Opublikowane

Sporo w życiu popijałem. Można powiedzieć weekend w weekend, święta, urlopy. Każda okazja wolna od pracy to picie. W tygodniu rzadko, a jak już to jakieś piwo czy dwa. W weekendy bywało grubo choć nie na tyle aby mieć urwany film, upadlać się, być agresywnym. Nic w sumie przez alko nie straciłem, nie zapiłem do pracy, nie wsiadłem za kierownicę. Samo picie zawsze kojarzyło się z pozytywnym czasem, żadnego upijania się na smutno. Funkcjonowałem tak dobre 15 lat. Od szkoły średniej. A moje towarzystwo? Tak samo, zupełnie nie odbiegałem od nich. Moje partnerki piły. Rodzice pili. Dla mnie nie było w tym nic złego bo większość towarzystwa piła bez robienia patologii, tak samo rodzice. Ale często jak wspomniałem o tym tu na wykopie czy gdzieś w sieci to dostawałem litanie, że alkoholik jestem, że terapia, AA i tak dalej. Sporo mi to dało do myślenia. Postanowiłem więc spróbować nie pić. I tak nie pije już ponad rok. Nie było to trudne. Żadnych delir, słabszych dni. Alko mam w domu na wyciągnięcie ręki. Ale niby tak rok już nie piję, a nawet bliżej półtora i nie widzę w tym nic pozytywnego. Żyje bo żyje, nie schudłem, nie zmieniła się moje cena, wcale nie oszczędziłem pieniędzy z alko, wydałem je w sumie na co innego. No nic. Jedynie nie mam co robić, bo nie chc wychodzić do pijanego towarzystwa. Nie dlatego, że miałbym chęć się napić tylko czuje się z tym źle. Więc ukruciłem kontakty. Stałem się jeszcze większym leniem. Podróżować mi się nie chce. A kiedyś? Pierwsza rzecz na planowaniu wakacji to lista pubów, klubów i może jakiś browar do zwiedzania? W sumie tylko to mnie interesowało. Reszta to zbędne dodatek. Więc teraz nawet się jechać nie chce nigdzie. Filmy i muzyka jest nudna bez alko, bo tylko po alko potrafiłem włączyć netflixa czy słuchać muzyki. Gotować mi się nie chce, bo najlepsze wspomnienia to w piątek po pracy gotowanie na kilka dni, sącząc przy tym piwo i drinki. W pracy też nuda. Pracować mi się odechciało. Korpo. Wcześniej często pracowałem pod presją czasu, brałem najtrudniejsze rzeczy za dodatkową kasę. Ale zawsze sobie zaciskałem zęby i mówiłem, że jak skończę to wpadnie whisky czy inny alko za czterocyfrową kwotę i zrobię sobie reset. A teraz? Nie, dziękuję, nie interesuje mnie premie w wysokości mojej miesięcznej pensji, niech ktoś inny to zrobi. W 2023 zarobiłem prawie 2x mniej niż w najlepszym moim roku finansowym który był jeszcze przed covidem. Tymczasem moi znajomi piją jak pili. Również ci z pracy. Mój ojciec wykształcony człowiek z kupą kasy melanżuje sobie w gronie podobnym do siebie praktycznie weekend w weekend. Bez patologi i upadlania się. I tak robi całe życie. A wakacje jak planuje to po destylarniach w Szkocji. Kobietę mam. Piła mniej ode mnie, wiadomo. Ale pije dalej, nie widzi potrzeby rzucania alko ze mną. Po prostu nie pije w domu bo samemu się jej nie chce, wcześniej tankowaliśmy we dwoje. A seks na trzeźwo to nie jest nawet ułamek tego co kiedyś. Szczerze? To mi się nie chce xD Chyba brak alko zniszczył libido. No i co ja mam z tego niepicia? Tak szczerze to nawet byłem ze 3x na spotkaniu AA. Tak parę miesięcy po rzuceniu alko mimo, że tego nie czułem, nie potrzebowałem. Poszedłem bo wykopki kazały. Przecież tam to chodzi jakiś margines społeczny. 90% ludzi to tak zniszczone twarze, że to szok. Kilka z tym osób co spotkanie (a byłem tylko na 3) zaczynała od nowa. I podobno tak co każde spotkanie. Co o tym wszystkim myślicie. Kiedy zacznę czuć pozytywy niepicia? #alkoholizm #depresja #zalesie

Akcje

Otwórz wpis na wykop.pl
Klucz publiczny:

clro7r0kj00tv0mbj9yc34qym

Dodane: 22 stycznia 2024 - 01:52:55
Opublikowane

Autor był widzianyponad rok temu

Anonimowe odpowiedzi

Opublikowane
@debug: Ale ja nie muszę wcześniej wstawać bo robię to od lat, czy piłem czy nie. Nie siedzę po nocach przed gierkami czy komputerem. Funkcjonuje normalnie, chodzę do pracy, uprawiam sport, wykonuje obowiązki domowe, czasem coś poczytam w sieci. Na wakacje też pojadę. Mam jakieś tam proste hobby. Dalej je kontynuuje. Ale fajniej było robić to z drinkiem w ręku. Nie mam jakiś skrajnych zachowań, żebym zarywał noce czy nie robił nic po pracy. @Plinius: No dziewczyny nie rzuciłem ale chyba nie ma takiej potrzeby co xD W sumie to moja żona jest. Kiedyś piliśmy i imprezowaliśmy weekend w weekend. Teraz jak ja nie piję to ona może z raz w miesiącu z kimś się spotka lub gdzieś wyjdzie. Nie namawia mnie. Akceptuje. Ale przecież nie zabronię jej pić. Ogólnie ona nie kuma tego po co to robię, bo przecież alkoholizm nas nie dotyczy. Bez większych przemyśleń ograniczyła alkohol i nie robi z tego żadnego halo. Pewnie nawet nie jest tego świadoma. @Happiness: No ale byłem na tym aa i nie widziałem tam aby było coś co mi pomoże. Takie pogadanki i poklepywanie się po plecach. Z naciskiem na margines społeczny. No można się nasłuchać o dobrej patologii, komuś na pewno to otwiera oczy, no ale ja mam z alko same pozytywy. Gdybym się zaszczał i skończył na myjce to sam bym wyciągnął wnioski, że przesadziłem, ale przecież to się nie zdarzyło. @drakan8: Nie bajt tylko pewnie kojarzysz moje poprzednie wpisy. Tak, było takich co najmniej kilka. Raz krótkie, innym razem dłuższe. @SzepczoncyGrzyp: Nie wypiąłem. Ograniczyłem kontakty. I w sumie nie tylko ja, ale i oni. Po prostu w większości to były znajomości które istniały tylko w pubie/barze. Poza nim już nie. Mam też kilku znajomych z którymi coś tam więcej w życiu mnie łączyło np. praca, studiam, wspólne wakacje, i tak dalej, to dalej mamy kontakt. Oni piją np. z moją kobietą, a ja siedzę obok. Do knajpy też czasem wyskoczymy, ja pije colę, oni piwo. Nie czuje potrzeby nikogo przepraszać. A sport uprawiam i uprawiałem 2, 5, 10 i 15 lat temu. @ignis84: Wiesz, może ja wcale tak dużo nie piłem. To nie tak, że przez 15 lat weekend w weekend leciałem. Siłą rzeczy były przerwy, bo to antybiotyk się bierze, a to trzeba kogoś na wesele zawieźć, a to rodzina przyjeżdża. Nie było kombinowania z odstawianiem leków bo przecież weekend, nie wymigiwałem się od pomocy z transportem. No i ilość alko. Czasem więcej, czasem mniej. Ale jest granica i wtedy się nie pije. Chyba, że mam mocną głowę :) Mój ojciec podobnie, on nawet sam gada, że lepiej iść w jakość, a nie ilość. A znajomi to różnie. Pewnie, zdarzały się patologiczne akcje ale taka osoba rzadko potem jest zapraszana jak coś odwala. I nie pijemy na ławce w parku tylko w lokalach, gdzie jako tako poziom jest zachowany.
Moderator Nighthuntero
Autor anonima
Opublikowane
Ja mam tak jak ty z marihuaną. 15 lat palę codziennie, teraz bez jakoś tak jest... No nie wiem, nic się nie chce człowiekowi, bez sensu wszystko.
Moderator razzor91
Anonimowy użytkownik