@Gmeras Śledzę Twoja historie, zapewne dlatego że u mnie w rodzinie bo ciężkim udarze mam bliską osobę, która wymaga teraz całodobowej opieki. To co sprawiło że najpierw poleciłem Ci wykłady ajahna brahma było to, ze zobaczyłem jak mocno to przeżywasz. Że żyjesz tym co się stało przez 24 h. A teraz pisze bo napisałeś że nie liczysz na cuda. To kolejny błąd. Przede wszystkim dlatego że, po pierwsze różowej może się poprawić ale też może się nie poprawić. Jednak Ty już sam narzucasz na siebie presję i tracąc nadzieje zatracasz się w bólu. Właśnie ta wiara jest potrzebna i to bardziej Tobie niż jej. Takiej wiary można się nauczyć. Na bliską osobę u mnie w rodzinie wszyscy postawili krzyżyk i to jak to będzie z nią ciężko. Ja zaś, wierzę że będzie lepiej, i nie oczekuję tego że będzie lepiej, po prostu sobie wierzę i żyje z bardzo głęboko zakorzenionym optymizmem którego jeszcze rok temu bym nie miał. Wierzę ale nie oczekuję efektów tej wiary. Co mi to dało? Jestem spokojny. A Tobie potrzeba właśnie spokoju, to co się stało może spotkać każdego, to nie jest ani pech, ani zło, ani wola diabła, ani bolą boska, to po prostu jest życie. I to samo życie pokazuje w historiach Mirków, medycyny że ludzie nawet z takiego stanu wychodzą. Ale najważniejsze jest dla Ciebie to żeby nie pogrążać się w smutku, masz jeszcze swoją historię i dziecka. Ból przemija, zawsze ale to my decydujemy jak szybko. Pamiętaj nadzieja jest zawsze. Dzięki temu właśnie ja przechodzę chorobę bliskiej osoby jakby nic wielkiego się nie stało, bo i to prawda, wszyscy umieramy, wszyscy żyjemy, na tym polega życie. #chcesiewyzalic
Opublikowane
rbt916ch34hec2p455p55yml
Jak zachować spokój w trudnych chwilach?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
rbt916ch34hec2p455p55yml
Dodane: 1 marca 2025 - 08:07:07
Opublikowane
Autor był widziany3 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
Nie wiem czy piszesz do mnie? Nie polecam coachowego myślenia; to złudne.
Chodzi mi o to, że warto mieć nadzieje ale niczego nie oczekiwać. W głowie tworzy się pustka. Taki bufor pomiędzy tym co się stało a tym jak dalej toczy się życie. W momencie ciężkiego kalectwa albo straty bliskiej osoby, nasz organizm zostaje nerwowo przeciążony, stajemy się bardzo podatni na każdy stres, na każde niedogodności.
Pozytywne nastawienie do kruchości życia, akceptowanie jego zmienności i nieobliczalności pozwala na wytworzenie pewnego dystansu.
Od 6-7 lat dostaje po dupie, załamanie nerwowe które wynikło z przepracowania, choroba matki, choroba ojca, a teraz udar bliskiej osoby której zawdzięczam prawie wszystko.
Gdyby nie zmiana nastawienia rok temu i nauka tego każdego dnia, już bym fiknął magika.
✉️
Opublikowane
powściągliwy-kreator-83 pisze:
Nastawiając się pozytywnie tylko gorzej przeżyje rozczarowanie, jeżeli jednak się nie uda. Miałem tak z matką, która zmarła na raka. Do samego końca wierzyłem, że będzie jednak dobrze i jedyne, co to dało, to to, że wszystko gorzej przeżyłem niż reszta rodziny, która wcześniej godziła się z jej odejściem. "Można wierzyć, ale nie oczekiwać skutków tej wiary" - wybacz, ale dla mnie to brzmi jak jakieś kołczowe pitu-pitu, a na mnie takie rzeczy nie działają i niestety nie zadziałają na każdego.
Życzę Wam obu doświadczenia cudu, ale cuda niestety rzadko się zdarzają i ja niestety polecam bycie realistą. Mimo to, mimo wszystkich przeciwności, musicie być po prostu silni i nawet jeżeli to wasz ostatni wspólny czas, wykorzystajcie go w pełni, by niczego potem nie żałować. Zwłaszcza osoba, do której się zwracasz - jeżeli jest rodzicem, musi być silny i trzymać się dla dziecka, bo dla dziecka po śmierci matki będzie całym światem i jedynym oparciem. A świat dziecka po śmierci rodzica traci fundamenty, które trzeba odbudować, zanim budynek się zawali. Mój tata niestety nie podołał temu zadaniu i skutki tego wszystkiego odczuwam do dzisiaj. A minęło prawie 20 lat.

