#it #pracait #programista15k Cały czas czytam o obecnej sytuacji IT i muszę wtrącić swoje trzy grosze - tak, IT się kończy i będzie 10 hindusów na Twoje miejsce i tych 10 hindusów razem weźmie raptem dwukrotność Twojej wypłaty. Skończyły się czasy CRUDów i robienia stronek - teraz potrzeba faktycznych specjalistów i to niestety nie od frontendu. I tym optymistycznym akcentem kończę, a zaczynam o moim doświadczeniu. Pracuję w IT już 20 lat. Moja pierwsza robota była za 1800zł na umowie zlecenie - adminem byłem - i dla mnie to był kosmos, bo u mnie w rodzinie się chleb gównem smarowało, a sąsiad pytał czemu tak grubo smarujemy. Kolejna robota była za 2500, wtedy myślałem że piętkę jezusa złapałem. Następna za 4500 - jak powiedziałem szefowi na rekrutacji że chcę 3 koła, to mi powiedział że nikt tak mało nie zarabia i da mi 4500. Po prostu dobrze trafiłem. Na przestrzeni lat i robót dolazłem do ponad 30k, jakichś udziałów w startupach, a jak byłem w dwóch robotach na raz udało się wyciągnąć 58. Zawsze robiłem wszystko i umiałem nic i wszystko jednocześnie. Stronkę postawić, serwer złożyć, zamówienie zrobić na sprzęt, helpdesk, kod pisać. Czasem nawet jeździłem samochodem po odbiory jakichś kurwa naklejek na urządzenia embedded. Z każdą kolejną robotą mój oryginalny plan bycia sieciowcem oddalał się jak TGV. Bardzo chciałem, ale zawsze szukali kogoś z ekstremalnie dużym doświadczeniem, a ja potrzebowałem hajsu, żeby móc mieszkać na wynajmie. Obecnie moje umiejętności w skali rozwoju IT pozwalają mi tylko na pracę w banku, albo przy jakichś gównokryptowalutach i startupach. Nie jest najgorzej, ale widzę każdego dnia, że potrzebny jest specjalista od X, a nie taka fujara jak ja, co lepi wszystko dookoła. Nawet zatrudnia się osobnych ludzi od Kubernetesa i serwerów osobno, na zasadzie że jeden stawia serwer i instaluje jakieś Ubuntu, a drugi tylko umie Kubernetesa zainstalować. "Full-stack" już prawie nie istnieje, nieliczne firmy szukają takich ludzi. Pracuję obecnie jako "DevOps" i praca programistów sprowadza się do napisania kodu - ja muszę zrobić cały kontener i deployment, bo on nie umie, bo jest ekspertem od Rusta albo innego Pythona. Nie chcę zniechęcać tutaj nikogo do pracy w IT, bo na pewno będą ludzie potrzebni, ale wypłaty już praktycznie nie rosną, a inflacja i minimalne tak. Skończą się nowe Audi w leasingu, skończy się opierdalanie przez 6h dziennie. Jedyni, którzy się uratują, to faktyczni specjaliści i to najlepiej jak zdalnie będą pracować dla USA/DE/UK, bo tam jeszcze trochę płacą - my jesteśmy montownią CRUDów. Trzeba będzie zostać prawdziwym specjalistą od jednej rzeczy i walczyć o to każdego dnia siedząc na dupie po 12h dziennie żeby się douczać, często w godzinach pracy jakiejś Kaliforni albo innej Japonii. Moim zdaniem to ostatni moment na wybranie sobie ścieżki i ciężkie zapierdalanie żeby się utrzymać i zdobyć robotę - i tak juniorzy mają teraz beznadziejnie. No i jeszcze te bootcampy pierdolone, które ludziom hajs marnują. Nie musicie się oczywiście zgadzać, ja to opisuję ze swojej perspektywy, nie chciałem nikogo urażać, to moje trzy centy na temat obecnej sytuacji IT.
Opublikowane
qylcm3tz1qmdzt4ntodqe0vh
Jak zmienia się rynek IT i co to oznacza dla programistów?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
qylcm3tz1qmdzt4ntodqe0vh
Dodane: 9 lutego 2025 - 11:31:49
Opublikowane
Autor był widziany3 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi

