listwę albo ona mu, pluli na siebie dosłownie i w przenośni, mimo to jednak pomiędzy nimi miało do czegoś dojść, jakies 2 i pół roku temu krążyła nawet plotka że zaciążyła ale okazała się nieprawdziwa. Swoją drogą typ to też niezły agent. Z tego co wiem jest z rocznika 2008, przerobił większość podstawówek w tym mieście bo go wyrzucali albo przenosili z powodu stwarzania problemów. Jak miał iść do średniej to w jednym liceum które było obok jego starej szkoły to dyrektor ktory go kojarzył to odrazu powiedział że go nie przyjmie, miał iść do szkoły w Ciechanowie ale ostatecznie poszedł do technikum w Mławie gdzie już na początku roku grozili ze go pobiją jak przyjdzie. Obecnie z tego co się orientuję to ma jakąś grupę młodszych kolegów z którymi bujają się po mieście, piją, palą, szukają zaczepki i ogólnie kręcą patologię więc to chyba wystarczająco żeby wyrobić sobie opinie o tych ludziach. #gownowpis #mlawa( ͡° ͜ʖ ͡°)
Chciałbym mieć smutną (melancholijną?) introwertyczną dziewczynę z typowymi dla takich ludzi problemami jak fobia społeczna, depresja czy trudność ze znalezieniem normalnej pracy. Potrafiłbym być dla takiej kobiety silny, być dla niej oparciem i ogólnie czuć się przy niej jak mężczyzna. Jednak gdy próbuję z takimi cokolwiek zainicjować to się płoszą gdy dowiadują się że zarabiam to legendarne 15k, nie mam nałogów i ogólnie myślę że życie jest raczej ok niż nie xD Trochę już szukam kobiety i fakt że inteligentne baby w tym typie wolą dosłownych ćpunów z myślami samobójczymi lub bezrobotnych manipulatorów którzy wprost mówią że nie wiążą z nimi większych wizji na przyszłość (prawdziwe przykłady), strasznie mi wjeżdża na psychę. W czym jestem gorszy od ćpuna który był 3x w psychiatryku że z nim ona chce mieć wspólne życie, a ze mną nie? Zamiast tego podobam się ambitnym, zdolnym kobietom, z którymi życie to (dla mnie) udręka bo takie chcą tylko więcej i więcej od życia, a ja nie jestem żadnym go-getterem xD i związek wygląda tak że czuję się jakbym rywalizował z partnerką zamiast z nią być. Nie jestem leniwy ale robię karierę powoli i chciałbym w związku mieć poczucie że polepszam nasze życie w normalnym dla mnie tempie, zamiast martwić się że kobieta zarabia 2x więcej ode mnie i muszę przygrindować, i że po pracy ona uczy się 4 różnych rzeczy do pracy a ja wolę czytać badania psychologiczne dla rozrywki. Mam wrażenie że ten drugi typ kobiet się na mnie "nabiera" bo takie związki nie mają sensu, ale z jakiegoś powodu nawiązuje się je dość łatwo xD W każdym razie, kontekst narysowany, więc pytam się: o co tu chodzi i co mogę zrobić? Moje poczucie własnej wartości szoruje po dnie od czasu gdy TRZECIA inteligentna laska w tym pierwszym mnie odrzuciła na rzecz jakiegoś zjeba xD nie mam pojęcia co mogę robić nie tak. A samemu to lepiej bohatyrnąć niż ciągnąć tak do 40 bez rodziny, dzieci i poczucia celu w życiu. #gorzkiezale #niebieskiepaski #rozowepaski #zwiazki
Szukalem pracy, chodzilem po rozmowach ale to nie bylo to. W koncu jest ona - oferta marzeń. KorpoAI napisało po analizie CV "Perfect Match". Ofc telefon, rozmowa wstępna i tu clue. 9:30 telefon. Nie odbieram bo mam naradę. Po naradzie dzwonię - cisza. Telefon o 14:30 i propozycja terminu, jedynego, bo inne już zajęte przez tych, co odebrali. Terminu, w którym mam pierwsze od 9 lat, całodzienne szkolenie w obecnej pracy. Pani mówi, że zadzwoni do managerki i poda nowy termin. Po godzinie wysyła SMS, źe Managerka jest niedostępna do końca tygodnia i da znać jak wróci. Czyli już pociąg odjechał. Wina mojej chorej firmy. Nigdy się od niej nie uwolnię. #boldupy #pracbaza #gorzkiezale
Ej, też jesteście zmeczeni zwiazkami czy to tylko ja? Mlode laski sa super zaangazowane i wspierajace ale przyklejaja sie jak rzep i na dluzsza mete jest to meczace. Z kolei stare laski sa tak wymagajace i nie majace nic w zamian do zaoferowania poza dobrym seksem, ze to jakas kpina. Ogolnie uwielbiam swoje zycie, jestem introwertykiem, mam swoje hobby tylko brakuje mi jednego-znajomych albo umiejetnosci robienia rzeczy samemu. Niestety nie potrafie sam podrozowac, chodzic na spacery itp. musze miec jakis cel wiec uprawiam duzo sportu, ogladam filmy, czytam, chodze na zajecia i jest fajnie. Brakuje mi po prostu przebywania z kims ale kobiety na dluzsza mete mnie dobijaja. Nie, nie zostane gejem. Nie, nie mialem nigdy problemu z kobietami. Chcialem sie troche wyzalic i poznac wasze zdanie. #zwiazki #zalesie #gorzkiezale #chcesiewyzalic
byłem u lekarz psychiatry po zaswiadczenie ze jestem objęty leczeniem nie chciała dac bo dopiero co po 3 latach znowu tam wróciłem po antydepresanty a babka z opieki społecznej chciałą bo by to pomogło i cos pieniandzy by dała polaczki kombinatorzy wypstrykali l4 na 3 miesiace i nie chca przepisac i isc na ręke a ja 30 letni z 6 miesiacami doswiadczenia zawodowego nie moge miec nic stwierdzone ani byc niczym objęty bo taki normalny jestem, zdrowy i funkcjonujący w społeczenstwie. #zalesie #gorzkiezale #depresja
Generalnie to nie zazdroszczę ludziom bogatszym ode mnie. Tym _trochę_ bogatszym nigdy, tym znacznie bardziej w zasadzie też nie. Brat żony wydał ostatnio 500k na nowy samochód, ale gość dosłownie żyje, żeby pracować i oprócz etatu, bierze codziennie nadgodziny, dobrowolnie chodzi do pracy w soboty i niedziele, a w każdy urlop jedzie do kolegi za granicę i tam też pracuje, bez żadnego dnia przerwy. I w tym przypadku nie widzę żadnego powodu, żeby mu zazdrościć. Może mój samochód kupiłem za 40k 5 lat temu, ale za to mam życie i widuje swoje dzieci, co w jego przypadku nie jest takie proste, bo po prostu nie ma kiedy tego robić. Tym wszystkim milionerom i miliarderom nie zazdroszczę, bo po prostu nie czuję potrzeby tego robić, są bogaci i tyle, moje uczucia wobec ich bogactwa nie istnieją. Jednak kilka dni temu sytuacja się zmieniła i mam **ogromny** ból dupy o jedną osobę. Kupiłem dom i od pośredniczki, która się tą sprawą zajmowała wiedziałem tyle, że poprzedni właściciele wybudowali sobie nowy. I miało to dla mnie sens, ten ma prawie 200 metrów, a ich jedyna córka ma prawie 20 lat, więc uznałem, że pewnie zaraz się wyprowadzi, więc chcą coś mniejszego. Otóż bardziej mylić się nie mogłem. Jako że jestem dość ciekawski, to zacząłem szukać sobie informacji o tych ludziach. Okazało się, że zarówno facet, jak i jego żona prowadzą własne firmy. On (co się potem okazało) jeździ S-klasą, ona czymś podobnym, córce dali coś tylko trochę tańszego (bo nie wierzę, że 20-latka odłożyła 250k na samochód). Jego firma tylko w 2023 roku miała koło 5-7 milionów zysku netto. Oni po prostu wyprowadzili się z szarego domu na przedmieściach do "willi" kilka kilometrów dalej. I wszystko by mnie nie obeszło, gdyby chłop nie był jednocześnie tak bardzo świetną osobą. Mógł się wyprowadzić, wszystko olać i zająć swoim życiem i firmą, a jednak już po oddaniu nam kluczy kilkukrotnie z własnej woli przyjechał, żeby pokazać mi co i jak, będąc jednocześnie mega otwartą osobą i nawet kazał dać znać za jakiś czas, to przyjedzie mi pokazać jak się ogrodem zajmować, nie dlatego że jest jakimś ogrodowym wariatem, a po prostu, żebym wiedział (jego słowa). I tu się zorientowałem, dlaczego nie mam bólu dupy o tych wszystkich bogatych ludzi, bo ich po prostu nie znam osobiście. Bo jak tylko pojawił się ktoś, kto jest ode mnie znacznie bogatszy i nie dorobił się pracując na taśmie 20h na dobę, a ma sukcesy i "znam" go osobiście (dużo powiedziane, po prostu jestem z nim na "ty" i mam do niego kontakt, którego pewnie nigdy nie użyje, bo i po co mam mu zawracać dupę), to mój ból dupy wystrzela w Himalaje. Mega zacząłem mu zazdrościć pomysłowości na firmę, tego, że mu się udało i że po prostu ma kasę, co w moim przypadku pewnie nic z tego się nie powtórzy. Bo to nie jest też tak, że wszystko dostał i tylko ciągnie, a w przeszłości prowadził 2-3 inne firmy (znowu, wszystko znalazłem w internecie), które cienko przędły i w końcu upadły, a dopiero ta ostatnia "wystrzeliła" 2-3 lata temu. #gorzkiezale #zalesie #pieniadze #finanse #boldupy
Trochę #gorzkiezale człowiek od dobrych kilku lat zmaga się z depresją, cała rodzina już po drugiej stronie. Zostałem sam jak palec,stany lękowe dobijają dzisiaj jak nigdy. Brak pracy,perspektyw sporo długów. Niebawem emigracja,a nawet nie ma do kogo gęby odezwać. Ehh
Albo mam syndrom jakiegoś poszkodowanego dziecka albo faktycznie coś w tym jest. Jestem środkowym dzieckiem, mam młodsza siostrę i starszego brata. Zaraz po liceum wyjechałem za granicę aby zarobić kasę, po dwóch latach wróciłem do kraju poszedłem na studia i teraz mam stabilna bardzo dobrą pracę. Utrzymywałem się przez ten czas sam. W międzyczasie moja siostra skończyła jakieś studia ale poszła na kolejne, prestiżowe studia z branży mojej mamy. Łącznie studiuje już 9 lat i przez ten czas jest utrzymywana przez moich rodziców. Tzn była bo teraz już ma męża więc radzą sobie sami. Mój brat natomiast pracuje w takiej branży, że czasem można go dojrzeć gdzieś w tv. No i tak mama się chwali koleżankom jaka ma córkę a tata kolegom że jego syn w tv. A o mnie to jakoś nikt nie pamięta. Tzn przypominają sobie jak trzeba coś w domu zrobić, coś załatwić coś ogarnąć. I nie zrozumcie mnie źle bo mam bardzo dobrych rodziców, normalni ludzie, dobrzy ale mam wrażenie że jakoś z mojej perspektywy to nie do końca uczciwie do nas podchodzą mimo że oczywiście twierdza że jest inaczej. Brat chciał grać w młodości w pilke? Nie ma problemu, tata go woził jeździł na mecze. Siostra chciała grać na instrumencie? 10 lat z nią mama jeździła. Ja chciałem grać w hokeja - pojechaliśmy do klubu i jak gość powiedział ze zapisy za parę miesięcy to tyle właśnie hokej widziałem. Chciałem kiedyś być pilotem jakoś w gimnazjum - nikt mnie do tego nie popchnął, nie dopilnował, nie zainteresował się. Siostra chciała zdobić drugie studia - nie ma problemu. Ostatnie miesiące to nawet nie chce mi się jechać do domu ani dzwonić, jadę udaje że chętnie przyjeżdżam i tyle. Mam jakiś taki żal do rodziców, że uważam że potraktowali mnie gorzej mimo, że oni się zapieraja nogami i rękami, że tak nie było nigdy. Mam wrażenie, że przez to ze przez długi czas radziłem sobie jakoś sam dobrze to założyli ze w sumie to ja se dam radę i olać. Dzisiaj nawet z różowa o tym gadałem bo ostatnio potrzebowałem pomocy w małym remoncie, żeby ktoś doradził doświadczonym okiem ale się nie doczekałem. I tak koniec końców stwierdziłem ze chyba bym chciał mieć już taka swoją rodzinę bo od tej która mam to czuje ze coraz bardziej się oddalam. #gorzkiezale #gownowpis #rodzina #relacje #zalesie
Niedawno skończyłem 26 lat. Nie umiem kompletnie w relacje międzyludzkie i ich nawet nie lubię. Mam jednego przyjaciela, z którym wyślemy sobie kilka smsów w skali tygodnia i spotkamy się raz na 2 miesiące. Mam też jedną znajomą, z którą spotkam się na śniadaniu (ew. czymś podobnym) kilka razy w roku. Wiele lat temu udało mi się zaliczyć 3 dziewczyny z apek randkowych - głównie dzięki odpowiednim technikom manipulacji. Od kilku lat nawet tego nie mogę osiągnąć, bo na apkach randkowych katastrofa (niewiele par, praktycznie zero spotkań). Byłem też kilka razy na dzi.wkach pare lat temu (z ciekawości i dla funu głównie). Obecnie głównie piwniczę. Chciałbym być w relacji z fajną kobietą, ale nie wiem zupełnie jak się za to zabrać; jak wejść w taką relację, co robić w takiej relacji i czy tego tak naprawdę chcę. Mam zakodowane w głowie, że relacje z kobietami to jest pajacowanie po to, żeby zaruchać - a cała otoczka wokół tego to przykra konieczność. Nie wiem, jak zmienić to podejście i czy w ogóle powinienem je zmienić. Przykro mi tak po prostu... bo wiem, że jestem żałosny i jednocześnie nie wiem w ogóle, co z tym faktem zrobić. #niebieskiepaski #rozowepaski #seks #zwiazki #tinder #badoo #zalesie #gorzkiezale #feels
Od dzieciństwa choruję na zaburzenia lękowe, które z czasem przyczyniły się do wykształcenia osobowości unikającej i kilku epizodów depresyjnych. W tym roku kończę 33 lata i wiem, że "przegrałem" życie. Okazuje się, że szaleństwo nie jest wcale tak spektakularne, jak niektórym mogłoby się wydawać, szczególnie jeśli opierają swoją wiedzę na przekazach medialnych i dziełach popkultury. Nie ma w nim też nic romantycznego. To w większości przypadków długa droga po równi pochyłej, zakończona refleksją, że tak już będzie do końca :( #gownowpis #gorzkiezale #psychologia #przegryw
Ale mam podły charakter. Normalny i spokojny związek mnie tak nudzi, muszę pajacować i wywoływać wiecznie kłótnie, o pierdoły, a im bardziej abstrakcyjnie tym lepiej. Dlatego co kilka miesięcy zmieniam laskę. Mam chyba z 6 związków które trwały ok. roku i chyba z dwa razy tyle takich półrocznych. Oczywiście pomijam już wszystkie takie króciutkie, bo jak laska nie chciała się do mnie wprowadzić to leciała z dnia na dzień. A samemu być jest mi źle i od razu sobie kombinuje aby kogoś ściągnąć do siebie. Dziś np. zrobiłem dramę o jakiś ugotowany obiad, bo różowa zrobiła na dzień kobiet jakiś rosół i schabowego, zamiast wyjść normalnie do knajpy. Rozkręciłem taką dramę, że się popłakała i już do matki pojechała. I sama drama była bardzo złożona. Mam takiego asa w rękawie jak "koleżanka z pracy". Zawsze ją podaje w kłótniach jako idealny przykład, no cud i wzór, zawsze każdą istotną sprawę muszę z nią przegadać. No i tym razem postanowiłem "zapytać" w wiadomości co myśli o jakimś obiedzie w domu. Oczywiście wygląda to tak, że mam w szafce drugi telefon, na swoim mam zapisany tamten numer jako imię koleżanki no i tworze sobie takie fejk rozmowy. I pokazuje to swojej. No i pokazałem jej, że "koleżanka" sądzi, że musi być nudną kurą domową i błoniarą. No i uciekła po tym xD jakieś 11 miesięcy związku, 9 miesięcy mieszkania razem. A na jutro już tinderówa umówiona na obiad. #zwiazki #zalesie #gorzkiezale
tldr: z osoby z wysoką moralnością zmieniłem się w złodzieja, manipulanta i kłamcę i biorę tylko swój interes pod uwagę. Długo zastanawiałem się czy pisać ten wpis, ale wiedziałem że wykop to średnie miejsce bo zaraz będą pociski po mnie albo że bait. Ale ostatnio na twiterze widziałem wpis o robieniu wałów na kasy samoobsługowe i zaskakująco dużo osób wypowiedziało się że to robi, bo skoro sklepy robią w ch nas, to czemu by nie robić w ch sklepy? I tak naszło mnie że takich jak ja może być dużo... Do 30 roku życia wierzyłem w koncept karmy pomimo mojego braku wiary w siły wyższe. Rodzice wychowali mnie po chrześcijańsku. Mama działala w caritasie i często np. na święta robiliśmy wolontariat dla ubogich. Sam w szkole byłem w harcerstwie, biegałem z puszkami wośpu i pomagaliśmy robić zakupy starszym. Na wykopie dużo razy robiłem "wykop efekt", byłem fajnopolakiem tępiącym samochodozę/bycie homo sovieticusem i tym podobne. Ogólnie można powiedzieć że bylem frajerem, bo mając "okazje" np. żeby zrobić pijaną dziewczyne to darowałem sobie bo widziałem że jest turbo wstawiona. Chyba najgłupszą rzeczą jaką zrobiłem to znalezienie 100zł w szatni na basenie i zaniesienie na recepcje że znalazłem i mam nadzieję że ktoś się po to zgłosi i pani wyda to osobie co się zgłosiła. Co się zmieniło? Po osiągnięciu 30-tki coś we mnie pękło. Zdałem sobie sprawę że mimo bycia "nice guy" i graniu według zasad, niewiele mam z tego życia. - Korporacje i banki osiągają rekordowe zyski dymając obywateli, - na mieszkanie nigdy nie będzie mnie stać mimo że zarabiam na rękę ponad 8 tysięcy (a za samą kawalerkę płacę ponad 3500) co według zarobków niby mnie stawia w jakiejś topce polaków - politycy ciągle robią wały i włos im z głowy nie spada, a jak już to tylko tym najbardziej bezczelnym i to z aktu politycznej zemsty - patusy pokroju X7 Boss mają układy że zlecają sobie sami sobie sprzatanie swojego gabinetu za duże pieniądze z publiocznych pieniędzy - jakieś skwerki za 300 tys. w warszawie - sklepy typu biedronka ciągle walą w ch na promocjach - w razie wojny facecik leci walczyć za interesy tutejszych oligarchów którzy pierwsi spierzą na kajmany (deweloperzy, właściciele januszexów itp) - bycie nice guyem dla kobiet kończy się tym że totalnie nie jesteś w obrębie ich zainteresowań. Wiem co mówię bo przerobiłem dwa długie związki które poniekąd tak można streścić. A wtedy serce dla nich bym wyrwał Tego można mnożyć ale wiecie o co mi chodzi. Codziennie niby człowiek o aferach w necie czyta i co? Gówno. Po co ja mam być dobry dla wszystkich i uczciwych skoro ja ciągle dostaję po dupie? Jestem w drugim progu podatkowym, a jako bezdzietny singiel nic nie mam od tego państwa. Narastająca frustracja spowodowała że odwróciłem się od swojej moralności wynikającej z wychowania w rodzinie o dużym nacisku na bycie "dobrym człowiekiem" i "sprawiedliwym". Zacząłem najpierw niewinnie od nabijania pomyłek na kasie samoobsługowych. A teraz? - Regularnie kradnę w sklepach, nawet jak mnie przyłapią to kara 500zł wykroczenia to jest coś co potrafię czasem wyciągnąć w tydzień dzięki zaoszczędzeniu na kradzieży. A mnie nigdy nie przyłapali, bo wyglądam bardzo elegancko i nikt nie pomyślałby że jestem złodziejem. - Jeżdzę bez biletu w komunikacji, jak widzę kanarów to uciekam. - Zdarzało mi się sąsiadom jedzenie podpierniczać spod drzwi. - Na siłowni nie raz z szafki komuś dziabnąłem portfel bo nie mieli swojej kłódki, potem szybko w kiblu wyczyściłem z hajsu i wyrzuciłem koło siłowni (tutaj resztki -mojej moralności sprawiły że nie miałem serca wywalić dokumentów bo wiem ile to zachodu wyrabiać nowe), a niedawno nawet jednemu typowi całkiem nowiuśkie jordanki w moim rozmiarze skroiłem. - Z kobietami na tinderze zacząłem ostro ściemniać,tak jak kiedyś zawsze byłem z góry szczery żeby nie było nieporozumień tak teraz kłamię na temat moich zarobków itp., ściemniam tak żeby to MI było dobrze. I wiecie co? TO DZIAŁA. Jak Barney z How I Meet your Mother... - Teraz planuję robić mini scamy wykorzystując politykę zwrotów amazona, olx i jeszcze mam kilka innych dobrych pomysłów gdzie szansa na przypał jest marna I wiecie co? Na początku miałem duże wahania że źle robię, czułem się źle ze sobą, miałem dylematy moralne. A teraz cieszę się że to nie ja jestem frajerem na końcu łańcucha pokarmowego. Wiadomo że na początku też nie jestem bo są tam politycy i oligarchowie ale przynajmniej coś mogę sobie odrobić za bycie ru.. przez innych. Ale czuję się lepiej, czuję satysfakcję i dumę ze swojej zaradności. Tak wiem że mam mentalność homo sovieticusa ale... co z tego? Zastanawiam się ile osób jest tutaj podobnych do mnie. Bo myśle że może być dużo ale mało kto będzie miał odwagę się przyznać, dlatego anonim pomaga. Ale myślę ze takich jak ja coraz więcej może być. #gorzkiezale #wyznanie #polska
Musze napisac #zalesie Nienawidze mojej rodziny. Straumatyzowali mnie do tego stopnia, ze nie umiem stworzyc zadnej dluzszej relacji z ludzmi. Glownie ojciec dyktator i siostra mu wtorowala od dziecka-gnebili mnie psychicznie, obrazali, ponizali, bili. Matka z kolei wyhodowala we mnie lekliwosc przed swiatem. Odcialem sie od nich, wyjechalem we wczesnej doroslosci i nauczylem sie wszystkiego co umiem sam. Oczywiscie pomimo zwiazkow, relacji, demony wygrywaky. Terapie nic nie wnosily poza "to nie twoja wina". Na prosbe matki ponownie nawiazalem kontakt z nia, stary sobie po drodze(na szczescie) umarl, dalej kontakt z siostra. Duzo sobie pomoglismy tak zyciowo-ekonomicznie ale im dluzej z nimi przebywalem tym gorzej sie czulem. Siostra poprosila mnie o kilka noclegow, zachowywala sie w sposob jak za dzieciaka+straszny syf robila i nie reagowala na prosby wiec wywalilem ja z chaty. Na to matka do mnie, ze jestem taki i siaki, ze ona mi tyle pomogla. Najgorsze ze ta kurva zachorowala dosc powaznie i trzeba sie nia zajmowac. To chyba tyle. Nienawidze swojej rodziny, nienawidze ich ale nie z zawiscia, po prostu nie chce miec nic wspolnego z nimi przez to jakim czlowiekiem sie stalem przez ich dzialania. #zalesie #gorzkiezale
Eh Mirko smutno mi. Miałem pierwsze walentynki z różową. Ja: - Kwiaty i czekoladki - teatr - kolacja - ręcznie napisana walentynka z kolażem z naszym zdjęć A od niej dostałem… nic. Smutno mi. Nie jest ona roszczeniowa polka bo gdybym dal jej tylko kartkę to by się też cieszyła ale chciałem żeby było to wyjątkowe bo to nasz pierwszy wspólny Walenty. Ja nie oczekiwałem od hej nie wiadomo czego ale fajnie byłoby dostać chociaż jakąś kartkę albo coś… Na dzień chłopaka też mi nic nie dała. Ba. Nawet zapomniała. Wieczorem mi napisała że przeprasza że zapomniała i życzenia mi napisała. A mi potem głupio było jak chłopaki chwalili się co to na dzień chłopaka dostali. Teraz myślę czy na dzień kobiet się starać czy tylko kwiaty dać i tyle… chciałem też coś fajnego na dzień kobiet jej zrobić ale chyba mi się odechciało… #zwiazki #walentynki #gorzkiezale
Co jakiś czas ktoś tu na tagu #alkoholizm piszę o plusach zaprzestania picia, że jest lepiej, więcej energii, są chęci, brak rozleniwienia. Dochodzi do stwierdzeń, że ludzie żałują lat w których piły. I to czasem już po miesiącu czy dwóch abstynencji. A u mnie jest odwrotnie. Nie piję już z półtora roku, a od 2 lat mocno już ograniczyłem. Było to spowodowane właśnie tym, że wiecznie nic mi się nie chciało, brakiem ambicji, unikaniem odpowiedzialności. A piłem alko bo było po nim po prostu fajnie. Taki reset na zasadzie byle przemęczyć się do weekendu, a w weekend nagroda w postaci alkoholu, imprezy, jakiegoś śmieciowego żarcia, czasem jakiegoś przelotnego seksu. Niby dobrze mi z tym było ale wiem, że takie życie to droga donikąd. Tak też rzuciłem alko, a przy okazji inne rzeczy jak fajki, przelotny seks, sociale i śledzenie jakiś strimów, śmieciowe jedzenie. No i wychodzi na to, że moje życie to pustka, mimo, że próbuje cały czas organizować sobie ten czas. Ale każda czynność, każdy trening czy każda przeczytana książka to zmuszanie się porównywalne do wsadzania ręki w ogień. Nic w tym przyjemnego nie czuję. Nie mam żadnej satysfakcji z jakiś wyników na siłowni, z medalu na maratonie. Mam jakieś tam towarzystwo znajomych właśnie poznanych w związku z tymi aktywnościami ale traktuje ich jak dziwaków. Jak widzę te twarze to mnie łapie aż taki wstyd z kim ja się witam, takie żenujące uczucie. A kobiety są kompletnie aseksualne. Zawsze sobie powtarzam przed takim spotkaniem aby tylko się nie odpalić i to wytrzymać. I odliczam czas do końca. No po prostu robię wszystko wbrew sobie. Czy tak powinni wyglądać to szczęśliwe życie bez alko gdzie każdy chce osiągnąć jak najwięcej? A pieniądze mnie nie motywują też do niczego. Mam jakąś tam pracę, od wielu lat na tym samym stanowisku bo odmawiałem awansów, stoję w miejscu i mimo niskich zarobków to mam wrażenie, że nie mam co z tą kasą robić. Już uzbierało mi się dużo tego. Kiedyś to wydawałem to na używki i imprezy, a teraz to wgl. Jak mam mieć chęci na awans jak nie mam co z tą kasą robić? A niczego sobie nie żałuję, kupuje jakieś buty do biegania po paręset złotych, jakieś tam smartwatche co roku nowy telefon, książki, jakościowe jedzenie. Nie mam jedynie zobowiązać jak dzieci/alimenty oraz kredyty, mam własnościowe mieszkanie, auto. Mam też ponad 40 lat więc do tego wieku zapewniłem sobie wszystkie potrzeby. Byłem u psychiatry kiedyś, przez 8-9 miesięcy brałem wenlafaksynę, ale depresji mi nie zdiagnozowano. Wizyty mogę streścić do zalecenia "weź się w garść". #gorzkiezale #zalesie
Mam 21 lat mieszkam w akademiku gdzie w wiekszosci przewazaja ukraincy no i ladne ukrainki. Czasem czuje sobie wzrok niektorych dziewczyn przykladowo jak siedze z kolega na palarni, podobno jedna gdzies mnie szuka wzrokiem tak slyszalem od kolegi. Ale jakos mnie to wszystko nie przekonuje. W swoim calym zyciu mialem tylko i wylacznie jedna bliska relacje, jedyna dziewczyna z ktora doswiadczylem fizycznosci ale to nawet nie byl zwiazek. Bardzo romantyzuje ta relacje, mimo ze byla to toksyczna znajomosc. Jest mi ciezko w to uwierzyc, zeby jakakolwiek dziewczyna byla rzeczywiscie mna zainteresowana. Od tamego momentu wlasciwie nigdy nie dostalem sygnalu wprost, ze moze byc cos na rzeczy od innych dziewczyn. Jestem taki, ze nie lubie sie narzucac. Zadna dziewczyna nie wykazuje zainteresowania, wiec nie widze sensu zeby sie plaszczyc przed jakakolwiek albo probowac. Nie potrafie uwierzyc, ze jakiejkolwiek dziewczynie moze podobac sie 172cm gosc. Z drugiej strony dobija mnie fakt, bo nie chce mi sie sluchac opowiadan znajomych jak u nich sie rozwija relacja itd., jakies calowanie, pierwszy seks - boli mnie to ze nie jestem w stanie tez tego dostac, a czas tyka bo w wakacje wracam do siebie i zostane tylko i wylacznie z myslami co moglem a czego nie zrobilem, znowu jebana samotnosc. Chcialbym miec kogos blisko, z kim bym sie rozumial, mial te same poczucie humoru. Jestem zjebany, bo czesto porownuje potencjalnie jakies dziewczyny do tamtej czy ona rzeczywiscie bylaby lepsza niz ona. Nie chce nikogo zranic, nie chce sie bawic czyimis uczuciami, ani wykorzystywac, obiecywac gruszki na wierzbie. Potencjalnie jakby ta pierwsza do mnie napisala to bym polecial jak piesek do niej, a ja nie chce takiej sytuacji. To co chce powiedziec to, ze chcialbym rzeczywiscie ta jedyna z ktora bylbym szczesliwy, wiedzialbym ze to osoba ktorej potrzebowalem przez ten caly czas. #zalesie #gorzkiezale #gownowpis
Jestem spłukany. Buduje dom, ale budżet który na niego zakładaliśmy z różową juz się dawno skończył. Nie mamy środków na dokończenie budowy i staramy się robić wszystko z bieżących zarobków, przez co bez przerwy jestem spłukany do zera i zaczynamy tonąć w długach. Mamy ogromna motywacje aby się wynieść, bo żyjemy w bardzo toksycznych warunkach (nie chce pisać szczegółów, aby ktoś tego nie wystalckowal - musicie uwierzyć mi na słowo) - z jednej strony staramy się szybko zakończyć minimum budowy niezbędne do wprowadzenia się, z drugiej boję się, że utoniemy w zobowiązaniach. Totalnie nie wiem co mam robić aby się wyrwać z tego poczucia beznadziei i błędnego koła. Staram się wysprzedawać cały zbędny majątek, aby szybko zdobyć środki na dokończenie budowy. Nie mamy do kogo zwrócić się o pomoc, i możemy liczyć tylko na siebie. Staje się przez to smutnym, zgorzkniałym człowiekiem. #zalesie #gorzkiezale #przegryw #budowadomu #kredythipoteczny
Czołem, wpis zawiera moje doświadczenia ze spotkań z różowymi oraz szereg przemyśleń ( takich bardziej w stylu #zalesie ). Wpis nie jest baitem; jeśli ktoś miał podobne doświadczenia i / lub przemyślenia to chętnie poczytam. Oczywiście nastawiam się bardziej na krytykę, niż na słowa wsparcia, lub merytoryczne komentarze ;) Tytułem wstępu: 24 lata, 5/10 z wyglądu, mieszkam w dużym mieście (Kraków), zarabiam równe 10k PLN w finansach. Mam za sobą spotkania z 15 dziewczynami z tindera na przestrzeni mniej więcej 4 lat (z przerwami oczywiście). Statystyki wyglądają następująco: - 4 dziewczyny odrzuciłem; 3 z nich były widocznie grube; 1 miała wyraźnie nieatrakcyjną twarz (syndrom FAS?), - 8 dziewczyn mnie zghostowało po 1.spotkaniu (ponad 50% 1.spotkań kończących się w ten sposób wiele mówi...), - z jedną dziewczyną 3.5/10 zaliczyłem 2 spotkania. Na drugim umówiliśmy się w fajnej restauracji nad morzem. Zapłaciłem za całość. Próba pocałunku na plaży? "Lol nie!" Więc po 2.spotkaniu ją olałem - nie będę pajacował do dziewczyny, która nie chce się całować na 2.spotkaniu i, która średnio mi się podoba, - z jedną dziewczyną - taką przeciętną z wyglądu - świetnie się dogadywałem na 1.spotkaniu. Byliśmy na kraftowych drinkach, eksperymentalnie zdecydowałem się za wszystko zapłacić (100 PLN od osoby). Przy drinkach zaczęła rzucać tekstami jak to ruchała się wcześniej z jakimś murzynem-raperem (one serio nie rozumieją, że to jest 'red flag'? XD). Pocałunek po spotkaniu? "Za wcześnie..." Więc olałem; to było już po seryjce 10 nieudanych spotkań i nie chciało mi się dalej błaznować, chociaż dziewczyna mnie nie zghostowała. - miesięczne spotykanie się z dziewczyną studiującą w Polsce pochodzącą ze środkowych Indii. Było fajnie, pocałunki, restauracje. Dziewczyna naprawdę ładna jak na Hinduskę. Tym razem nie naciskałem; pozwoliłem, żeby to dziewczynie bardziej zależało. No i faktycznie po 5.spotkaniu zaproponowała, żebyśmy na następnym spotkali się u mnie. Na 6.spotkaniu od razu mnie całuje, wleciało dotykanie piersi... ale seksu nie chciała mimo, że naciskałem. Po spotkaniu się spłakała; "nie umiesz ze mną flirtować" / "nie dajesz mi emocji" / "nie potrafiłeś się określić" / "żartowałeś z mojego pochodzenia / wieku" XDDDDD Szczerze to mi się już nie chce. Doprowadzenie do seksu to wyzwanie pokroju wejścia na K2; nie wspominając w ogóle o związku i dzieciach(które chciałem mieć, ale będę musiał trochę zeskalować w dół swoje oczekiwana biorąc poprawkę na obecne realia). Wolę sobie odpalić jakiś filmik +18 od dalszego robienia z siebie klauna. Nie obchodzi mnie to całe "flirtowanie" / "podryw" i inne wynalazki feminizmu. Może sobie ogarnę jakiś wyjazd do Ugandy na murzynki, albo do Indonezji na azjatyckie dzi.wki (te ostatnie trochę bardziej podobają mi się od Europejek xd). Chciałbym, żeby liberalno-feministyczna cywilizacja 'europejska'(która z klasyczną, europejską, nie ma nic wspólnego) upadła raz na zawsze; nie widzę tutaj nic interesującego i inspirującego z punktu widzenia młodego mężczyzny. #rozowepaski #niebieskiepaski #seks #zwiazki #tinder #przegryw #demografia #polska #gorzkiezale
Odczuwam ostatnio straszna frustrację w życiu, patrzę na innych i czuje się jak przegryw, mam wrażenie że robiłem wszystko "jak trzeba", a mimo to wszystko mi odjeżdża, jestem w tyle za moimi rówieśnikami i nie wiem dlaczego, nie potrafię zrozumieć co robię źle, mam wrażenie że moje życie jest beznadziejne, przytłacza mnie to że nie wykorzystałem ostatnich paru lat w pełni a mam już 31 lat. Co z tego że zarabiam bardzo dobrze jak nic z tego nie wynika. Nawet nie mam z kim o tym pogadać - mój różowy odbiera moją frustrację bardzo personalnie i sama przejmuje te emocje, mam wrażenie że sprawiam jej przykrość i wprawiam w kompleksy mimo, że po prostu głośno myślę nad życiem. Zresztą ostatnio mam wrażenie, że marnuje jej czas, obawiam się ze przeze mnie i moje emocje to wszystko yebnie a ona zostanie "na lodzie" w wieku 30 lat i będzie musiała szukać kogoś na szybko byle tylko jeszcze zdążyć zostać mamą. Mam wrażenie, że niszczę cała nasza relacje, różowa czuje się, przez to gorsza, niewystarczająca dla mnie, bo np jestem pod wrażeniem koleżanki która według mnie idealnie poprowadziła sobie życie. Chciałbym już wyciszyć to wszytko, zaakceptować to że jest jak jest pogodzić się i jakoś żyć. Ale coś nie potrafię, każde spotkanie ze znajomymi kończy się tym że mam ogromnego doła. Coraz częściej przymyka mi przez głowę coś co mnie przeraża - sznur. A znajomi znają mnie jako kogoś kto jest pełen energii, zabawny, dowcipny, pewny siebie, pracowity i solidny. Ktoś z kim można i pogadać i dobrze się bawić,a ja teraz leżę w wannie i z oczu mi się leje. Jeszcze do połowy zeszłego roku gdy łapało mnie takie uczucie, to wystarczyło, że spotkałem się z moim najlepszym przyjacielem, z którym znaliśmy się 15 lat i gdy grzebiąc razem u niego na garażu przy moim czy jego motocyklu zawsze jakoś dochodziliśmy do wniosku, że nie jest źle. Ale przyjaciela już nie mam, odszedł nagle - nagła niespodziewana śmierć, komplikacje przy jego przewleklej chorobie (która bardzo bardzo bardzo rzadko powoduje właśnie taki nagły zgon). Teraz mogę go tylko odwiedzać na cmentarzu i mówić, jak bardzo mi go brakuje. Jego podejścia do życia, że mimo że według dzisiejszy standardów gówno miał to jednak czerpał radość z życia. Bardzo go ceniłem. To chyba tyle musiałem się wygadać. #feels #depresja #smutek #gorzkiezale
Zauważyłem, że mam bardzo dziwny nawyk. Pracuje w biurze, mam dość nudną i powtarzającą się pracę biurową, dość prostą, nie wymagającą żadnego specjalnego wykształcenia. Czasem jest tego więcej, a czasem praktycznie nic przez tydzień czy dwa. i otóż zamiast robić to wszystko w godzinach pracy, to sobie to odkładam na później, a w tym czasie przeglądam wykop, yt itp. a pracę zabieram i robię w domu. Nie wiem czemu tak. Tłumacze sobie, że mi w domu wygodniej bo większy monitor, szybszy internet. Ale to nie prawda, raczej wszystko jest porównywalne. I wkurza mnie to, bo wcześniej jak zdarzało się to sporadycznie, tak teraz zabieram do domu wszystko. I już sobie chyba wmawiam, że jestem zajęty i olewam inne domowe obowiązki. Jak z tym walczyć? #praca #pracbaza #gorzkiezale zupełnie nie wiem jak to otagować
Ehh nie napiszę niczego odkrywczego ale naprawdę mam dość w tym kraju i chodzi mi tutaj o to że prawdopodobnie nigdy nie będzie mnie stać na mieszkanie. Jestem z patologicznej rodziny, cudem udało mi się osiągnąć w życiu wyjść na prostą. Nie będę o tym się rozdzierał ale kosztowało mnie to dużo niż przeciętną osobę na ulicy. Dziś mam 33 lata i zarobki ponad 6k, jestem kucharzem. Moja dziewczyna też nie jest z dobrego domu, pracuje jako projektantka wnętrz i ma na rękę ponad 5k zł. Łącznie mamy ponad 11k dochodu do dyspozycji ale nie możemy spodziewać się niczego do dziedziczenia w domu. Nie mamy ślubu, chcielibyśmy kiedyś go wziąć ale wesele to kupa kasy, a nie chcemy żenić się tylko po to żeby dostać kredyt w banku. Jesteśmy razem od ponad 4 lata i marzy nam się dziecko. Od 2 lat o tym myślimy ale nie ma szans żeby na wynajmowanym coś próbować... bo z dzieckiem nie jest łatwo znaleźć wynajem. Raz musieliśmy się przeprowadzać 3miesiące po przeprowadzce bo landlord stwierdził że sprzedaje mieszkanie... nie jest to stabilne nic a nic. A poza tym nawet jak chcielibyśmy wziąć kredyt... to żeby mieć dwupokojowe mieszkanie, takie minimum 50m2 żeby nie kisić się we 2+dziecko+pies (mamy psa) to w Warszawie trzeba ponad 900-1kk zł dać, gdzie mówimy o racie rzędu 6-7k miesięcznie i wkładzie własnym na poziomie 200k+ zł... Ceny mieszkań mi znowu odjeżdzają, co nie zarobię jakieś pieniądze to nieruchomości rosną i siłą rzeczy NIGDY nie będzie nas stać na mieszkanie. Mam dość tego życia, myślę z dziewczyną czy nie wyjechać i o tyle co ja jako kucharz raczej miałbym luz tak ona raczej ciężko bo ona zna tylko angielski i w jej zawodzie nie będzie łatwo przebić się za granicą... #nieruchomosci #warszawa #gorzkiezale
TLDR: bierność życiowa niebieskiego mnie wykańcza Zarabiam dwa razy więcej od swojego faceta (kwestia szczęścia, trafiło mi się dobre stanowisko w tym mitycznym IT). Ja 14-16 k, on 7k. On na swoją pracę narzeka odkąd go poznałam (pracuje w zawodzie i uważam, że jego praca ma dużo więcej sensu niż moja, po prostu zarobki nieproporcjonalne). Problem w tym, że on nie robi niczego, żeby poprawić swoją sytuację i tylko ciagle narzeka na brak kasy. Ciągle gada tylko, że zaraz się zwolni albo "ogarnie cos swojego", więc nie ma sensu bić się o podwyżkę, no i tak już od paru lat nie ma ani nowej pracy, ani podwyżki xD Próbowałam poruszyć ten temat, coś pomóc i doradzić, zawsze kończy się na "no chyba masz rację" i nic więcej z tego nie wynika. Tak mi się czasem kojarzy z czterdziestolatkami, którzy dalej się łudzą, że ich zespół zaraz wyruszy w trasę po świecie. Kilka razy opłaciłam za nas dwoje całe wakacje (mi bardziej zależało na wyjeździe, to chuj tam, czemu nie). Mieszkamy w jego mieszkaniu (ja swoje też mam, ale w innym mieście). Udzielam się normalnie w domowych obowiązkach, sprzątam (on też), gotuję, itd. Nie oczekuję od niego prezentów, ale czasem zazdroszczę kobietom, które nie muszą pracować albo za które płaci facet. Dla mnie to jakaś abstrakcja,nigdy tak nie miałam. Mimo wszystko jestem kobietą i fajnie byłoby być czasem rozpieszczaną, ja dostanę może kwiatki z Lidla dwa razy w roku xd Odkąd mieszkamy razem, to nigdy nie zaproponował wyjścia z domu gdziekolwiek, nie ma nawet własnych kumpli do piwa, wszyscy "nasi" znajomi to moi znajomi. Kilka zalet dla pełnego obrazu: jest człowiekiem bardzo pracowitym, takim "ogarem", traktuje mnie z szacunkiem, można na niego liczyć i ogólnie dobrze się dogadujemy na co dzień. Problem w tym, że ja bym chciała jakoś iść do przodu, budować dom, polepszać standard życia, a dla niego każde wspomnienie o tym to sytuacja stresowa. Jest kompletnie bierny życiowo, nie ma żadnego odruchu do polepszania i ułatwiania sobie życia. Gdyby nie ja, to dalej siedziałby na podartym złamanym fotelu, który tu był jak się wprowadziłam xD Od lat mówi o zmianie pracy, a nie wiem,czy kiedykolwiek wysłał CV, bo cały czas tylko mówi, że "musi to przemyśleć". Oboje jesteśmy też juz dobrze po trzydziestce, więc naprawdę nie mam tutaj jakiegoś pola do popisu, żeby "szukać ideału", też przecież nie jestem ideałem. I tak, boję się samotności, to mój drugi związek w życiu, oba wieloletnie. Nigdy nie szalałam i nie chciałam szaleć, mój body count w wieku 30+ to dwa. Chciałabym popracować nad tym co mam, ale to takie zniechęcające kiedy niebieski przechodzi przez życie po linii najmniejszego oporu. Mam wrażenie, że jestem bardzo rozsądną osobą, nie wytaczam dram, dbam o siebie, zwracam ogromną uwagę na szacunek i przynoszenie wartości do zwązku, a mimo wszystko jestem babą po trzydziestce, której nikt się nigdy nie oświadczył :( Tak przykro trochę. #zwiazki #niebieskiepaski #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski i trochę #gorzkiezale
Uważam, że reprezentuję przeciętnego mężczyznę w wieku 26 lat mieszkającego w Polsce i moja sytuacja wygląda następująco: - brak pracy, zwolnili mnie z IT i od 3 miesięcy nie mogę niczego znaleźć, - sama praca w korpo jest żenadą; dzień w dzień spowiadanie się z monotonnych zadań jakiejś 'Scrum Masterce', - rynek pracy IT to kompletna katastrofa, niczym port w Beirucie po eksplozji z 2020, - brak dziewczyny od 4 lat; rynek matrymonialny to jeszcze większy dramat i katastrofa od rynku pracy, - okazjonalnie dzi.wki / sponsoring, ale obecnie jestem bez pracy, więc nawet na takie drobne przyjemności zaczyna brakować pieniędzy, - gwałtowny wzrost płacy minimalnej przy jednoczesnym zastoju pensji specjalistów (nie muszę chyba mówić, jaki ma to wpływ na motywację do pracy), - promowanie zapieprzania w korpo po 8-9 godzin dziennie jako sensu życia, co powoduje, że niezbyt ma się ochotę na cokolwiek, - o ślubie / dzieciach nie myślę; przestałem się w ogóle łudzić patrząc na kondycję społeczeństwa i perspektywy na przyszłość. Mógłbym jeszcze trochę powymieniać, ale chyba wystarczy. Nie widzę nic ciekawego w dzisiejszym społeczeństwie; w Europie w 2025 roku z perspektywy mężczyzny przed 30stką. Taki bezcelowy schemat życia i persmisywizm to prosta droga do alkoholizmu. #praca #pracbaza #pracait #it #rozowepaski #niebieskiepaski #zwiazki #tinder #seks #demografia #zalesie #gorzkiezale #przemyslenia
CZECHY: II próg podatkowy: od ekwiwalentu rocznych zarobków około 319 000 PLN. Stawka: 23% POLIN: II próg podatkowy: od kwoty niemalże średniej krajowej. Stawka: 32% XDDD Dodatkowo zapomnij o jakiejkolwiek waloryzacji - czy to o inflację, czy w odniesieniu do średniej krajowej. Na deser, (nie)rząd spod znaku brzozy smoleńskiej wpompował 300 000 000 000 PLN w gospodarkę w tarczach covidowych, głównie dla uciemiężonych peciembiorców. Pod wygodną przykrywką inflacji wszyscy prywaciarze zmaksymalizowali swoje marże, bo przecież można -głupi Polak i tak zapłaci 60 zł za średnią pizzę i 14 zł za 0.2L coli w szklanej butelce. W efekcie Polska jest drugim rynkiem zbytu w Europie dla BMW serii 7 i jednym z czołowych dla Mercedesów klasy S. Zaiste, straszna bida wśród peciembiorcow panuje - każdy dokłada do interesu i ledwo wiąże koniec z końcem. A obecny „rząd”, żeby było jeszcze lepiej, skutecznie wylobbował obniżenie składki zdrowotnej pciembjorcom tak żeby na ratkę leasingu na X7 albo Panamerę starczyło :) Rzygać się chce, żyjąc w tym kraju. #zalesie #gorzkiezale #finanse #gospodarka #podatki #ekonomia #polityka #patologiazewsi
#feels #zalesie #gorzkiezale Przezywaliscie wrazenie jak z mema "the world you remember no longer exist"? Serio, ostatnio tak dziwnie sie czuje jakby ktos oddzielil murem moje zycie i wspomnienia z dziecinstwa, a nawet sprzed paru miesiecy od tego co sie dzieje teraz. W ogole nie lacze swojej osoby jak mialem 15-25 lat z tym, kim jestem teraz. Moje plany i wyobrazenia z tamtych lat w ogole sie nie sprawdzily i to powoduje zwarcie w moim mozgu. Wkurza mnie to, ze musialem kupic auto jakie potrzebowalem, a nie jakie chcialem. Wkurza mnie to, ze sciezka zawodowa sie nie uklada i szukam teraz jakiejkolwiek pracy (bo musze, zwolnili mnie). Wkurza mnie to, mieszkam w miescie jakim musze i mi sie ono nie podoba, a nie w jakim chce. Wkurza mnie, ze w ciagu ostatnich 3 lat, co rok sie przeprowadzalem (bo partnerka czesto zmieniala prace, przeciez nie powiem jej, ze mam to w dupie, zostaje i od dzisiaj tworzymy zwiazek na odleglosc 200 km). Siedze i z wielka nostalgia wspominam tamte stare dobre lata i momenty jak pierwsze jazdy na kursie na prawko, moment rekrutacji na studia, jakies juwenalia, pierwsze wspolne wakacje z dziewczyna. Teraz to juz wszystkie jakies takie nie wiem. Do tego dochodzi jakies takie poczucie, ze niczego nie dokonalem w moim zyciu (no bo tak jest xD) i juz nie dam rady dokonac bo nie starczy mi sil, czasu, kasy... Bo w sumie pracuje i gowno z tego mam, nie mam czasu, codziennie przychodze zmeczony, po oplaceniu rachunkow malo co zostaje, na pewno nie na tyle aby sobie poszalec, kupic offroadowe auto i przytulic troche endorfin. Malo co obecnie mnie jara i cieszy, troche takie uczucie, ze co juz mialem przezyc i zdobyc to juz to mam za soba. No, moglbym obrac sobie za cel jakies podroze albo jakies cwiczenia na silce, ale to nie to. Troche jak z pierwszym seksem, pierwszy raz zapada w pamieci, a kazdy kolejny juz powszednieje, a po 15 latach to juz takie "meh". Moze czas po jakies tabletki u psychiatry, jak czytam to brzmi jak jakas derealizacja, choc az tak zle sie nie czuje XD
Powiem wam koliegi, że dla hupa zawsze jest over. Po roku siedzenia w piwnicy postanowiłem wybrać się na #spierdotrip do wojewódzkiego. W końcu żem jest kołchoźnik 6k to raz na rok można tak poszaleć ( ͡° ͜ʖ ͡°) Zaczęło się niewinnie, dosłownie w ostatniej minucie wsiadłem do pociągu. W pociągu siadłem na przeciw jakiegoś Anona, który wiercił się i kręcił na fotelu w te i z powrotem. W końcu przyszła taka chwila, że spojrzałem prosto w jego twarz i zrozumiałem, to był jeden z nas - #przegryw. Za chwilę dosiadła się jakaś #plodnajulka, w sumie nic o niej nie można napisać poza tym, że swoją ewentualną kobiecość zabiła szmatami oversize... Po chwili, dosiadła się jeszcze jedna #plodnajulka, ta była na prawdę fajna. Styl, szyk, uroda - słowem czuć piniądz ( ͡° ͜ʖ ͡°) Ale nie dla huopa to! (ament! - przyp. red.). No nic. Dojechałem do #krakow i zaczęło się na pełnej. Jakbym wskoczył do jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Na dzień dobry, para homo spaceruje za rączki i wymienia się całusami - w powiatowym nie do pomyślenia, ale w sumie jak się kochają to c---j z nimi. Wszędzie, ale totalnie wszędzie #p0lka i #julka z kolczykami gdzie się da i włosami we wszystkich kolorach tęczy. Jak jakaś #p0lka w miarę normalna z wyglądu, to znów idzie z dwumetrowym oskarkiem. Przez ~30 min. pobytu w galerii naliczyłem chyba 10 czy 15 par #p0lka z #mokebe/#pajet/#azjata... I totalne zero par w drugą stronę. W tramwaju jedyne czego doświadczyłem to pogardliwe spojrzenia ze strony #p0lka. Załatwiłem to co miałem załatwić "na mieście" i wróciłem do oazy - mieszkania ostatniego koliegi ze studiów, z którym jeszcze utrzymuję kontakt. Na powrocie do mieszkania, ktoś zasłabł w tramwaju - cała akcja ratunkowa. Pogotowie, policja, straż - słowem wszystko co się dało. Po skonsumowaniu pysznego obiadku, ponownie udałem się na przystanek tramwajowy, a był to nie byle jaki przystanek, bo przystanek pod uczelnią, na której 95% studentów to #p0lka i #plodnajulka. A moje pojawienie się na nim nieszczęśliwie zbiegło się z końcem zajęć na tej uczelni. Można się domyśleć, co huop, #manlet (169 cm here), subhuman, uświadomiony w naukach #blackpill przeżywał tam za męczarnie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Pełno młodych samic i co najmniej tyle samo spojrzeń pełnych odrazy rzuconych przynajmniej raz dla jego. Oczywiście jak to w #krk coś się popsuło i 3 tramwaje nie dojechały na czas. Ale karma szybko wróciła, bo w 4. tramwaju, był taki ścisk, że julki z przystanku zostały siłą dopchnięte do huopa ( ͡° ͜ʖ ͡°) Natomiast przed huopem stały też dwie panie pod 50tkę, a może powyżej. Słowo wam daję, żeby się nie "zgubić" złapały się za rękę i tym samym ruchem, jak mniemam niechcący, smyrnęły mnie w fiflaka ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°) Huop wrócił na dworzec, odczekał swoje na następny pociąg. A w pociągu jeszcze ciekawiej... Na fotelu po drugiej stronie przejścia siedzi jakiś gość przebrany za babę... A na przeciw mnie usiad...ło, no właśnie nie wiem, bo wciąż mam poważny dylemat, czy była to bardzo młoda dziewczyna, czy jakiś #femboy. Większą część drogi to rozkminiałem, a i tak nie mogłem dość do jednoznacznej odpowiedzi ( ͡° ͜ʖ ͡°) Na szczęście obok siadła też jakaś #plodnajulka ( ͡° ͜ʖ ͡° ) i tak se huop w dość miłym, aczkolwiek specyficznym towarzystwie dotarł do swojego zadupia. Jakie wnioski mi się nasunęły po tej krótkiej bytności w #wojewódzkim? 1. Odinstalujcie #tinder, #badoo i inne tego typu apki, jeśli jesteście tak jak ja manletem. Nie liczy się morda, bajera, dynamina. **LICZY SIĘ TYLKO WZROST!!!** koniec i kropka. 2. W mojej opinii 95% młodych #p0lek wygląda, ubiera się i pachnie **dokładnie KURWA tak samo.** Normalnie kopiuj-wklej. 3. W mieście wojewódzkim zapłacisz za michę kilka złotych więcej, ale nawpi---sz się pod korek i to jeszcze smacznie. 4. Nie czytajcie świętych tagów w miejscach publicznych, gdyż możecie nie powstrzymać śmiechawy i będą się na was patrzyć jak na idiotę. 5. Jeśli macie możliwość unikajcie komunikacji zbiorowej, bo możecie jak ja natknąć się na szczęśliwą rodzinę i będziecie się tylko denerwować, że to was nigdy nie czeka... 6. Mając mniej niż 175 cm jesteś niższy niż 2/3 obecnych #plodnajulka. 7. W powiatowym chujowo, ale stabilnie i jakoś tak bardziej "normalnie" vel tradycyjnie. Ehhh... Tyle przeżyć w jeden dzień, starczy pewnie na kolejny rok piwniczenia ( ͡° ͜ʖ ͡°) Czuję się, jakbym znów był w podstawówce i odkrywał wielki świat na nowo ( ͡° ͜ʖ ͡°) #przegryw #p0lka #przymslenia #krk #piwniczniak #przegrywpo30tce #wykop30plus #blackpill #przmyslenia #gownowpis #samotnosc #gorzkiezale #feels #zwazki
Mam 31 lat i przez ostatnie 5 lat nauczyłem się: - jeździc na rowerze - pływać (a pochodzę z Mazur, do jezior z rodzinnego domu miałem jakieś 4km..... ) - jeździć na rolkach - jeździć na łyżwach - jeździć na nartach - żeglować - pływać na kajaku - łowić ryby - rozpalać ogniska albo grilla Do tego nauczyłem się wiele podstawowych rzeczy, np. majsterkowanie w domu, jakieś drobne naprawy, typu nałożenie sylikonu albo chociaż kładzenie paneli podłogowych. Czemu piszę tego posta? Bo nawet nie wiecie ile wstydu przyniosła mi nauka tego w tak późnym czasie. Zwłaszcza gdy większości tych rzeczy pomagała mi uczyć się o 6 lat młodsza dziewczyna. I o tyle co może brak umiejętności jazdy na rolkach czy nartach nie jest powodem do wstydu, to jednak rower pływanie czy rolki to już jest siara. A czemu się tego uczyłem? Bo moi rodzice to NPC. Wystarczyło im tylko że miałem co jeść, a zająć się miałem sam sobą. Inne dzieciaki jeździły w góry, albo nawet z rodzicami nad jezioro szli, byli po prostu UCZENI przez rodziców jak rozpalać grilla albo jak się na rowerze jeździ. A ja ? Gówno... Nawet na GŁUPIE JEZIORO nigdy mnie nie wzięli, kumacie to? Mieszkać na mazurach i nie umieć pływać albo nigdy nie być nad jeziorem z rodzicami? Naprawdę mam żal do rodziców że zrobili ze mnie kalekę życiową. Dziś mam 31 lat i jestem w miarę już wyprostowany życiowo dzięki latom terapii, farmakologii (psychiatra) i pracy nad sobą. Ale jakbyście zobaczyli moje posty na wykopie sprzed 10 lat i tego jakie ja problemy życiowe miałem, to... naprawdę była masakra. Chyba nigdy nie daruję tego moim rodzicom. #gorzkiezale #depresja #feels #polskiedomy
Powinno sie banowac mozliwosc kupna sportowych aut typu #bmw #mercedes #mustang itp przez #programista15k. Kiedys jak widzialam jak podjezdza takie auto to wiedzialam ze w srodku jest jakis wysoki przystojny i dobrze ubrany facet, ktory sie zatrzyma, zagada, zbajeruje a teraz w kazdym siedzi jakis nerd w tiszercie. #seks #gorzkiezale
Pogubiłem się w moim życiu, nie wiem co mam robić. Nie potrafię się cieszyć tym co mam, jestem w poważnym związku w którym nawet nie potrafię się odnaleźć przez ostatni czas. Mieszkamy razem ale ta nasza monotonność zabija mnie, gdzie to ja jestem winowajcą. Wychowałem się w patologicznej rodzinie, zaraz jak ukończyłem szkole i odłożyłem trochę kasy to opuściłem dom zeby się realizować. I w mojej głowie narodził się pomysł żeby oszczędzać pieniądze żeby mieć za co postawić dom, dzis w głowie mam utworzony schemat ze nic innego nie jest tak ważne jak wspólne oszczędzanie na nasza przyszłość I dopiero później zacząć myśleć o jakichś poważnych podróżach,to jest taka klatka z której nie mogę wyjsc. Mi już bliżej do 30 niz 20, czas ucieka a ja chciałbym wraz z moją partnerką coś zmienić w naszym życiu, mieliśmy plany na podróże jak się poznawaliśmy, zwiedzić trochę świata zanim będziemy chcieli się ustatkować gdzieś w Polsce. Moja partnerka juz kilka razy proponowała zeby gdzieś wyjechać na dłużej i poznać coś co nam do tej pory nie jest znane, ja zazwyczaj przytakuje ale jak przychodzi co do czego to po prostu się chce wycofać. Jak już musze to szukamy czegoś w bliższej okolicy i zazwyczaj tam jedziemy. Jak już jesteśmy to mój umysł Janusza nie potrafi pozwolić sobie na odrobinę luksusu, nie czuje szczęścia ze jestem na jakichś wakacjach. Myśle tylko tyle że wydam pieniądze i będę stratny. Unikam jakichkolwiek atrakcji gdzie musze za coś zapłacić. Ale widząc jakas rolkę na insta znajomego który się świetnie bawi to zazdroszczę ze potrafi się odnaleźć i zachować harmonię życia. Przez ostatni czas strasznie źle wpływa to na nasz związek. Siedzimy dosłownie caly czas w miejscu, nie rozwijamy się, mimo że ją kocham to czuje ze się wypalam w tym życiu. Nic mnie nie cieszy, każdy dzień wygląda tak samo, sprawdzam co chwilę status konta w banku. Kiedyś zakupiłem auto za większą kwotę i dostałem depresji, leżałem i myślałem czy dobrze zrobiłem i czy go nie sprzedać a znów kupić gruza bo po co mi w życiu taki samochód z którego się nawet nie cieszę. Mam chore spojrzenie na świat i jestem tego świadom a nie chce tego zmienić bo nie wiem jak. Wiele aspektów w moim życiu nie sprawia mi jakiejkolwiek przyjemności póki nie osiągnę tego co mam zakodowane w głowie. Może ktoś to czyta i powie ze jakieś gowno ktoś napisał ale chociaz lekko to wydarłem z siebie #gorzkiezale #zwiazki #psychologia #logikaniebieskichpaskow
Z jednej strony mam żal do mojej #rozowypasek że puszcza naszemu 1,5 rocznemu dziecku śpiewające brzdáce na tv i czasem tiktoki a z drugiej ją rozumiem, gdy jest dzień gdy bolą ząbki, dziecko niczym się nie chce zająć, ma gdzieś zabawy i zabawki, chce byc tylko noszone. A z drugiej strony tak straszą ekranami. A z trzeciej strony od 7 rż. mam pc i ekrany wokół siebie i żyję, mam życie offline, znajomych offline i tylko ciekawe treści online. Grałem w GTA III godzinami i nie zostałem mordeecą. Wyzywać ją i zabraniać, czy się poddać temu i włączyc te brzdące na 30 minut by odsapnąć (zabroniłem puszczania bajek - tylko pioseneczki z animowanymi teledyskami) #oswiadczenie #gorzkiezale
Zrobiłem tak zwany comming out przed rodzicami i aktualnie chyba zostałem wydziedziczony plus w gratisie nie mam gdzie mieszkać. Trzeba było poczekać do czasu wyprowadzki z rodzinnego domu #gorzkiezale
Szczerze mówiąc, nie wiem od czego tu zacząć. Mieszkam i pracuję w dużym mieście wojewódzkim, ale nie mam swojego mieszkania. Rodzina żyje na prowincji 180 km stąd, ale staram się często ich odwiedzać, bo mam tam głównie znajomych, którzy zostali, reszta rozeszła się po świecie i po Polsce w poszukiwaniu lepszego życia. Lubię tam być, ale nie lubię być w domu rodzinnym, który nadal jest wielopokoleniowy, od ukończenia 18 roku życia chciałem się usamodzielnić, chodzić do pracy, skończyć studia, wszystko się udało. Mam jakieś 20 tysięcy oszczędności, ale moje życie w ostatnim czasie jest fatalne, jedynie chodzenie do pracy, powrót z niej i picie alkoholu w umiarkowanych ilościach, do czasu aż siądzie na bani i jest jakoś mniej stresująco. Praca sprawia mi sporo stresu, ale jest dobrze opłacalna, gdyż jako handlowiec jestem w stanie sporo zarobić, a nie przebaluję tego i odkładam. Ale po pracy wychodzę ze znajomymi gdzie towarzyszy nam alkohol, a jak nie wychodzę to sam spożywam go w pewnych ilościach. Mam bardzo dobrą koleżankę, znamy się 6 lat ponad, przez 4,5 roku nie mieliśmy kontaktu, po jakimś czasie znów nam się odnowił, a od ponad pół roku mamy ze sobą bardzo głęboką relację. Dziewczyna po przejściach, miała kilku partnerów, którzy ją oszukiwali, a jest całkiem w porządku, to w zasadzie moja jedyna interakcja z kobietami w moim wieku, więc gram w tym przypadku all in i wiem, że takiej wartościowe kobiety w życiu nie spotkam, spotykamy się i bardzo dobrze dogadujemy, problem w tym, że mieszka w okolicach mojej miejscowości rodzinnej, gdzie jestem tylko i wyłącznie od święta lub weekendami, dwa-trzy dni spędzone w domu rodzinnym to dla mnie maksimum ile mogę wytrzymać, postawiłem sobie poprzeczkę bardzo wysoko w życiu i chciałbym mieć coś swojego w kontekście nieruchomości, ale do tego niestety daleka droga. Ona lubi swoją rodzinę i cały czas mieszka w swoim rodzinnym domu, nie ciągnie ją do wielkiego miasta mimo dobrego wykształcenia i tu jest największy problem, który mnie gnębi, że nie wiem w jaki sposób można to ugryźć, chciałbym z nią wejść w normalną relację, ale ze względu na dystans jest to ciężkie do wykonania, do domu rodzinnego i pracy na swoich rejonach nie jestem w stanie się przekonać, bo po dłuższym czasie będzie to dla mnie ciężkie psychicznie, ale chciałbym spędzać z nią więcej czasu, zwłaszcza widząc, że ona też mocno trzyma moją stronę, uznaje mnie za bardzo wartościową osobę, mimo tego, że nie wie o moim problemie alkoholowym, który jest jedynie stłumieniem samotności i lekkiej dawki relaksu w mieście, gdzie w zasadzie 90% tygodnia jestem sam. Odnoszę wrażenie, że jedyna szansa, żeby mieć normalną kobietę i prowadzić normalne życie gdzieś ucieka bezpowrotnie, kompletnie nie wiem jak się za to wszystko zabrać, zbyt wiele przeszkód mam na swojej drodze, z chęcią bym wrócił do siebie i żył normalnym życiem ale nie w domu rodzinnym, wydaje mi się, że im dłużej będę zwlekał to tym bardziej ta relacja się zawali i nikogo takiego już nie poznam, kompletnie nie wiem co robić ze swoim życiem. #przegryw #gorzkiezale #niebieskiepaski #rozowepaski #zwiazki #alkoholizm #logikarozowychpaskow #zalesie #samotnosc
Mój mąż wiecznie śpi do południa i tłumaczy to ADHD. A mnie trafia szlag. Post stricte do wygadania się, nie szukam rad. Mój mąż odkąd go znam miał problemy ze wstawaniem, moim zdaniem brakowało mu dyscypliny, ale on zawsze twierdził ze to jest niezależne. Nieważne czy do pracy miał na 6 czy na 12, czy miał do niej 5 km czy 100 metrów - wiecznie spóźniony, wiecznie wstawał na ostatnią chwilę. Gdy gdzieś wyjeżdżamy i mówię, że chciałabym wyjechać o 11, to dla mnie to jest najpóźniejsza godzina wyjazdu, dla niego to moment w którym zacznie zakładać buty i jeszcze sobie przypomni 15 innych rzeczy i wyjeżdżamy godzinę później, a on jest obrażony na mnie, że jestem wściekła. W weekendy nigdy nie wychodził z łóżka przed 11, bo twierdził ze to zwyczajnie niewykonalne, a ja nie umiem tego zrozumieć. Chociażby sytuacja, że o 9 rano kot zbije szklankę postawioną na stole. Mąż wstaje, sprząta i idzie spać dalej, a mnie szlag trafia bo myślałam że wstanie. Jakieś 3 lata temu zdiagnozował u siebie ADHD i mówi że to właśnie jest powodem niemożności wstania. Staram się być bardzo wyrozumiała, wspieram go, nie robię afer o spóźnienia, całą sobą walczę żeby się nie wściekać o to leżenie i nie uważać tego za lenistwo tylko za coś co jest od niego niezależne. Ale powoli wysiadam. Od pół roku mamy córkę. Wstajemy obydwie o 7, mąż pracuje z domu, ma luźne godziny pracy. Córka o 10/11 ma drzemkę i zazwyczaj gdy przychodzę ją położyć on dopiero wtedy wychodzi z łóżka. Może raz czy dwa razy w tygodniu wstanie tak żeby zacząć pracę o 9. W weekend marzę o tym żeby chociaż raz mi powiedział "pośpij sobie, ja z nią wstanę". Nie. Mówiłam mu to wielokrotnie, powiedział że się stara i kiedyś tak zrobi. Nie chcę robić o to awantur, ale naprawdę czasem ledwo żyję po całej nocy kojenia dziecka, ale to on w soboty śpi do 12 i jeszcze ma do mnie pretensje ze mam czelność mu to wypomnieć. Tak że jedyne co mi zostaje to dusić to w środku i kiedyś pewnie wybuchnę tak, że nie będzie co zbierać #gorzkiezale
Witam to kolejny nudny wpis typu nie mam dziewczyny, co jest ze mna nie tak. Mam 21 lat studiuje w Krakowie. Kilka razy slyszalem, ze przypominam takiego polskiego rapera (jest calkiem przystojny). Ładnie pachne interesuje sie perfumami ogolnie. Ubieram sie w miare jak normik, jakies spoko jakosciowe ciuchy itp. Mysle, ze jestem w miare blyskotliwy jestem specyficzna osoba, mam do siebie dystans itp. Mozesz mnie zwyzywac jak taniom dziwke i raczej bede mial wyjebane, po prostu taki luzny ziomek ktory sie niczym nie przejmuje zbytnio (na pozor). Aha no i zapomnialem dodac ze mam jakos 173cm. To z takich moich plusow, ale i tak mam bardzo niska samoocene i brak pewnosci siebie. Nie wyobrazam sobie raczej podbic do dziewczyny i zagadac cos do niej, nawet jakby byla idealnie w moim typie. Stwierdzilbym raczej, ze i tak ma chlopaka albo jak mnie zobaczy to wybuchnie smiechem czy cos. Slyszalem w swoim zyciu pare komplementow na temat swojego wygladu, bylo ich tak malo ze pamietam kazdy do dzis. Generalnie to nie dostalem nigdy walidacji od zadnej dziewczyny, bo nigdy zadnej nie mialem. Nie liczac jakichs pojedynczych przypadkow typu: kolezanka zaproponowala mi chodzenie w liceum, ale byla samotna i zdesperowana. No i toksyczna relacja z kolezanka z internetu. Tylko z nia do tej pory calowalem sie i uprawialem seks, ale to nie byl wgl zwiazek tylko bardziej FWB, gdzie ja sie strasznie meczylem bo chcialem czegos wiecej. A no i w sumie tylko ja kochalem, kazda inna dziewczyna to zauroczenie. Ostatnio koledzy mi powiedzieli, ze jestem przystojny, rok temu od innego kolegi uslyszalem to samo. Nie jestem gejem, koledzy tez. Nie bylo powiedziane to randomowo, tylko akurat jakos rozmowa sie tak rozwinela, ze to dodali od siebie. Sam nie wiem, czasem czuje na sobie wzrok dziewczyn z uczelni. Przykladowo jak sie poznawalismy na 1 roku z ludzmi ze studiow, to taka jedna mi wpadla w oko i nawzajem wymienialismy sie spojrzeniami. Ale wiadomo trzeba do tego podchodzic troche z dystansem. Mieszkam w akademiku, gdzie jest pelno pick me girl. Jakis lasek, ktore bawia sie, korzystaja z zalotow roznych chlopakow. Liza sie z kim popadnie. Maja mnostwo kolegow i siano w glowie. Ciezko znalezc tu normalna dziewczyne do pogadania nieironicznie. To w ogole nie jest dla mnie. Potrzebuje wife material, kogos z kim moglbym sie dogadac na kazdej plaszczyznie, czuc sie kochany i dawac to samo w zamian. Osoba z ktora moglbym juz byc na stale. Zgodze sie mam troche sprany mozg przez wykop, mam przekonanie ze wiekszosc mlodych dziewczyn w ogole nie nadaje sie do zwiazkow. Dla nich liczy sie przygoda i zabawa, co z tego ze mam chlopaka pojde sie najebac i go zdradze. Wczoraj bylem na miasteczku i mimo dosc sporego stanu upojenia dalej mam blokade tzn. jestem w stanie podejsc pogadac o jakichs pierdolach, ale nie potrafie bezposrednio dac znac ze dana dziewczyna mi sie podoba. Mysle, ze w moim przypadku jest over. To jakas dziewczyna musiala by mnie zaczepic, zeby cokolwiek sie rozwinelo. Odpowiadajac sobie samemu na pytanie czemu nie mam dziewczynu. Problemu upatruje w tym, ze jestem niski no a druga sprawa to rzadko wykazuje zainteresowanie kims chyba. Wnioskujac po mojej mimice, gestykulacji dziewczyny pewnie maja wrazenie, ze mam wyjebane totalnie ale to tylko gra aktorska. Probuje byc cold skurwysynem, a wewnatrz mnie rozpiera zeby odezwac sie slowem, bo moze mam jakas szanse, bo moze cos z tego wyniknie. Ale to taka glupia marna nadzieja. A moze nie, nie wiem xd. #zalesie #gorzkiezale #rozowepaski #gownowpis
Jak zmienić podejście do życia i nauczyć się doceniać to, co się ma? Tak, wiem - może to brzmi zbyt ogólnie i szeroko, dlatego objaśnię: od lat zmagam się z kompleksami i moją prawdziwą zmorą jest natrętne porównywanie się z innymi i dołowanie się tym, a także martwienie się na zapas. Czasami jak widzę jakichś wymiataczy w moim wieku (np. w sensie stanowisk w pracy), to wpadam w doła - zastanawiam się, czemu ja nie potrafię tyle osiągnąć, robić takiej kariery itd . - mimo że jakoś źle mi nie idzie i obiektywnie jestem w całkiem niezłym położeniu życiowym. Tu nie chodzi nawet o czystą zazdrość, tylko o takie samobiczowanie się i obwinianie siebie, że jest się nieudacznikiem i nie nadąża się w tym „wyścigu”… Raczej nic traumatycznego w życiu mnie nie spotkało, wychowałem się w pełnej rodzinie gdzie nie było biedy itp. Po prostu chyba jestem jakoś źle „zaprogramowany życiowo”, nie wiem czy to geny, czy jakiś przypadek - ciężko to racjonalnie mi pojąć i komuś nawet wyjaśnić. Kiedyś jedna bliska mi osoba stwierdziła, że nawet jakbym był szejkiem z 5 polami naftowymi, to bym się z tego nie cieszył i dołował tym, że sąsiad ma 7 pól naftowych - tak tytułem jakiegoś absurdalnego (a może nie?) przykładu obrazującego moje „nastawienie” życiowe. Ktoś ma jakieś porady, jak można pracować w takiej sytuacji nad zmianą mindsetu (poza terapią)? Może jakaś literatura do przemyślenia, cokolwiek co da mi jakiś drogowskaz? #filozofia #zycie #gorzkiezale #zalesie #psychologia #przemyslenia #depresja
Straciłam wszystkich przyjaciół po tym, jak zaczęli mieć dzieci. Z najblizszych mi osób, z którymi spotykaliśmy się kilka razy w miesiącu, spędzaliśmy razem wakacje, sylwestra i wszystkie ważne chwile w życiu, stali się znajomym, z którymi widzę się dwa razy do roku i to nie za długo, bo dziecko musi wracać do domu albo oni do dziecka. Do tego mamy coraz mniej wspólnych tematów. Starałam się być wyrozumiała przez pierwsze dwa-trzy lata i dopasować się pod ich zmieniony tryb życia, ale oni nie wykazali żadnego zainteresowania podtrzymywaniem ciaśniejszych więzi. Robiłam dla nich wiele, bez żadnej oznaki wdzięczności czy wzajemności. Próbowałam poruszać ten temat (zgodnie z poprzednimi radami), usłyszałam tylko coś w stylu "no, zmieniło nam się życie i co poradzisz, hehe, do zobaczenia za sześć miesięcy". A więc znalazłam sobie nowe nowe grupki do spędzania czasu, ale w każdej z nich jestem tylko dodatkiem. Jeżeli ja coś zorganizuję, to przyjdą i będziemy się dobrze bawić, ale żadna z tych grupek nie zaprosi mnie nawet na swoje urodziny ani sama nie zaproponuje spotkania jeżeli ja się nie odezwę. Zawsze byłam częścią bardzo mocno zżytej paczki, teraz nie jestem częścią żadnej i mam poczucie, że nikt sam z siebie nie ma potrzeby spędzać ze mną czasu. Złamało mi to serce i jakoś tak pękłam jak dowiedziałam się, że dzisiaj jest jedna z takich urodzinowych imprez, tylko "dla swoich" - i mnie tam nie ma. Piszę tutaj, bo nie chcę żalić się tym ludziom i błagać ich, żeby mnie przyjęli pod swoje skrzydełka xD Bo to żałosne. Po prostu w chuj mi smutno z tego powodu, więc musiałam to z siebie wyrzucić. PS. dla kontekstu, jestem w związku, ale to jest post o przyjaciołach. PS2. mam przeczucie, ze będą komentarze w stylu "to rób dzieciaka" - nie mogę mieć dzieci, ale nigdy ich też nie chciałam, więc nie jest to dla mnie jakiś personalny dramat #przemyslenia #gorzkiezale #dzieci #samotnosc
Żona była uczestnikiem wypadku w drodze do pracy. Na szczęście nic jej się nie stało, gorzej było z drugim uczestnikiem który był sprawcą. Ale nie w tym rzecz. Chwilę po zdarzeniu podbiegło kilku świadków żeby udzielić pomocy. Wyciągnęli poszkodowanego na ulicę, przykryli folią nrc, ogólnie zamieszanie lekkie bo zdarzenie z trzema pojazdami, służb jeszcze nie ma i nadjeżdża on. W swoim elektryku trąbi i robi awanturę że MUSI przejechać bo mu się spieszy. Co tam człowiek leżący na drodze, jakoś się zmieści. Przyjeżdżają służby, pierwsza straż. Na ulicy płyny eksploatacyjne, części karoserii, olej itp. Zaczynają sprzątać, nadjeżdża drugi i zaczyna się do nich sadzić ze on tu do pracy MUSI przejechać. Oni z nim dyskutują, on coraz mocniej się awanturuje. Przyjeżdża pollicja, strażacy odpuszczają dalsze rozmowy, mówią żeby sobie jechał dalej a policja i tak go nie puści. Ostatecznie na ruchliwym skrzyżowaniu pojawiły się 2 czy 3 radiowozy do zdarzenia i kierowania ruchem, co nie przeszkadzało kolejnym ściśnieniowanym kierowcom kłaść się na klaksonach. Jakby była szansa że to cokolwiek przyspieszy. Jakiś czas temu sam miałem kolizję dosyć mocno uszkodzony tył pojazdu + koło, czekałem na policję i tez wyskoczył jakiś koleś z ciśnieniem żebym ściągnął auto z drogi. Nie to że pomoże czy coś, tylko żeby się królowi usunąć z pasa, a jak to już nie jego problem. Jego jedynym zmartwieniem było żeby szybko przejechać. Myślałem że ta znieczulica to jakiś incydent, że to problem w innych krajach a nie u nas, ale widać że jednak temat postępuje. Piszę bo muszę to z siebie wyrzucić, ruszyło mnie to nie mniej niż sam wypadek z udziałem bliskiej mi osoby. Szanujmy się Mirki i Mirabelki, żeby w tym naszym kraju nie zapanowała obojętność i znieczulica, bo i bez tego nie jest zbyt kolorowo... #gorzkiezale #anonimowemirkowyznania