Opublikowane

Zagubiony w codzienności: walka z emocjami

Z tygodnia na tydzień czuję się coraz gorzej. W wieku 19 lat musiałem wyprowadzić się z domu, ze wsi. Wszystkim mówiłem, że to ze względu na studia a tak naprawdę chciałem po prostu uwolnić od ojca alkoholika. Dzięki temu, że miałem rodzinę w dużym mieście po drugiej stronie kraju mogłem wynajmować pokój za dobre pieniądze. Podczas studiów poznałem dziewczynę, z którą jestem do dziś. Skończyłem uczelnię na kierunku, który niezbyt mnie interesował, ale zrozumiałem to po drugim roku zajęć, a szkoda mi było włożonych pieniędzy i czasu, więc je mimo wszytko dokończyłem. W międzyczasie pracowałem w mało rozwojowej firmie, więc o rozwoju nie było mowy. Lata mijały, firma mnie zwolniła i znalazłem nową pracę. Zarobki podskoczyły mi w zasadzie dwukrotnie, udało mi się awansować na wyższe stanowisko, w chwili obecnej zarabiam około 8k netto i dzięki tej kwocie po kilku latach dogoniłem pod tym względem moją dziewczynę. Mimo "awansu" zawodowego czuję, że zawiodłem sam siebie w ciągu ostatnich lat. Moja partnerka nie jest tą samą, w której się zakochałem lata temu. Stała się niekiedy zimna, czuję jakbym miał dla niej niższą wartość od naszego psa. Współżyjemy raz na dwa miesiące, kiedyś się starałem o to częściej, ale po takim czasie i mi stało się to bez znaczenia. Nie mamy żadnych wspólnych zainteresowań - ja wolę się ruszyć z domu do natury, ona leżeć na plaży. Kilka lat temu udało nam się kupić mieszkanie dzięki pomocy jej rodziców - w zasadzie "dostaliśmy" połowę wartości nieruchomości. Raty i opłaty są takie, że ponad połowa mojej pensji idzie na koszty życia (raty+ nadpłata, czynsze, ubezpieczenia, utrzymanie starego samochodu, psa, jedzenie, siłownia, kilka subskrypcji, odłożenie % środków na czarną godzinę typu dentysta, lekarz, mechanik). Finalnie miesięcznie zostaje mi wolnych około 2k z których korzystam w ciągu miesiąca na wyłącznie swoje potrzeby. Ale jakie to życie? Wychowałem się na wsi, w domu z dużym ogrodem, garażem. Niesamowicie tęsknię za rodzinnymi stronami, w "swoim" mieszkaniu czuję się jak więzień. Mogę co najwyżej sobie serial obejrzeć lub pograć w gry. Z domu wychodzę na rower - więcej atrakcji nie mam, nie przepadam za lataniem po barach w tłocznych miejscach. Raz na jakiś czas zjeżdżam do domu pomóc już podstarzałemu ojcu (od kiedy ograniczył picie jest nieco lepiej, ale ten człowiek ma okropny charakter, po 3 dniach często mam go dosyć, z drugiej strony mimo wszystko cholernie mi go żal bo wciąż go pamiętam z młodości, kiedy był dobrym człowiekiem) ogarnąć różne usterki, skosić trawę, porąbać drzewo itd. Spotykam się wówczas z kumplami z dzieciństwa, robimy po kilka piwek u któregoś z nich w garażu "przy robocie" albo jakieś ognisko pod domem. Każdy z nich ma już żonę, dzieci, własny dom. Wiecie co jest cudowne w takich miejscach? Cisza. Uwielbiam siedzieć na leżaku wieczorem, zamknąć oczy i posiedzieć w tej cudownej ciszy zakłóconej świerszczami. Nie słyszę tego pierdolenia o tym, że jakaś koleżanka kupiła sobie nowe perfumy albo że znajomi polecieli do Zanzibaru a my tego nigdy nie zrobiliśmy i że powinienem coś takiego w końcu zorganizować. Za każdym razem wracam do domu z ogromnym dołem emocjonalnym bo wiem, że takie życie dla mnie na ten moment nie jest osiągalne. Mam swoje życie w miejscu, w którym się duszę, koło osoby z którą nie czuję się już komfortowo. Nie ma szans, żebym dostał podobną pracę w rodzinnej okolicy z uwagi na bardzo niszową branżę. Marzy mi się kupić działkę i wybudować sobie chociaż mały domek 30m żeby mieć miejsce na weekendy, ale aktualnie finansowo nie ma na to żadnych możliwości. Aktualnie mam 33 lata i żadnych perspektyw na przyszłość. Jestem więźniem dziewczyny, kredytu, pracy... Nic mi się już nie chce robić, czuje się zmęczony. Ostatnio kilka razy przebywając sam ze sobą po prostu ryczałem przez tą niemoc. Boję się o przyszłość, o utratę pracy (mimo że to mi nie grozi, ale cały czas mam z tyłu głowy myśl "gdzie ja znajdę podobne wynagrodzenie"), zdrowie które lekko podupada, partnerkę, dla której od 2 lat trzymam pierścionek ale coś mnie ciągle przed tym powstrzymuje.... Podsumowując: idąc do pracy wiem co mnie czeka w domu i że nie jest to, czego pragnę w życiu oraz wiem, że nie mogę tego łatwo zmienić w perspektywie najbliższych lat. #zalesie #depresja #zwiazki #seks

Akcje

Otwórz wpis na wykop.pl
Klucz publiczny:

c39s5kxvja8db64fw7puiacr

Dodane: 7 marca 2025 - 11:24:46
Opublikowane

Autor był widziany3 miesiące temu

Anonimowe odpowiedzi

Opublikowane
efektywny-obserwator-79 pisze:
Trochę podobnie to wszystko wygląda jak u mnie. Trzeba sobie tylko zadać pytanie, czy zmiana partnerki rozwiąże wszystkie problemy? Czy nie taka jest natura ludzka, że się z czasem ludzie trochę zaczynają mijać? No i finalnie czy jak dojdzie do momentu, w którym poznaje się nową partnerkę to po 2-3 latach nie będzie tego samego? Ciężko coś doradzić. Jedyne co mi się rzuca w oczy to dom rodzinny i ojciec alkoholik, a co za tym idzie jego relacja z matką. Nie masz możliwości wiedzieć jak to powinno wyglądać, bo nie miałeś dobrych wzorców. Ja bym się udał do jakiegoś psychologa i spróbował znaleźć ze specjalistą problem. Czy chodzi o to, że ta leniwa laska ciągnie Cię w dół, jest roszczeniowa i postrzega atrakcyjność faceta przez pryzmat ilości zachcianek, które ma przez niego spełniane czy może w tym, że nie do końca masz pomysł na siebie i dorosłość, w której jest się w pełni kowalem własnego losu.
Moderator Nighthuntero
Anonimowy użytkownik
Opublikowane
delikatny-mędrzec-65 pisze:
@paula_pila: Co Ty opowiadasz za głupoty!?!?!?!? a co jeżeli z nim się dzieje coś nie tak i dlatego ma takie odczucia? Piszecie ludziom rady w stylu rambo kamikadze, weź rozwal pół miasta i znikaj, na pewno nie będzie to miało żadnych konsekwencji... Gość potrzebuje spokoju, a Ty mu karzesz spuścić kawał życia w muszli?
Moderator mkarweta
Anonimowy użytkownik