Witam wszystkich, Będzie długo i depresyjnie, więc nie czytajcie jak macie dobry dzień. Ostatnio jakieś ciężary, więc muszę się gdzieś wygadać. Chłop lvl 25, niby normas, robota jest, mieszka sam, m. wojewódzkie. Całe życie byłem inny. Od razu też powiem, że jak chłop był młody to był naprawdę ładny chłopiec, potem już się zjebało. Rodzice wychowali mnie na pokojowego altruistę, który podczas głodu oddałby ostatnią kanapkę. I o tyle o ile jak op był młody (przedszkole i 1-3 podstawówka) to było spoko. Przez to, że chłop dobry i uśmiechnięty to miał dużo znajomych, chodził do nich do domu, na jakieś urodzinki i inne. Ale potem zaczęły się ciężary, dzieci zaczęły dorastać i dręczyć chłopa, a że on miał dobre serce to się nie bronił, bo nie rozumiał co się dzieje. Doprowadziło to do tego, że przez kilka lat chłop chodził do szkoły i przez cały dzień się słowem nie odezwał do nikogo. Potem wracał do domu i grał na kompie. Dużo w tamtym czasie miał koszmarów/paraliż senny itd. Ale w pewnym momencie stwierdził, że tak być nie może i zaczął się otwierać na nowo do ludzi i stawiać oskim. Na początku było ciężko, ale po jakimś czasie zaczęło działać. I tak pod koniec gimnazjum chłop stał się pełną gębą normasem. Miał paczkę znajomych, nawet jakieś dziewczyny się koło chłopa kręciły. Potem w liceum, sytuacja była raczej git. Chłop trzymał się swojej paczki i raczej miał mocne żarty, więc miał dużo ziomków w szkole. Zaczął nawet robić różne rzeczy po szkole z ziomeczkami i było naprawdę fajnie. Do tej pory zdarzało się, że chłop czasem jakieś różowe podrywał i vice versa, ale nigdy z tego nic więcej nie wyszło. I z tym nawet zaczęło się układać, bo chłop znowu uderzył pięścią w stół i przez jakiś czas znalazł sobie babe. I nagle wszystko się zaczęło psuć. Po jakimś czasie różowa przyszła z krzykiem i zerwała z chłopem relację bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Chłop się trochę podłamał, ale co tam żyje się dalej i poszedł na studia. Tutaj było specyficznie. Chłop nigdy nie lubił klubów, więc na początku ciężko mu było się wpasować w grupę, ale że uśmiechnięty to znalazł swoje miejsce. Tutaj wydawało się, że życie chłopa naprawdę nieźle się wiedzie. Miał dużo ziomeczków, z różnych miejsc, prawie codziennie wychodził gdzieś z nimi na dwór. Studia jakoś szły, bo pandemia, chłop się nawet wziął za siebie i zaczął ćwiczyć. Życie było piękne, studia na zdalnym, treningi, piwko na dworze, nawet jakieś różowe znowu się pojawiały. I potem pandemia się skończyła i nagle bęc. Wszystkie ziomki chłopa, w przeciągu pół roku, poznajdywały sobie baby na stałe. I nagle nikt z nich nie miał czasu wychodzić, no chyba że się najebać, a i z tym było ciężko. Tym bardziej, że chłop chciał skończyć z alko, bo widział, że nie działa na niego dobrze i z kasą było cienko. I tak przez jakiś rok chodził z ziomeczkami tylko na picie, bo nic innego nie chcieli. W końcu chłop się zdenerwował i powiedział do ziomeczków, że wyjść można, ale chłop nie pije, można coś porobić fajniejszego. I spotkania i kontakt był coraz rzadziej. Do tej pory chłop nigdy nie pracował, więc z kasą było ciężko dla chłopa, żeby wyjechać gdzieś na wakacje czy co, Więc chłop stwierdził, że pójdzie do jakiejś ciężkiej roboty to zarobi kasę i z ziomeczkami znów będzie git. Tu się nagle okazało, że jak chłop poszedł do pracy to nagle karierowicz, i z takim to ziomeczki nie chcą się spotykać, a i do tego ciężko się umówić na termin. Ostatnio chłop zmienił robotę na taką, która da mu więcej czasu, bo pomyślał że kasa jest, to jak jeszcze czas będzie, to wróci wszystko do normy. I taki uj, jest jeszcze gorzej, wszystkie ziomeczki chłopa ghostują, różowej brak i op sam jak palec. Całe życie chłop robił wszystko dla wszystkich, wychodził jak ktoś chciał się wygadać, słuchał, piwko postawił nawet jak sam kasy nie miał. Robił rzeczy za innych, pomagał, pożyczał i nie brał z powrotem, motywował ludzi, żeby szli do przodu. Jednemu czy drugiemu, pomógł znaleźć czy robotę czy babe. Z dziewczynami tak samo, chłop zawsze podchodził do tego tak, że nawet jak mu się totalnie nie podobała to dawał szansę każdemu. Chłop od kiedy pamięta, rezygnował z tego co sam chciał, żeby innym było dobrze. Nawet nie ziomeczkom a randomom chłop zawsze pomagał, w robocie zmiany brał nie swoje jak ktoś chłopa poprosił. I teraz jak chłop chciał coś, niedużo, ale chociaż trochę od tego życia dla siebie, to wszyscy chłopa zostawili. Ani jeden nie był dla chłopa tak jak chłop był dla nich. Przykre to to, i nie dziwne, że potem ludzie nie wierzą w dobro. #przegryw #samotnosc
Opublikowane
mttve4nv5jynmfg6n18oi82x
Refleksje na temat samotności i relacji
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
mttve4nv5jynmfg6n18oi82x
Dodane: 8 lutego 2025 - 13:26:42
Opublikowane
Autor był widziany4 miesiące temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
dokładny-buntownik-47 pisze:
Opie, ty opowiedziałeś historię typowego 25+ latka. :D
Mniej lub bardziej tak wygląda życie w okresie 25-30, czasem ktoś ma przyjaźnie, które przetrzymują ten okres nastolatek-dorosły. Ale generalnie ? Każda paczka rozpada się bo: ktoś zmienia miejsce zamieszkania, nowa praca, bombelek, żona itp itd
✉️
Opublikowane
@kaz-hirai nie zrozumiałeś tego co napisałem.
Problemem nie jest to, że ktoś nie chce ze mną pić, bo i ja nie chcę. Problemem jest to, że przez ostatnie lata zostałem wykluczony z jakiegokolwiek innej części życia niż chlanie, przez ludzi, którzy byli dla mnie bliscy. A jak próbowałem ich zrozumieć lub porozmawiać to zostałem tylko dalej odsunięty. Według mnie to jest poważny problem, ponieważ z mojej perspektywy wygląda to tak, jakbym był pod ręką kiedy byłem potrzebny a potem wyrzucony kiedy pojawiły się lepsze opcje, a przez to mam teraz problemy z nawiązywaniem głębszych relacji ze swojej strony, bo boje się, że scenariusz się powtórzy.
✉️
Opublikowane
@uprzejmy-feniks-60, problem w tym, że większość moich znajomych ma prace, mają zainteresowania podobne do mnie (inaczej chyba nie bylibyśmy znajomymi). I trochę sytuacja wiele razy wyglądała tak, że jak ja proponowałem się spotkać porobić właśnie coś związanego z naszymi zainteresowaniami, to dostawałem odpowiedzi, że nie chce się itd., ale na piwko możemy. A potem się dowiadywałem, że sami się np. ze mną spotkali na chlanie, a beze mnie normalnie posiedzieć pogadać o pracy i hobby.
I dziękuję za życzenia
✉️
Opublikowane
@kaz-hirai Pierwszy problem jest taki, że moje życie jest jak jakiś wielki Big Brother. Cokolwiek mi wychodzi to się zaraz psuje. A jestem ciekawy jak ty byś się zachował jakby ciebie tak traktowali ludzie, których znasz 5-10 lat.
A inna sprawa , skoro to są dziecinne problemy, to co uznajesz za problememy dorosłego człowieka.
✉️
Opublikowane
uprzejmy-feniks-60 pisze:
Jaki ma cel ten post oprócz walenia sobie konia?
Otoczyłeś się ludźmi, których jedyną rozrywką jest "piwko". Skoro przestałeś pić (słusznie) to nie ma powodów, aby utrzymywać z nimi kontakt. W czym problem?
Znalazłeś sobie robotę w wieku 25 lat (no kurwa czas najwyższy) i koledzy-rówieśnicy uważają cię za "karierowicza"? To oni nie pracują w tym wieku? Tym bardziej nie bardzo rozumiem, po co rozpaczać po takich ziomkach.
Miałeś w życiu nieprzyjemny epizod w trakcie dorastania. W perspektywie twojego życia trwał mgnienie oka. Dzisiaj racjonalizujesz sobie za jego pomocą niepowodzenia, które są normalnym ludzkim doświadczeniem w chaotycznym świecie.
Mimo wszystko życzę jak najlepiej.

