Opublikowane

Jak uzależnienie od social mediów wpłynęło na moje życie

Pół roku temu usunąłem konto na wykopie, bo niestety zauważyłem u siebie bardzo silne objawy uzależnienia i zaczęło to już być na tyle patologiczne, że dosłownie nie potrafiłem się na niczym skupić jak tylko miałem chwilę wolnego czasu. Oprócz tego faktycznie udało mi się ograniczyć przeglądanie wiadomości i nie scrollowałem social mediów. Niestety jednak dziś się złamałem i wszedłem na wykop zobaczyć co słychać u dawniejszych znajomych mi mordeczek. Zaczęło się niewinnie, miało być tylko 5 minut, a tymczasem zmarnowałem 6 godzin i wpadłem w sidła scrollowania niczym narkoman ponownie wrzucający ulubioną substancję. Skoro już i tak przerwałem dobrą passę to pozwolę sobie chociaż na wyżalenie z anonima. Nie chcę ponownie zakładać konta, bo to byłaby dla mnie droga w jedną stronę, a warto jednak mieć jakąś nadzieję w życiu. Wielu z was może mnie jeszcze pamiętać. Spędziłem parę dobrych lat na świętym tagu #przegryw. Moje stare, usunięte od wakacji 2024 konto to @Dafiq. Wyjechałem samemu do wojewódzkiego na studia i z poczucia samotności i napływu smutku, z którym nie mogłem sobie poradzić, wszedłem w społeczność ludzi słabo sobie radzących w życiu jaką stanowi do dziś tag. Przez cały okres studiów byłem pewien, że lada moment wylecę z uczelni. Podczas sesji na drugim roku czułem się na tyle fatalnie, że przyznałem się rodzicom jak wygląda moja codzienność, gdy jestem poza rodzinnym domem na spokojnym i znajomym zadupiu. Podczas gdy oni myśleli, że przeżywam lata świetności życia ludzkiego bawiąc się młodością z nowopoznanymi znajomymi w mieście wojewódzkim, ja nie poznałem na studiach nawet jednej osoby i ledwo dawałem radę zbierać się z łóżka na uczelnię. Poszedłem wtedy do psychiatry i zacząłem brać leki SSRI. Czas jakoś sobie leciał, a ja tkwiłem w rutynie przypominającej wegetację roślinki. W niczym nie pomagała również fatalna samoocena. Na jesienii 2023 narzekałem, żę za nic w świecie nie napiszę licencjatu. Ostatecznie mi się to udało i w lato 2024 już mogłem się pochwalić wykształceniem wyższym, co jak na tag wcale nie jest takie częste. Niestety jednak nic zupełnie mi to wkyształcenie nie przyniosło. Nie byłem nawet w stanie znaleźć prawdziwych praktyk, a po skończeniu uczelni zderzyłem się ze ścianą i nie dostałem się na żadne stanowisko związane z moim kierunkiem. Presja by pójść w końcu do roboty rosła coraz mocniej i w końcu poszedłem na magazyn. Wychodzi więc, że skończyłem dokładnie tak samo, jak gdybym nigdy na te studia nigdy nie poszedł. Cały mój stres i walka poszły na marne, mogłem po skończeniu liceum pójść od razu do kołchozu i zaoszczędzić sobie tej pożal się boże przygody. W pracy w dodatku ludzie szybko wyczuli moją przymuloną naturę i śmiali się ze mnie oraz wbijali szpilki. Wtedy zaczęło coś we mnie pękać i wreszcie zbierała się we mnie jakaś złość i motywacja żeby coś w tym życiu zmienić póki mam jeszcze daleko do 30 lat. Mimo wszystko ostatecznie jednak wciąż żyłem tak jak po wyprowadzce od rodziców, a jedyną różnicą była zamiana studiów na pracę fizyczną. Wciąż każdy możliwy wolny moment przewalałem na zupełnie bezsensowne scrollowanie internetu. Zaraz dojdę do punktu gdzie przelała się czara goryczy, jednak w drodze do tego momentu muszę opowiedzieć o zdarzeniu, które bardzo mocno mnie dotknęło. W tym samym momencie, w którym zacząłem udzielać się na wykopie, aktywny zaczął być również inny student. Opisywał bardzo podobne do mnie trudności związane ze studiami. Też tęsknił za rodzinnym domem i rodzicami ze względu na doskwierającą pierwszy raz w życiu przewlekłą samotność. Zaznanie pierwszy raz w życiu wymagającej dorosłości gdzie trzeba w pełni samemu wywiązywać się z obowiązków i do tego długimi godzinami uczyć również z początku bardzo go zdołowało i sprowadziło do granic wytrzymałości psychicznej. Od razu więc nawiązwaliśmy nić porozumienia i zostaliśmy przyjaciółmi. Jego uczelnia i kierunek były nawet dużo cięższe od mojego. Podczas gdy mi sesje na pierwszym roku poszły wyjątkowo gładko, on był praktycznie na wylocie z uczelni i pozaliczał w ostatnich możliwych terminach. Na drugim semestrze to wręcz ja byłem tym stabilniejszym emocjonalnie i zagrzewałem go do boju, próbowałem motywować. Kiedy on żalił się, że nie ma w projekcie żadnego portfolio i prawie nic nie umie robić, to nawet lekko spróbowałem nim wstrząsnąć pisząc "to po co ty właściwie na tych studiach jesteś?". Ja miałem wakacje, a on sesje jesienną przez co stresował się w lato nauką i ostatnie tygodnie spędzał na zakuwaniu. Wtedy myślałem, że wreszcie mi coś wyszło w tym życiu i że po pierwszym roku będzie z górki. Przyszedł jednak drugi rok, trzeci semestr i o dziwo rolę kompletnie się odwróciły. On był spokojniejszy i na tagu praktycznie wcale już nie narzekał na życie. Mental zupełnie odmienny od pierwszego roku, podczas którego narzekał i żalił się nawet więcej ode mnie. Ja ciągle nie mogłem wytrzymać bez wyżalenia się do kolegów na tagu i dalej regularnie to robiłem. Ponadto, trzeci semestr był umnie znacznie trudniejszy niż dwa poprzednie i stres przed niezdaniem był większy nawet niż na pierwszym roku samodzielnego życia bez rodziców. Nic mi nie dało zahartowanie rok wcześniej i to właśnie ostatnie tygodnie przed sesją były czynnikiem skłaniającym mnie do powiedzenia rodzicom prawdy i pójścia pierwszy raz w życiu do psychiatry. Wspominany przeze mnie ciągle kumpel z tagu jednak dawał mimo wszystko radę. Preludium do większego przełomu miało jednak miejsce na przełomie marca/kwietnia. Żaliłem się wtedy, że nie znalazłem żadnych prawdziwych praktyk i martwię się o pracę na wakacje. Wtedy przyszedł właśnie on i w komentarzu pochwalił się, że znalazł staż jako #programista15k i to nie w żadnym januszeksie, tylko #korposwiat #korpo. To co teraz powiem będzie bardzo niesmaczne, ale poczułem wtedy mocne uderzenie w brzuchu i silną zazdrość. Ten sam kumpel, który na początku tak słabo rokował i przeszedł przez pierwszy rok znacznie gorzej ode mnie, osiągnął tak szybko swój główny cel życiowy po skończeniu liceum, a ja brałem leki psychiatryczne i byłem w tym samym miejscu co wychodzący ze szkoły średniej młody szczyl. Przypomniałem sobie wtedy wrzesień w roku wcześniejszym, gdy byłem jeszcze pełen nadziei i zaczęły mi się odtwarzać w głowie sytuacje z początku drugiego roku, gdy on sukcesywnie ograniczył żalenie i wziął się na pełnej za grind, a ja nie mogłem złapać żadnej regularności i dawałem sobie ulgę poprzez codzienne gorzkie żale do #frens z tagu przegryw. Przypomniałem sobie również, jak próbowałem go zmotywować poprzez krytykę za brak portfolio, a ostatecznie to ja wyszedłem na głupka. Dobra pora już kończyć to wyznanie i brać się na nowo za życie. Liczę znowu na półroczną passę bez scrollowania i zatracania w głupotach szybkiej dopaminki płynącej z bezwartośiowych treści w internecie, jeden upadek nie musi przecież zdeterminować mi całego życia. Co ostatecznie całkowicie mną wstrząsnęło? Było to lato 2024, kiedy wróciłem na nowym koncie. Wtedy pisałem o nowym kołchozie i opisywałem kolegom przeżycia z pierwszego magazynu gdzie współpracownicy się ze mnie śmiali. Dostałem po tym chyba najbardziej nieoczekiwaną wiadomość prywatną w życiu. Odezwał się do mnie właśnie ten kumpel z tagu, który zaczął równo ze mną studia. To co napisał wprost zmroziło mi krew w żyłach. Wypomniał mi sytuacje, gdy czepiałem się go na tagu o brak portfolio i sens jego studiowania. Zaczął wytykać, że on wtedy studiował #informatyka na #agh i bardzo się męczył, a mi było latwo mówić, bo zaliczenie pierwszego roku mojego kierunku to żaden wyczyn. Całość zakończył porównując nasze obecne sytuacje w życiu, coś w stylu "zobacz, ja właśnie znalazłem drugą pracę, dostałem mocną podwyżkę, mam już mocne CV, mam za sobą związek z dziewczyną. Studia skończę dopiero za pół roku, bo inżynierka jest dłuższa niż licencjat, ale chyba sam widzisz jak wiele dało mi moje wykształcenie w porównaniu z twoim licencjatem, skoro nawet po formalnym jego uzyskaniu robisz po magazynach". Dosłownie wgniotło mnie wtedy w ziemię. Zaczęły mi do głowy nawracać wszystkie wspomnienia z okresu studenckiego. Przeszłość miałem ciężką więc nieubłaganie wyzwoliło to szybsze bicie serca, duszność w klatce piersiowej i ogólnie nieprzyjemny stan fizyczny. Zobaczyłem wtedy jasno w jakiej obłudzie żyłem na pierwszym roku studiów i jak bardzo mało w rzeczywistości się rozwijałem. Gdybym był realistą już wtedy, to szybciej przewidziałbym swój przyszły los i może coś z tym zrobił. Im człowiek starszy tym niestety jest więcej wstydu i jest mu z tym wszystkim ciężej. Wyrobiłem sobie nawyki żalenia się, gdy tylko napotkam jakąś większą trudność, a w dodatku postępujące uzależnienie od scrollowania nie pozwoliło mi nic normalnego poczytać, bo do głowy uderzały myśli, żeby odświeżać wszystkie moje appki. Cokolwiek wymagającego jakiegoś większego wysiłku umysłowego było dla mnie jak Mount Everest. To właśnie tamten moment był przełomem i postawiłem sobie bardzo surowe wymogi odnośnie tego jak od następnych chwil będzie wyglądać moje życie. Stałem się takim trochę maniakiem dyscypliny. To już koniec tych moich marnych wypocin. Jeśli przeczytałeś to do końca, to serdecznie Ci za to dziękuję i życzę powodzenia we wszystkich Twoich planach. A może wręcz jesteśmy starymi kumplami internetowymi? Jeśli tak to pozdrawiam bardzo serdecznie. Na świętym tagu się zacząłem i tam się również skończyłem.

Akcje

Otwórz wpis na wykop.pl
Klucz publiczny:

ube00f1639y73a6xdqxpdnbb

Dodane: 8 kwietnia 2025 - 13:23:41
Opublikowane

Autor był widzianyokoło miesiąc temu

Anonimowe odpowiedzi

Opublikowane
odważny-wizjoner-48 pisze:
czy ten kumpel o którym piszesz to nie był przypadkiem malala7 xd ?
Moderator Nighthuntero
Anonimowy użytkownik