Opublikowane

Moje próby odnalezienia miłości na Tinderze

CZ 5. Trochę pospacerowaliśmy, a ona zadała mi jeszcze jedno pytanie, które chyba też miało mi dać do zrozumienia, że jest mną zainteresowana. Spytała jaki jest mój znak zodiaku, bo chce coś sprawdzić w horoskopie. No i tutaj znowu była moja głupia reakcja, mogłem to rozegrać inaczej. Bo w horoskopy nie wierzę, uważam to za losowe brednie, chociaż znam swój znak- rak. Udawałem, że nie wiem jaki jest mój znak, ale urodziłem się w lipcu. A ona tylko z uśmiechem powiedziała „To muszę sprawdzić”. Doszliśmy znowu na rynek, Ola powiedziała, że to już chyba pora na zakończenie spotkania. Zapytałem, czy jest chętna na kolejne spotkanie w sobotę. Zrobiła krótką pauzę, chyba podpuszczając mnie, że się zastanawia, po czym powiedziała, że musi sprawdzić swoje plany, wyciągnęła telefon, powiedziała że jest wolna. Ucieszyłem się, pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy do swoich domów. W drodze powrotnej myślałem sobie, że to jest chyba na osoba, chcę się pakować z nią w relację, bo na razie nie widzę żadnych wad. Gdy dojechałem do domu napisała mi „To dobrze, ja też dojechałam”. Była to spóźniona odpowiedź na moją informację, że jestem ale… na rynku. Wytłumaczyłem jej to, po czym ona wysłała wesołą wiadomość, że się zakręciła i wcześniej nie odczytała. Utrzymywaliśmy kontakt, pisaliśmy o jakiś pierdółkach. Żałuję, że nie poprosiłem jej o numer telefonu albo dane o mediów społecznościowych. Cały czas pisaliśmy na Tinderze. W wigilię około południa spytałem, czy naprawdę wybiera się na Śnieżkę, bo jeśli tak to wracając może zrobi sobie krótką przerwę w moim powiatowym. Odpisała mi po kilku godzinach, że jednak z jakiś powodów się nie wybiera i w tym roku już się nie uda. Pamiętam, że odczytałem tę wiadomość po przyjściu z pasterki, było to około 2 w nocy, byłem mocno zmęczony i zrobiłem wtedy błąd. Odpisując jej na wiadomość nie przeczytałem swojej poprzedniej wiadomości i byłem przekonany, że napisałem jej „… na powrocie zrobisz sobie krótką przerwę i się spotkamy.” Więc na jej odpowiedź, że w tym roku się nie uda, zrozumiałem że w tym roku już się nie spotkamy. Zapytałem więc „Sobota nieaktualna?”, a jej odpowiedź „Dlaczego?”. Już byłem w trakcie pisania odpowiedzi, kiedy opamiętałem się, przeczytałem jeszcze raz nasza rozmowę i wtedy dopiero zrozumiałem, że to ja się zamieszałem. Przeprosiłem ją, wytłumaczyłem swój błąd i napisałem, że sobota oczywiście aktualna. Ola odparła, że oczywiście aktualna. Tak wchodzimy do początku końca, najgorszej części tej historii. Po świętach zaproponowałem żebyśmy się spotkali na basenie. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Absurdalny pomysł na tym etapie znajomości. Nie potrafię tego wytłumaczyć, chyba znowu mogę się zasłonić brakiem doświadczenia w relacjach damsko-męskich. To było w czwartek. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Nie pamiętam z jakiego powodu, ale odezwałem się do Oli dopiero w sobotnie południe z pytaniem, czy nasze spotkanie jest nadal aktualne. Nie przyszła żadna odpowiedź. Bolało mnie to bardzo. Tak bardzo liczyłem i wierzyłem w kolejne spotkania, a wszystko się zatrzymało. Nie wiem czy to przez moją głupią propozycję, czy może już na naszym pierwszym spotkaniu Ola wiedziała, że się więcej nie zobaczymy. Tylko zastanawiało mnie, dlaczego mi o tym nie powiedziała, nie napisała. Po co były te rozmowy, pytania, nawet to ostatnie pytanie „Dlaczego?”. Do soboty wszystko mi wskazywało, że się zobaczymy. Nie mogłem znaleźć odpowiedzi na te pytania i do teraz ich nie znalazłem. W Nowy Rok wysłałem jej życzenia. Zaskoczyło mnie, że dostałem odpowiedź z życzeniami dla mnie. Korzystając z okazji, że jednak odczytuje moje wiadomości napisałem, że nie wiem dlaczego tak się stało, ale liczę na kolejne spotkanie. Uważam, że sprawa między nami nie jest skończona i że jeśli chce to znajdzie mnie na FB pod takim imieniem i nazwiskiem. Nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Miałem konto na Tinderze tylko po to, żeby mieć możliwość wysłania wiadomości do Oli. Nie przeglądałem talii od czasu naszego matcha. Po około dwóch tygodniach pokusiłem się o desperacką próbę i zaproponowałem wspólny wyjazd na Śnieżkę, o ile jeszcze tam nie była. Zero odpowiedzi. Po kolejnym tygodniu już bardzo zdesperowany napisałem, że usuwam konto na Tinderze i bardzo proszę o kontakt przez FB. Odczekałem jeszcze 3 dni żeby mieć pewność, że wiadomość została odczytana i skasowałem konto. Z racji tego, że służbowo trochę podróżuję, jeszcze przed skasowaniem konta sprawdzałem sobie odległości z miejsca w którym byłem do miejsca gdzie przebywa Ola. Było to o takich godzinach, w których wiedziałem, że jest w domu. Nie chcę już się zagłębiać w szczegóły, ale tym sposobem poznałem przybliżone miejsce zamieszkania, a dokładnie nazwę miejscowości. Potem kopałem na FB po profilach z tej miejscowości. Przez kilka dni nie udało mi się jej znaleźć i porzuciłem próby. Naprawdę bardzo chciałem się z nią spotkać. Liczyłem, że może nam się ułożyć. Chciałem, żeby chociaż poszła ze mną na wesele. Na ostatnich dwóch weselach powiedziałem sobie, że na kolejne obowiązkowo muszę mieć partnerkę, bo z rodzinnej pięknej uroczystości robi się dla mnie męczarnia. Siedzę sam przy stole, czasami ktoś zaprosi mnie do wyjścia na dwór. Zamienię kilka słów z sąsiadami przy stole, na zewnątrz wdam się w dłuższą dyskusję z członkami rodziny których lubię, pod warunkiem że oni nie są na parkiecie. Jedyne tańce jakie odbyłem to z panną młodą, chrzestną i mamą (dwie ostatnie same mnie prosiły do tańca). Czułem dosłownie upokorzenie. Ogólnie nie ma nic złego w tańcu z mamą czy ciocią, ale sytuacja wygląda inaczej, gdy są to jedyne partnerki. Wymyśliłem sobie pewien plan. Liczyłem, że gdy w marcu przyjdą nieco cieplejsze dni pojadę rowerem do miejscowości, w której mieszka Ola i trochę się tam pokręcę, może ją spotkam. Do tego doszło dopiero w kwietniu, wcześniej nie było za bardzo pogody, nie miałem kondycji i miałem dużo obowiązków na studiach. Gdy już się tam wybrałem, pokręciłem i wróciłem to stwierdziłem, że ten plan jest tak bardzo głupi i nic z tego nie będzie. Jaka jest szansa, że akurat ją spotkam? Postanowiłem wrócić do szukania przez FB. Dałem sobie 2 godziny czasu na znalezienie jej. Jeśli się nie uda to jest jeszcze jedna opcja, pojechać do niej do pracy, ale to już wydawało mi się za ostrym zagraniem. Wtedy uważałem, że to jest dosłownie jazda po bandzie. W sobotni wieczór wziąłem się poważnie za jej szukanie. Jakie było moje szczęście, gdy po około 30 minutach udało mi się znaleźć jej profil. Bez chwili zastanowienia wysłałem jej zaproszenie. Odpowiedź nie nadeszła. Skoro znałem jej imię i nazwisko zacząłem kopać dalej. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności (ale nie zdradzę jak tego dokonałem), wszedłem w posiadanie jej adresu. W niedzielę rano wysłałem jej wiadomość, że będę przejazdem przez jej miejscowość i zapraszam na szybką kawę. Wiadomości nigdy nie wyświetliła. Wsiadłem na rower i pojechałem. Zahaczyłem też o ulicę na której Ola mieszka, ale dom znajduje w pewnej odległości od głównej ulicy, nie chciałem i nie byłem gotowy żeby tam podjechać. Wróciłem do domu. Przez prawie dwa tygodnie myślałem, jaki kolejny krok wykonać. Miałem już tylko dwie opcje. Obie to igranie z losem. Z jednej strony nic takiego, ale z drugiej nie gdy robi to osoba, która nie powinna znać o tobie pewnych informacji. Postanowiłem, że w piątek po świętach Wielkanocnych pojadę do niej do domu. Przez kilka dni odczuwałem duży stres. Budziłem się w nocy, nie miałem apetytu. Rozmyślałem czy to na pewno dobry pomysł. Nie wiedziałem co ma jej powiedzieć. Chciałem dowiedzieć się, dlaczego zerwała ze mną kontakt, czy jest szansa na kontynuowanie znajomości. Bałem się, że już kogoś poznała. Gdy nadszedł piątek emocje we mnie buzowały. Wiedziałem, że gdy zrobię to co planuję to mogę wyjść na największego trepa, stalkera, idiotę jakiego zna. Jednocześnie liczyłem, że przez spokojną rozmowę może zechce jeszcze się za mną spotykać. Przemyślałem jeszcze wszystko i postanowiłem, że pojadę tam z pytaniem czy zechce mi towarzyszyć na weselu kuzynki. Dla pewności gdybym nie zastał jej w domu spisałem na kartce wiadomość o treści: „Cześć Ola. Przepraszam, że nachodzę Cię w domu, ale mam do Ciebie wielką prośbę. Dostałem zaproszenie na wesele mojej kuzynki, które odbędzie się [data]. Będzie mi bardzo miło jeśli zechcesz towarzyszyć mi w tym wydarzeniu. Proszę o kontakt w tej sprawie. Podpis” #tinder #badoo #gorzkiezale

Oznaczone jako
+18

Akcje

Otwórz wpis na wykop.pl
Klucz publiczny:

gjbo2siq42669ltvto9f68fl

Dodane: 3 maja 2025 - 10:53:15
Opublikowane

Autor był widziany22 dni temu

Anonimowe odpowiedzi

Nie ma jeszcze anonimowych odpowiedzi.