Eh, Mirki. Chyba jestem pojebion i to bardzo, ale sam nie wiem. Jestem jakiś czas w związku, ja jestem bardziej stonowany, nie mam znajomych, kolegów, itp., ona ekstrawertyk (here we go again). Jakby tego było mało, to mój pierwszy związek (33 lvl). Dodam tez, że z pewnym względów, nie mieszkamy razem. Dzieli nas ok. 140 km. Nie umiem w relacje za bardzo i chyba przez to cierpię i ja, partnerka i chyba ogólnie związek. Nie umiem ocenić pewnych sytuacji w stylu, że ja się do czegoś przyczepię, bo mi coś przeszkadza i rośnie to do rangi wielkiego problemu, który w rzeczywistości być może problemem w ogóle nie jest. No ale samemu trudno jest mi to właśnie ocenić. Prowadzi to czasami do pewnych sprzeczek. Przykładowo, dowiedziałem się, że przez to, że dziewczyna boi się mojej reakcji, to pewnych rzeczy mi nie mówi, bo wie, jak zareaguje. Ale nie są to sytuacje związane bezpośrednio ze mną. Takie kwestie mówi swoim przyjaciółkom. Nie chcę, żeby to brzmiało, że chcę być pępkiem świata, ale to nie jest tak, że jak się jest w związku, to jednak wypadałoby, żeby partner wiedział o nawet najmniejszych pierdołach i żeby był taką osobą, z którą pewnymi informacjami dzieli się, jako pierwszym? Czy takie coś, można uznać "za normalne"? Jest u mnie też taki problem, że za bardzo wszystko analizuję i każda odpowiedź do pytania, rodzi kolejne pytanie. Co też prowadzi do różych spięć między nami. Albo też kolejny temat, papierosy. Mam straszną awersję do tego (oprócz palenia zioła od czasu do czasu) i tyczy się to też tych jednorazowych. Dziewczyna oznajmiła, że w takim okresie letnim, będzie sobie od czasu do czasu popalać dla chillu jednorazowe papierosy, mimo, że wie, jak bardzo mi to przeszkadza. Ale właśnie, może ja za bardzo wszystko chciałbym idealizujować i takie sporadyczne palenie takich jednorazowych papierosów (przykładowo 1-2x na tydzień) nie jest czymś, czym mógłbym sie tak stresować? Bardzo mi zależy na tej relacji i nie chciałbym niczego psuć między nami. Podsumowując, czy mam kija w dupie i powinienem wyluzować? I jeżeli nie ma dużo poważniejszych problemów (typu jakaś zdrada czy coś), to nie powinienem być aż taki ograniczający? #zwiazki #relacje #rozowepaski #niebieskiepaski
Opublikowane
ee0qk58n0ghxcf04bzlnh79f
Jak radzić sobie z problemami w związku?
Treść anonimowego wpisu
Klucz publiczny:
ee0qk58n0ghxcf04bzlnh79f
Dodane: 19 kwietnia 2025 - 21:18:20
Opublikowane
Autor był widzianyokoło miesiąc temu
Anonimowe odpowiedzi
✉️
Opublikowane
nieustraszony-obserwator-70 pisze:
>postaw ultimatum - albo gadacie o wszystkim
@mirko_anonim: albo co? Przecież nie gadaja o wszystkim, bo op ma tabu i kompleksy i ona nie chce poruszać pewnych tematów żeby kruche ego nie pękło
✉️
Opublikowane
@Rudz1elec
Sam nie wiem, może po prostu bardzo dobry kontakt. Czasem tak było, że dziewczyny wołały ją na wino, ale mówiła, ze ja jestem u niej i nie idzie/nie idziemy, żebyśmy razem spędzili jakieś chwile, ale to pojedyncze sytuacje. Mimo wszystko, na co dzień w niektórych momentach odczuwam jakoś wewnętrznie, że przez to, że widzą się dużo częściej niż ze mną, do tego jakaś wspólna grupa na what's upie i dlatego mam takie wrażenie.
✉️
Opublikowane
uporządkowany-zwycięzca-17 pisze:
Po 15 latach w związku - nie, to nie jest normalne, że dziewczyna nie dzieli się z tobą rzeczami, bo boi się reakcji.
Co do palenia - jeśli to jest twoje "no go" to też szkoda czasu. Byłam kiedyś w związku gdzie chłop palił - 6 lat go za to ganiłam, zamiast zakończyć związek. Ja wiedziałam, że nie zaakceptuje osoby, która pali. On wiedział, że nigdy nie rzuci. Dodatkowo okazało się, że jego palenie wywoływało infekcje intymne u mnie - po zakończeniu związku z tą osobą jak ręką odjął, od 6 lat nie miałam żadnej infekcji intymnej. Dopiero niedawno natrafiłam na informacje gdzieś przypadkowo na tiktoku czy insta, że jeśli twój partner/ka pali to będzie mieć zaburzony mirkobiom jamy ustnej i będzie go przenosić na ciebie w trakcie każdego stosunku oralnego. A ja się męczyłam latami lecząc infekcje i nie wiedząc czemu je w ogóle mam, skoro wcześniej nic takiego mi się nie działo.
Podsumowując twój problem - postaw ultimatum - albo gadacie o wszystkim, myślicie jak zamieszkać razem - realne rozwiązania, nie gdybania, twoja partnerka respektuje ciebie jako człowieka i twoje zdrowie, albo lepiej się rozstać. Rozumiem, że pierwszy związek i żal Ci to odpuszczać, ale czasem lepiej być samemu niż z osobą, która cię nie szanuje.
✉️
Opublikowane
@Rudz1elec
No np. chociażby to, że ma prawdopodobnie, a przynajmniej ja to tak odczuwam, lepszy kontakt ze swoimi przyjaciólkami, z którymi widzi się niemalże codziennie (mieszkają na jednym osiedlu). My dzwonimy do siebie codziennie, ale widzimy sie raczej tylko w weekendy, czasem dodatkowo jakiś dzień w tygodniu.
Albo, że wolałbym, żeby mniej piła alkoholu, czy mniej przeklinała. Czy też czasem jestem zazdrosny o jakieś kontakty czysto koleżeńskie. Ehh, widzisz. Nawet pisząc to czuję, że to absurdalnie brzmi.
> Do tego pierwszy związek, chcesz trzymać się tego, co masz, po pamiętasz jak było wcześniej w pojedynkę i pewnie na samą myśl o powrocie do tego cię skręca.
Już raz przeżyłem coś takiego, bo raz już zdążyliśmy się rozstać z jej inicjatywy, ale wróciliśmy do siebie. Ja naciskałem na powrót i finalnie nasza relacja się poprawiła. To też nie znaczy, że źle nam ze sobą, tylko, że jak się pojawiają "obce" dla mnie tematy, to czasem pojawia się zgrzyty.
Chyba faktycznie przesadzam i musiałem jakoś to wyrzucić z siebie.
✉️
Opublikowane
spokojny-przewodnik-33 pisze:
Stary, aż mnie zakuło w mostku kiedy to czytałem! To jest prawie jak opis mojego związku, oczywiście nie 1:1. Dziś, z perspektywy 9-letniego rozpadającego się małżeństwa mogę Ci powiedzieć, że masz trzy opcje.
Raz, odpuść już teraz. Jesteście z innej gliny ulepieni i nie ma co się łudzić, że któreś z was się zmieni. Na chwilę może coś się wygasi, by potem uderzyć ze zwielokrotnioną siłą. Podziały będą się pogłębiać i frustracja wynikająca z tego, że czyjeś potrzeby / oczekiwania nie są zaspokajane zacznie zatruwać was oboje.
Dwa, zaryzykuj. Usiądź i szczerze pogadajcie o tym co was różni i czy możecie z tym żyć. Tylko przemyślcie to na poważnie. Może się uda, może nie... Nie znam was, ale gdybym miał strzelać to obstawił bym 40:60. Wiadomo, można chodzić na kompromisy, ale zastanówcie się czy nie doprowadzą one do tego, o czym pisałem powyżej (frustracja, wypalenie i podświadome żale które będą wypływać coraz częściej z biegiem lat).
Trzy, nie rób nic. Zostaw jak jest. Zapewne kosztem siebie na początku. Z czasem ona zacznie się dusić. Nie wiem ile to zajmie. Być może rok, być może 15 lat. Do tego czasu przeżyjecie pewnie wiele fajnych chwil, będzie co wspominać. Do czasu... Ale teraz ryzykujecie tylko sobą. Jeśli pojawią się dzieci... To już jest inna rozgrywka.
Domyślam się co możesz myśleć, tym bardziej że pisałeś, że jesteś stonowany chłopak. Do tego pierwszy związek, chcesz trzymać się tego, co masz, po pamiętasz jak było wcześniej w pojedynkę i pewnie na samą myśl o powrocie do tego cię skręca.
Nie ma tu dobrych rad i dobrych decyzji. Każda to niezły życiowy rozpierdol, który da ci w kość. Kwestia kiedy i jak bardzo. Ewentualnie decyzja, który rodzaj końca relacji jest dla ciebie / was najmniej przerażający ;)
Na koniec coś bardziej optymistycznego. Jest też taka ewentualność, że głupi jestem jak but a moje obserwacje i doświadczenia nijak mają się do twojej sytuacji. Tak też może być! Wybierz mądrze, bądź szczęśliwy i akceptuj ryzyko świadomie, bądź gotowy przyjąć konsekwencje (bliższe i dalsze).Tylko tyle.

